Rozdział 10 ✓

1.1K 125 19
                                    

PERSPEKTYWA LYSANDRA

Siedziałem obok niej na kanapie, widziałem, jak nerwowo zaczęła bawić się swoimi palcami. Widziałem po niej, że to wszystko wywarło u niej negatywne emocje. Chciałem zostać przy niej jak najdłużej. Chciałbym jej jakkolwiek pomóc. Sprawa z Amber staje się bardzo niepokojąca a z tym chłopakiem... Będzie trzeba na niego uważać.

— Lysander... - powiedziała cicho, spuszczając głowę — czy mógłbyś nikomu o tym wszystkim nie mówić? — spytała się.

— Ale to trzeba komuś powiedzieć — powiedziałem zdziwiony i lekko zdenerwowany.

— Nie chce, żeby mój ojciec się dowiedział — dopowiedziała, nerwowo bawiąc się palcami — jest dość surowy — uśmiechnęła się nerwowo. Chwyciłem jej dłonie, momentalnie przestała się nimi bawić.

— Nie możemy czekać, aż Amber nie wymyśli czegoś innego — stwierdziłem. Spojrzała się na mnie błagalnym wzrokiem. Kiedy tak na siebie patrzeliśmy, po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Wzięła swoje dłonie z mojego uścisku i wyciągnęła telefon ze swojej kieszeni. Zauważyłem na wyświetlaczu, że dzwoni jej ojciec.

— Tak tato? — powiedziała cicho — wiem, będę czekać w domu — powiedziała po chwili, po czym rozmowa się zakończyła.

— To, co zamieszasz z tym zrobić? — spytałem się, siedząc nadal obok niej.

— Sama nie wiem — powiedziała ze smutkiem, kryjąc twarz w swoich dłoniach. Nie oznaczało to, że chciała płakać, bardziej była załamana. Objąłem ją jedną ręką, podskoczyła lekko na mój ruch. Opuściła swoje dłonie z twarzy i lekko przymrużyła oczy. Siedziałem trochę bez ruchu, moje serce szalało. Byłem bardzo blisko niej, a jej to nie przeszkadzało.

Poczułem, jak lekko zaczęła opierać się o mój tors, bałem się, że wyczuje moje bicie serca, nerwowo odwróciłem wzrok od niej. Po chwili zorientowałem się, że zasnęła. Zdziwiłem się, lekko odsunąłem ją ode mnie, kładąc ją całą na kanapę. Pewnie była zmęczoną tą całą sytuacją. Usiadłem na wolnym skrawku kanapy i wyjąłem ze swojej kurtki swój dziennik. Zacząłem kreślić swój nowy wiersz, do którego zainspirowała mnie białowłosa, która spała na kanapie.

Jej oczy zamknięte,

Które pokazują cierpienie,

Życiem niezadowoleniem,

Ból we mnie powoduję,

Jej ręce czerwone,

Życiem utracone...

Nie powinienem pisać czarnych scenariuszy. Chciałbym jej jakkolwiek pomóc, jednak ona nie chce pomocy od nikogo, odpuścić? Spojrzałem ponownie na Olgę, która spała. Jej klatka piersiowa lekko podnosiła się podczas oddychania. Niewinnie i bezbronnie zasnęła. Na zegarku dochodziła godzina dwunasta, postanowiłem, że zostanę do wieczora. Prawdę mówiąc, pomimo tego, że spała tuż obok mnie, czułem się przy niej zestresowany. Przybliżyłem się do niej, do jej twarzy. Co to za uczucie? Lekko schowałem jej jedno pasmo włosów na ucho, przez co widziałem jej całą twarz. Moje serce chciało wyskoczyć ze mnie. Z tego wszystkiego wyrwały mnie wibracje mojego telefonu. Szybko odsunąłem się od Olgi i wyjąłem telefon z kieszeni. Dzwonił Kastiel. Poszedłem szybko do innego pokoju, chyba to był pokój Olgi.

— Tak? — powiedziałem z cichym głosem po odebraniu telefonu.

— Gdzie ty jesteś? — spytał się czerwonowłosy, wiedziałem, że jest lekko wkurzony.

— Spokojnie, miałem mały problem — powiedziałem, myśląc, że tym go udobrucham.

— Jak „miałeś" to, czemu Cię nie ma! — wydarła się przez telefon Nina, największą fanka naszego zespołu, który tworzymy razem z Kastielem i Nathanielem.

— Twoja psychofanka nie daje mi spokoju, gdzie jesteś? — spytał się ze wkurzeniem.

— Nie będzie mnie dzisiaj już w szkole — stwierdziłem — powiedz, proszę Ninie, by nie przychodziła do naszej szkoły — dopowiedziałem — albo nie... Podejrzewam, że na nią nakrzyczysz — powiedziałem przez telefon.

— Co do nakrzyczenia to jeszcze się hamuję — poczułem, że uśmiecha się w swój buntowniczy sposób — ale wiedz jedno, za mój „miły" charakter przychodzisz jutro do mnie na piwo — powiedział z zadowoleniem w głosie — i bez wykrętów — dodał. Zastanowiłem się przez chwile, rzadko kiedy piłem.

— Dobrze, obiecuje — powiedziałem, wiedząc, że mi tego nie daruje, chwile po tym się rozłączył.

Rozejrzałem się wokół siebie, wszystkie rzeczy uporządkowane. Na niektórych półkach znajdowały się zdjęcia Olgi wraz z jej ojcem. Przyjrzałem się jego osobie i wiedziałem, że skądś go kojarzę. Czy nie jest prezesem największego wydawnictwa? Zdziwiłem się, ale patrząc na to, że mógł pozwolić Oldze na zamieszkanie osobno nawet blisko szkoły, to właśnie potwierdziłem sobie te przypuszczenia. Zastanowiłem się, jak spędzić ten czas będąc u Olgi.

PERSPEKTYWA OLGI

Przebudziłam się, lekko otwierając oczy, spojrzałam na szafkę, na której stał telewizor wraz z małym zegarem. Dochodziła czternasta godzina. Zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą i się przeciągnęłam. Poczułam zapach sosu pomidorowego, zdziwiona zaczęłam się rozglądać po pokoju. Zauważyłam Lysandra, który stał przy kuchence. Wstałam z kanapy i podeszłam do niego, po cichu spoglądając zza jego pleców, co gotuje.

— Wiesz, że nie musiałeś — powiedziałam, po czym szybkim ruchem odwrócił się do mnie z wystraszoną mina.

— T-Tak, ale wiesz — zaczął — i tak nie mogłem wyjść — powiedział lekko zestresowany, spojrzałam się na niego pytająco — nie mógłbym zostawić Cię z otwartymi drzwiami — powiedział, lekko zawstydzony drapiąc się po karku. Usiadłam przy wyspie kuchennej, przypominając sobie, co się wydarzyło, zanim zasnęłam. Ze skupioną miną rozmyślałam to, nie wiedząc, kiedy postawił przy mnie talerz z makaronem i sosem pomidorowym.

— Jedz, bo ostygnie — powiedział Lysander wyrywając mnie ponownie z zamyśleń — pomyślałem, że wiesz — zaczął, nawijając na swój widelec makaron — mógłbym odprowadzać Cię po szkole do domu.

— Ale tak każdego dnia? — spytałam się — Nie, nie — szybko się nie zgodziłam na to.

— Ten chłopak z parku, na pewno nie odpuści — powiedział w moją stronę, jedząc — A z Amber...

— Wolałabym, aby ta sprawa po prostu ucichła — przerwałam mu wypowiedź, na co zmartwiony spojrzał na mnie. Wiedziałam, że nie będzie chciał tego tak zostawić — Dobrze — powiedziałam po dłuższej chwili — Czy jak będziesz mnie odprowadzać po szkole, to nikomu nie powiemy o tej sytuacji z Amber? — spytałam się, z nadzieją.

Ciężko westchnął na moją prośbę.

— Dobrze — powiedział — Ale wiedz, że nie podoba mi się to rozwiązanie — stwierdził, zabierając puste talerze i od razu je zmywając — będę musiał już się zbierać do domu — powiedział białowłosy.

— Ja dokończę — powiedziałam w jego stronę, szykując rzeczy do mycia. Chłopak skierował się do głównych drzwi domu i włożył buty.

— To do jutra? — spytał się.

— Tak, do jutra — powiedziałam z lekkim uśmiechem — i dzięki, za dzisiaj — dopowiedziałam, kiedy otwierał już drzwi.

— Naprawdę, nie masz za co dziękować — odwzajemnił, również uśmiechem wychodząc z mieszkania. 

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Where stories live. Discover now