Rozdział 9

5.5K 289 21
                                    

Następnego dnia postanowiliśmy się gdzieś wybrać. Oczywiście nie mogliśmy wybrać gdzie, ani przejść na jakikolwiek kompromis. W naszym życiu takie słowo nie funkcjonowało, po prostu każdy trzymał się swoich racji i nie mógł postąpić inaczej, niż sam chciał. Przez to dogadanie się nawet w najprostszych sprawach, sprawiało nam problemy.

Stwierdziłem, że możemy spotkać się z Zoey blisko Time Square i wtedy ustalić gdzie możemy iść. Na szczęście na ten pomysł blondynka zgodziła się bez zbędnych protestów. Czasami nie potrafiłem się z nią jakkolwiek dogadać. Chciałem być dla niej miły, ale jej arogancja i uprzedzenie do mojej osoby nie pozwalały mi na to. Żyłem w przekonaniu, że najlepiej jest postępować z ludźmi tak, jak oni postępują z nami. Nie mogłem mieć dobrego nastawienia do pracy z Zoey, jeśli ona nie potrafiła wytrzymać kilku minut bez obrażania mnie. 

Wstałem około godziny jedenastej i od razu wziąłem się za ogarniecie swojej osoby. Ubrałem się w czarne, obcisłe spodnie i zwykłą, białą koszulę. Zostawiłem w niej dwa odpięte guziki, przez co lekko odkrywała mój tors. Następnie udałem się do łazienki, gdzie uczesałem swoje włosy i popryskałem się perfumami.

Gotowy do wyjścia, zabrałem jeszcze ze stolika telefon i wyszedłem z domu, uprzednio zamykając jego drzwi. Od razu po wyjściu założyłem na nos okulary i skierowałem się w stronę Time Square. Po drodze wstąpiłem do pobliskiej kawiarni i zamówiłem kawę, którą miałem zamiar wypić podczas spaceru. Mimo, że miałem na sobie okulary przeciwsłoneczne, moje fanki i tak mnie rozpoznały. Zrobiłem sobie zdjęcia z kilkoma dziewczynami i porozdawałem autografy, przez co byłem lekko opóźniony. Gdy wreszcie dotarłem na miejsce, Zoey już na mnie czekała:

-Jak zwykle spóźniony – prychnęła.

-Wybacz, sława mnie dopadła – odpowiedziałem, przewracając oczami na jej lekko chamskie zachowanie wobec mnie.

Skierowaliśmy się w stronę Central Parku. Nie znajdował się on daleko, więc stwierdziliśmy, że możemy się tam przejść. Pogoda sprzyjała, ponieważ przeważało słońce. Nawet miło nam się spacerowało, przynajmniej ja tak myślałem. Oczywiście nie mogło obyć się bez spotkania z fanami oraz odpędzania wścibskich paparazzi. Lubiłem moje dotychczasowe życie, ale sława czasami mnie przytłaczała. Często zdarzały się sytuacje, że wychodziłem jedynie do sklepu, a zostałem atakowany przez fanki i fotoreporterów.

Na miejsce dotarliśmy po kilkunastu minutach. Postanowiliśmy usiąść na jednej z ławek i po prostu porozmawiać. Naprawdę chcieliśmy się w małym stopniu poznać, aby chociaż się tolerować podczas naszej współpracy. Mieliśmy mało czasu na napisanie piosenki, a tak naprawdę jeszcze nic nie zaczęliśmy, to nas najbardziej martwiło.

-Możesz mi powiedzieć, co lubisz robić w wolnym czasie – wzruszyłem ramionami, aby jakkolwiek zacząć rozmowę.

-Naprawdę pytasz się mnie co robię w wolnym czasie? – prychnęła. – Jestem muzykiem, pomyśl co mogę robić – dopowiedziała z lekką irytacją w głosie.

-Jeśli będziesz miała takie podejście, to niczego nie osiągniemy – westchnąłem, tracąc po chwili cierpliwość do tej dziewczyny.

-To chyba nie moja wina, że zadajesz beznadziejne pytania – odpowiedziała.

-Dobrze. W takim razie ty mi zadaj pytanie, Pani wszystko wiedząca najlepiej – prychnąłem.

-Jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytała. 

Zaśmiałem się na jej pytanie. Było ono typowe, zadawane każdemu, aby się lepiej poznać, ale tak naprawdę po co? Nie rozumiałem w jakim celu ludzie pytają się o ulubiony kolor. Według mnie to była niezbyt znacząca informacja podczas poznawania się.

-Jak wpiszesz sobie w Google to będziesz wiedzieć – zarechotałem.

-Jesteś taki beznadziejny, Styles – westchnęła.

Nie odpowiedziałem jej już. Wyjąłem z kieszeni telefon i postanowiłem napisać do mojego przyjaciela.

Ja: Co u ciebie? :)

Louis: Dobrze, nie miałeś być na spotkaniu z Zoey?

Ja: Miałem.

Louis: Jesteś z nią?

Ja: Jestem.

Louis: To dlaczego piszesz ze mną?

Ja: Bo ona mnie nudzi. :_:

Louis: Jakie ty masz problemy. Gorzej niż laska w ciąży...

Ja: Widzę, że pomocy od ciebie nie dostanę. ><

Louis: Nie dostaniesz. xx

-Ignorowanie swojego rozmówcy jest niedopuszczalne, wiesz? – usłyszałem jej zirytowany głos.

-To my prowadzimy jakąś rozmowę? – zapytałem, lekko unosząc brew.

-Dobra, nie było pytania. Chodźmy do jakiejś restauracji na lunch, głodna jestem – mruknęła.

-Nie możemy iść do McDonalda? – zaproponowałem.

-Nie, nie możemy – próbowała odwieść mnie od mojego pomysłu.

-Dlaczego? – westchnąłem.

-Bo ja nie chce iść do McDonalda – wytłumaczyła.

-A ja nie chce iść do restauracji – prychnąłem.

-Rób co chcesz, ale ja idę do restauracji – odpowiedziała mi i wstała z ławki.

Obserwowałem jak odchodziła i rozważałem czy iść za nią. Nie lubiłem chodzić do restauracji, zawsze byli tam ludzie ubrani na galowo i panował tam ogólny przepych. Po kilku minutach kłócenia się ze sobą, wstałem z ławki i pobiegłem za Zoey. Nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać naszych stosunków. 

Witam w kolejnym rozdziale. xx Ogólnie to akcja się trochę rozkręca. :D 

Co sądzicie? 

Wesołych świąt ♥

No Control||h.s✔Where stories live. Discover now