2.11

408 41 9
                                    

Zastanowiłem się nad tym, czy powiedzieć o tym Oldze. Lepiej będzie, jak o tym nie będzie wiedzieć. Przeze mnie mogą się pokłócić, a ja nie chcę się na nikim wyzywać...

- H- hej, Lys... - powiedziała słodkim głosem, moje policzki zaczęły piec, przez co dziękowałem godzinie, że tego zbytnio nie widać. Obróciłem głowę w jej stronę, a ona badała moja twarz - d-dziękuję, że się tak przejmujesz moim zdrowiem - powiedziała, prawie szeptem odwracając ode mnie głowę.

Wtedy wziąłem ją za jedną rękę, gładząc kciukiem dawne rany, na co spojrzała się na mnie, z lekkim smutkiem.

- Co by nie było, zawsze, będę przy tobie - powiedziałem z uśmiechem, na co poczułem, jak jej drobne ciało przytuliło się do mnie...

Odwzajemniłem szybko uścisk, wiedząc, że takie chwile zdarzają się bardzo rzadko...

Wiedząc, że pewnie mnie nie wybierze...

- Idź jeszcze spać - powiedziałem jej, kiedy się lekko odsunąłem.

- Nie, już nie zasnę - powiedziała, wstając z łóżka, podchodząc do okna - właściwie... To jeżeli założę grubą bluzę, a do tego kurtkę, too... Będziemy mogli zobaczyć wschodzące słońce? - spytała się, odwracając się do mnie z lekkim uśmiechem.

- Olga...

- Dwie bluzy - pokazała dwa palce z jeszcze większym uśmiechem, nie mogłem się nie zgodzić...

- Oki... Ale nie będziemy długo - uprzedziłem ją - nie powinnaś jak na razie wychodzić, tym bardziej że nad ranem nie jest zbytnio ciepło - powiedziałem w jej stronę, kiedy zmieniła szybko spodnie na długie legginsy wraz z dwoma umówionymi bluzami i kurtką.

- Wiem - powiedziała, zapinając bluzy - ale... co się nie robi, by raz to zobaczyć, całkowicie w nowym miejscu - powiedziała, wychodząc z pokoju, a ja podążałem za nią.

- Nawet ryzykując pogorszeniem się stanu zdrowia? - wypytywałem ją, kiedy wkładaliśmy buty.

- Nawet - powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się na najbliższe molo.

- Co tak w ogóle się stało, że tak wcześnie wstałeś? - spytała się z ciekawością.

- Kichnęłaś - powiedziałem rozbawiony.

- N-naprawdę? - powiedziała zdziwiona - przepraszam...

- N-nie masz za co - uprzedziłem ją - n-nawet słodko kichasz - powiedziałem szybko, przez co zabłądziłem w myślach, ja naprawdę to powiedziałem?! - z-znaczy! Ja nie! Em...

Zachichotała pod nosem, kiedy zbliżaliśmy się do końca molo... Oparliśmy się o murek i patrzeliśmy w morze.

Ostatnio naprawdę samego siebie nie poznaję...

- Nad czym tak myślisz? - powiedziała, lekko mnie szturchając.

- N-nad niczym ważnym - powiedziałem, po czym dostałem mocno w ramię - z-za co? - spytałem się zdezorientowany.

- Za to, że mnie się nie kłamie - powiedziała z aktorską, oburzoną miną, przez co oboje się roześmialiśmy.

Nastała między nami chwilowa cisza, którą przerwała białowłosa.

- Wiec? - spytała się, przeciągając każdą literę tego słowa.

Nie powinienem jej tego mówić... Wolałbym pierw porozmawiać z osobą... Która poradzi mi co mam w tej sytuacji zrobić...

- W-wiesz, naprawdę się zmartwiłem tym, że bez żadnego słowa wybiegłaś z domku, a potem wróciłaś i to jeszcze w deszczu - powiedziałem w jej stronę, spojrzeliśmy się na morze, gdzie wschodziło słońce.

- Chyba nie było aż tak źle... - powiedziała lekko zawstydzona.

Roześmialiśmy się, po czym wróciliśmy do domku. Ciągle myślałem jak to wszystko rozegrać, by nie było, że mi zależy by była ze mną...

- Lys, odpływaaasz - powiedziała Olga, podając mi gorącą herbatę, wtedy telefon na blacie dał znajomy dźwięk, dając znak nowej wiadomości, chwyciła swój telefon, po czym przeczytała wiadomość, szybko odpisała, chowając go do kieszeni. Spojrzałem się na nią z zaciekawieniem.

- To tylko tata pisał - powiedziała, biorąc łyka herbaty.

Było już dobrze po siódmej gdzie pierwszą... Drugą dzisiaj spotkaną osobą został Armin.

- Ohayo! - krzyknął na całą kuchnie - oj... nie ten kraj... - powiedział Armin, na co wszyscy się roześmialiśmy. Wziął z lodówki jogurt i usiadł koło mnie - zapomniałem łyżeczki - poczochrał się po swoich włosach, kiedy zamierzał już wstać, ale Olga go wyprzedziła, i podała mu łyżeczkę - dzięki - powiedział w jej stronę, z lekkim uśmiechem.

Przygotowaliśmy dużo kanapek, które postawiliśmy na stole w salonie. Nasi współlokatorzy zaczynali się zbierać i zasiadać do stołu. Naprzeciwko mnie usiadł Kentin...

Czułem jego obrzydliwy wzrok, który zahaczał na Oldze, która o niczym nie wiedziała...

- Kas, musimy pogadac - szepnąłem mu na ucho, kiedy obaj wstaliśmy, tłumacząc, że idziemy na krótki spacer...

Oddaliliśmy się od domku, gdzie jeszcze się upewniłem, że nikogo w okolicy nie ma...

- Dzisiaj rano Kentin powiedział mi... Coś bardzo niestosownego... - powiedziałem pół szeptem, ze skwaszoną a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem, chciał słuchać dalej - powiedział, znaczy, ja tak czuję, że chce się rywalizować o Olgę... Że ma wygrać lepszy - powiedziałem, całkiem poważnie, na co Kastiel zaczął gładzić skronie.

- Chyba nie masz zamiaru odpuścić - powiedział, oglądając się za siebie - jeżeli to tak zostawisz, to na pewno ją stracisz - powiedział, wracając na mnie wzrokiem.

- J-ja nie chce w tym brać udziału - uprzedziłem go - O-olga wybierze tego, z którym będzie szczęśliwa... - powiedzieli smutno.

Patrzyliśmy na siebie w ciszy.

- Jesteś walnięty - powiedział z lekkim uśmiechem, obejmując mnie przyjacielsko ramieniem - mam nadzieję, że Olga wybierze ciebie - powiedział cicho, kiedy wchodziliśmy do domku.

Każdy siedział na kanapach, wtedy do Olgi niebezpiecznie zbliżył się Kentin. Rozmawiali o czymś, patrzyłem na nim, siedząc w kuchni przy wyspie kuchennej. Wiedziałem, że co już szykuje...

/ Perspektywa Olgi /

Pogoda dzisiaj nie dopisywała, jak zwykle na każdym takim wyjeździe pogoda akurat się psuje. Pewnie, kiedy wyjedziemy, zacznie być o wiele lepiej. Kentin dzisiaj się dziwnie zachowuje, od tamtego czasu kiedy spotkaliśmy się w Breście, to chce odbudować naszą przyjaźń.

- Pójdziemy na plażę? - spytał się Kentin, kiedy siedzieliśmy na kanapie.

- No oki... Tylko trochę wieje...

- To nic - powiedział z wielkim uśmiechem, kiedy założyliśmy kurtki i wyszliśmy z domku.

Przeszliśmy przez mokry piach, pomimo słońca to i tak było zimno...

Wtedy Kentin zatrzymał się, chwytając moją rękę. Przestraszyłam się tego i tego, co może się za chwilę stać...

Zamyślił się na moment, gdzie znów wrócił wzrokiem na mnie.

- Wracajmy już lepiej...  

|#4MARATONU|

⭐?

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Where stories live. Discover now