ROZDZIAŁ IV ZAUFANIE NIE BOLI, PRZEWAŻNIE cz.II

60 11 53
                                    

- Pomóżcie mi! – zawołałam, nie mogąc znieść narastającego bólu.

- Musisz wyjść – odparł męski głos. - Teraz.

- Jak to? Dlaczego? - upierał się ten należący do dziewczyny. - Nigdzie stąd nie pójdę!

- Albo to zrobisz, albo ona będzie cierpieć – oznajmił pośpiesznie. - Wyjdź. Przecież wiesz, że nic jej nie zrobię.

- Co się dzieje? - do konwersacji dołączył zaspany głos. - Obudziła się?

Coś zaszumiało, a potem skrzypnęło.

- Idziemy – rozbrzmiało jak oznaka kapitulacji. - Chodź.

W pokoju rozbrzmiały oddalające się kroki, po czym nastała niezmącona cisza. Wydałam z siebie dłużej powstrzymywany wrzask.

- Spokojnie. – Coś musnęło mój policzek. - Nie będziesz musiała dłużej cierpieć.

- Co? - nie rozumiałam, więc kontynuowałam z rozdrażnieniem. - Zabierz to!

- Istnieje tylko jeden sposób – wyjaśnił.

- Jaki? - Otworzyłam oczy i objęłam go przestraszonym wzrokiem.

- Musisz mi zaufać. – Pochylił się nade mną. - Jesteś gotowa to zrobić?

- Ocaliłeś Kristiana. Po tym, jak sobie poszłam, zrobiłeś to – odrzekłam. - Jestem ci winna... - przerwałam przygryzając usta, by wytrzymać gorszy ból - ... wdzięczność.

- Nie ufasz mi – powiedział zwyczajnie, bez owijania w bawełnę. - Jesteś bardzo mądra. Nie powinnaś mi ufać. Ale jeśli się na to nie zgodzisz, będziesz cierpieć.

- Skąd to wszystko wiesz...

- Żadnych więcej pytań. – Uśmiechnął się. - Po prostu zaufaj.

- Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć – szepnęłam. - I choćbym nie wiem jak chciała temu zaprzeczyć, ty to dziś zrobiłeś, pomagając mi.

Odetchnęłam i spróbowałam zapomnieć o otaczających mnie problemach – także tych w środku mnie. Potem wyobraziłam sobie jego – zawsze samego, tajemniczego, ale i odważnego, porywczego i podstępnego, pomagającego, kiedy jest potrzebny. Mającego serce, którego nie potrafi otworzyć dla ludzi. Dlaczego tak go widziałam? Ludzie zawsze byli dla mnie niesamowitymi istotami, ukrywającymi to, kim naprawdę chcą być. I uwielbiałam to w nich odkrywać.

Znów spojrzałam na Christophera, wieczną zagadkę. Ale zaufałam mu. I miałam pewność, że nawet jeśli mnie zawiedzie, nie pożałuję swojego wyboru.

- Gratulacje. – Odprężył się. - Już po wszystkim.

- Co... - Zanim zdążyłam dokończyć, zorientowałam się, że nie czuję już bólu. - Jak...?

- To taka moja sztuczka – mruknął z dziwnym grymasem na twarzy. - Gotowa?

- Na co? - Zmarszczyłam brwi.

- Chcę wiedzieć, kim byli tamci mężczyźni. – Przeczesał włosy palcami. - Kiedy ich znalazłem, nie chcieli nic mówić. Stali się bezużyteczni, więc... - uciął i zerknął na mnie. - Nieważne. Nie chcesz wiedzieć, co się z nimi stało.

- Zabiłeś ich? - wyjąkałam i otworzyłam usta z przerażenia. - Przecież powiedziałeś wcześniej, że uciekli.

Przeszedł w głąb pokoju, jakby nie mógł znieść mojej bliskości, kiedy pałałam oskarżeniem skierowanym przeciwko niemu. Nagle okręcił się na pięcie i utkwił we mnie bezpośrednie spojrzenie.

- Skoro masz mi ufać, musisz wiedzieć o mnie kilka niezaprzeczalnych faktów – stwierdził i rozłożył ręce, jakby nie chciał niczego ukryć. - Numer jeden: jestem twoim chodzącym koszmarem...

Znaki Dusz. OdrodzenieWhere stories live. Discover now