Rozdział 4

6.2K 348 54
                                    

Po kilku dniach Zoey napisała do mnie, tak jak o to prosiłem. Zdziwiłem się, myślałem, że sam będę musiał o to zadbać, ale ona miło mnie zaskoczyła. Wspólnie stwierdziliśmy, że przyda jej się kilkudniowy odpoczynek, więc umówiliśmy się, że rozpoczniemy pracę tydzień po zakończeniu jej trasy koncertowej.

Przez ten cały czas nie robiłem zupełnie nic pożytecznego. Snułem się po domu, bądź chodziłem do klubów. Czasami spotkałem się z siostrą, albo Lou. Korzystałem z mojego wolnego czasu, którego w karierze muzyka jest niewiele. Wiedziałem, że praca nad piosenką zajmie nam dość sporo czasu. Przeczuwałem, że nasze pomysły będą całkiem inne i nie będziemy mogli pójść na jakikolwiek kompromis.

W dniu, w którym miałem spotkać się z Zoey, postanowiłem najpierw porozmawiać z Louisem. Chciałem dowiedzieć się co o tym sądzi i przestudiować z nim warunki umowy, w końcu on znał się na tym lepiej.

-W sumie to tylko masz stworzyć piosenkę o miłości i ją zaśpiewać na rozdaniu Grammy – stwierdził, po zakończeniu czytania.

-Chyba aż muszę napisać piosenkę o miłości – westchnąłem.

-Styles, nie pękaj. Nie takie rzeczy w życiu robiłeś – zaśmiał się.

Szczerzę mówiąc, miał rację. Często zostawałem zmuszony do rzeczy, których za nic nie chciałem robić, ale zawsze dawałem radę.

-Dobra, napiszę tą durną piosenkę, zaśpiewam ją i po sprawie – klasnąłem w dłonie.

-I z takim podejściem masz tam iść – poklepał moje ramię. – Pamiętaj, że kluczem do sukcesu jest punktualność – stwierdził, spojrzałem zegarek i spostrzegłem, że muszę iść żeby dotrzeć na czas.

-Napiszę ci później jak poszło – odpowiedziałem na odchodne i opuściłem kawiarnie.

Skierowałem się prosto do studia nagraniowego. Postanowiłem przejść się pieszo, ponieważ nie było daleko i pogoda dopisywała. Założyłem na nos okulary przeciwsłoneczne i lekko przyśpieszyłem kroku. W godzinach popołudniowych ulice Nowego Jorku wypełnione były ludźmi po brzegi.

Do studia dotarłem lekko przed czasem, udałem się do pomieszczenia w którym miałem spotkać się z Zoey. Popchnąłem mahoniowe drzwi, przez co znalazłem się w środku. Moja towarzyszka już tam była i brzdąkała coś na gitarze.

-Hej – usiadłem naprzeciwko niej.

-Hej – odpowiedziała, nawet na mnie nie patrząc, przewróciłem oczami na jej ignorancje, ale postanowiłem tego nie skomentować.

-Myślałaś coś nad piosenką? – zapytałem.

-Lubię pisać piosenki o miłości, więc stwierdziłam, że mogę zająć się tekstem a ty muzyką – spojrzała na mnie i posłała nikły uśmiech w moją stronę.

-Nie radzę sobie jakoś świetnie z muzyką, wolałbym napisać tekst. Nie możemy zrobić tego wspólnie? – zaproponowałem, przecież ta piosenka nie miałaby sensu jeśli zrobilibyśmy to tak, jak ona chciała.

-A co za różnica? Najwyżej kogoś poprosisz o stworzenie podkładu – wzruszyła ramionami.

-Kochana, wyjdzie na to, że nie przyczyniłem się do powstawania piosenki, która ma być stworzona wspólnymi siłami – przypomniałem, lekko tracąc cierpliwość do jej pomysłów.

-Robisz problemy z niczego – prychnęła.

-Rozumiem, że za mną nie przepadasz, uwierz ja za tobą też, ale musimy napisać tą cholerną piosenkę i to razem – warknąłem.

-Dobrze, Panie wszystko wiedzący najlepiej.

Przez długi czas nie wymieniliśmy między sobą zdania. Ona nadal brzdąkała coś na gitarze, ja zaś wziąłem notes i zapisywałem pomysły na tekst piosenki. Nagromadziłem ich dość sporo, co było dla mnie zdziwieniem. W pewnym momencie poczułem wibracje w mojej kieszeni, więc wyjąłem telefon, bo to on był tego sprawcą, i zauważyłem, że dostałem wiadomość od Lou.

Louis: I jak wam idzie? Kiedy piosenka będzie gotowa? :D

Ja: Weź mnie nawet nie wkurzaj, ona ma jakieś chore pomysły. Nie wiem czy uda nam się coś napisać.

Louis: Zdajesz sobie sprawę z tego, że musisz?

Ja: Taaa

Louis: Więc nie narzekaj na wszystko tylko się weź do roboty!

Ja: Zabije cię kiedyś, Tomlinson. Przysięgam. :)

Louis: Ooo to słodkie. ^^

-Napisałeś coś ciekawego? - spytała w końcu.

-Dla mnie jest ciekawe, według ciebie pewnie będzie do dupy - odpowiedziałem, uśmiechając się fałszywie.

-Pokaż - wyciągnęła w moim kierunku dłoń, z lekkim wachaniem podałem jej notes.

I faktycznie prześledziła wzrokiem tekst. Czasami zrobiła nadąsaną minę, ale można to pominąć.

-Rzeczywiście, jest do dupy - odpowiedziała oddając notes, przewróciłem oczami na jej uszczypliwą uwagę.

-Tak jak ty i twoje piosenki - mruknąłem.

-Co? - prychnęła.

-Powiedziałem to nas glos? Wybacz, naprawdę nie chciałem - odpowiedziałem sarkastycznie.

-Dupek - warknęła.

-Miło mi, ja jestem Harry - wystawiłem w jej kierunku dłoń i uśmiechnąłem się fałszywie.

Jakieś opinie? :)♡

No Control||h.s✔Where stories live. Discover now