Rozdział 14 ✓

812 118 11
                                    

PERSPEKTYWA KASTIELA

— Jak zwykle, spóźniony — powiedziałem, otwierając mu drzwi od mieszkania.

Wszedł do środka, zdejmując z siebie buty oraz bluzę, niecodzienny widok, widząc go w krótkiej ciemnozielonej bluzce. Gestem ręki zaprosiłem go w głąb pokoju i wskazałem na ciemnobrązową kanapę, by usiadł obok mnie.

— Zdążyłem zamówić pizze — powiedziałem, biorąc z popielniczki spalonego do połowy papierosa.

— Przepraszam, byłem u Olgi — powiedział zawstydzony, drapiąc się po swoim karku.

— U Olgi — powiedziałem ze swoim jakże pięknym i zadziornym uśmiechem, na co lekko zaczerwienił się na twarzy. Szturchnąłem go z lekkim rozbawieniem, podając mu jedną z puszek piwa — nie bądź baba — powiedziałem dalej rozbawiony, oboje otworzyliśmy puszki piwa, a ja włączyłem telewizor, który był przed nami. W pokoju panował lekki półmrok, a telewizor jeszcze bardziej rozświetlał nam przestrzeń — nawet nie wiesz, kto mnie dzisiaj odwiedził — powiedziałem w stronę białowłosego, biorąc pierwszy łyk piwa.

— Mam zgadywać? — spytał się, również biorąc łyk z puszki.

— Debra dziś zawitała — powiedziałem, po czym spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.

— Po co ona tu była? — powiedział dwukolorowo oki.

— Odwiedzić swojego byłego — powiedziałem ze swoim łobuzerskim uśmiechem, na co spojrzał się jeszcze dziwnie. Odwróciłem od niego wzrok, kierując go na telewizor, już wiedziałem, że dostanę od niego wykład.

— Wiesz, jaka jest Debra — zaczął — znów owinie Cię wokół palca i wykorzysta — powiedział w moją stronę — na pewno chcesz powtórkę z rozrywki? — spytał się z lekkim oburzeniem.

— Skończ... Wiem, jak mam o siebie zadbać — powiedziałem, dopijając ostatnie łyki puszki. Wzdychnął na głos białowłosy. W telewizji pokazywali pogodę na kolejne dni, Lysander, jak to Lysander znów zamyślony i nie wmówi mi, że tym razem myśli o nowym utworze dla zespołu. Szturchnąłem go, wybudzając z transu. Z kąta salonu wstał mój pies, Demon, owczarek francuski. Cenie sobie tego psa, zawsze był ze mną, nie to, co rodzice.

— Co u Olgi? — spytałem go.

— W-Wszystko dobrze — powiedział z lekkim zdziwieniem, biorąc kolejny łyk puszki.

— A między wami? Coś iskrzy? — zadałem kolejne pytanie, po czym zakrztusił się piwem, na co poklepałem go po plecach.

— Między nami? — otworzył szeroko oczy — Sugerujesz coś? — spytał białowłosy, na co uniosłem dłonie w geście obronnym.

— Nie udawaj — powiedziałem pewny siebie — przecież widać, że trzymacie się blisko — powiedziałem, zakładając rękę za głowę.

— Jest po prostu bliską znajomą — powiedział, na co podniosłem jedną brew.

— Tylko? — dopytałem i wziąłem kolejną puszkę piwa.

— A-a co Cię tak to interesuje — powiedział, powoli czerwieniąc się na twarzy.

— Zbyt dobrze Cię znam Lysander — powiedziałem z przekonaniem — no i rzadko kiedy jesteś tak blisko innej dziewczyny — dokończyłem, otwierając nową puszkę, po czym zapadła między nami cisza.

W tym czasie zdążyła przyjechać pizza, którą od razu położyłem przed kanapą.

— Może przenocujesz? — spytałem się białowłosemu — bym Ci doradził w sprawie Olgi — powiedziałem, zajadając pierwszy kawałek pizzy.

— Co chciałbyś wiedzieć? — spytał Lysander z zachrypniętym głosem trzymając ciągle to samo piwo od początku spotkania.

— No nie wiem — powiedziałem — może po kolei? — wiedziałem, że Lysander czuje zażenowanie, sam nie lubiłem wydobywać z niego tych informacji. Wiedziałem, że prędzej czy później dojdzie do wszystko do skutku albo i nie, z Lysandrem nigdy nic nie wiadomo.

— Dobra... — zaczął dwukolorooki — to w sumie było pierwsze nasze spojrzenie, wtedy w parku, kiedy na siebie wpadliśmy — przerwał, trzymając pustą puszkę w obu dłoniach — wtedy poczułem takie dziwne uczucie w sercu — dokończył.

— Zawsze to wszystko trzymałeś w sobie, a tu proszę — powiedziałem, podając mu puszkę napoju — W takim razie, co dalej? — spytałem z zadziornym uśmiechem.

— Co dalej? — spytał zdziwiony.

— No, co dalej z tym faktem zrobisz — powiedziałem, zakładając nogi na stolik do kawy. Po dłuższej chwili ciszy zaczął.

— Sam nie wiem — stwierdził — co mógłbym zrobić? — spytał się smutny.

— Wiesz, jakbym ja tak miał, to bym od razu zabierał się do pracy — powiedziałem rozbawiony — ale że Ty, nie jesteś mną — zacząłem — to czuje w kościach, że będzie ciężej — zakończyłem, sięgając po kolejny kawałek pizzy.

— Boję się, że prędzej coś zepsuje, niż wiesz... — powiedział z lekkim podłamaniem.

— Zawsze się wahasz, na pewno chcesz tym razem odpuścić? — spytałem się, wyciągając papierosa z pudełka.

— Nie mówię, żeby się poddać, ale nawet nie wiem, czy jeżeli bym spróbował coś zadziałać to, czy by mnie nie odrzuciła... — dokończył.

— Dobrze powiedziane, o ile byś spróbował, wtedy byś się przekonał — powiedziałem z obojętnością, zapalając papierosa.

— Oj proszę Cię — powiedział z lekkim oburzeniem — tylko takie rady potrafisz dawać? — dokończył, dopijając do końca piwo.

— Nie — powiedziałem krótko — ale mam jedną kluczową i ważną rade dla Ciebie.

— Tak? — zdziwiony spojrzał na mnie.

— Jeżeli ty się nią nie zainteresujesz to, kto inny to zrobi — powiedziałem, wzruszając ramionami. 

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Where stories live. Discover now