2.18

395 39 34
                                    

Zapowiadał się piękny poranek. Przez liście w mieście przeszywało się wysokie już na niebie słońce. Szłam ścieżką w stronę pobliskiego sklepu, tuż koło domu mojego taty.

Po chwili zauważyłam pewną postać przed sobą, która przyśpieszyła kroku w moją stronę.

Chciałam zignorować ten fakt i w pewnym momencie skręciłam w ścieżkę, przez którą miałam dłuższą drogę do upragnionego sklepu.

Ale gość, który zaczął mnie śledzić, zatrzymał mnie, ciągnąc za moją czarną bluzkę. Odwróciłam się w jego stronę.

- W końcu cię spotkałem! - powiedział uśmiechnięty Dake.

W duchu modliłam się, żeby jednak to nie był on.

- Teraz możemy sobie wyjaśnić to, czemu ode mnie uciekłaś z kawiarni - powiedział z obudzoną miną, wymachując rękami.

- Nie muszę niczego wyjaśniać - powiedziałam z również obudzoną miną ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.

Chwycił mnie za rękę dosyć mocno, przez co jęknęłam z bólu, przypominając sobie stare rany przy nadgarstku.

- Nie będziemy tak rozmawiać - uprzedził mnie z dziwnym wzrokiem.

Po chwili zauważyłam, jak Dake zostaje ode mnie odepchnięty, a zarazem upada na ziemie.

- L-Lys? - powiedziałam z niedowierzaniem, spoglądając na jego osobę.

- Możesz się nie wtrącać? Ta sprawa jest między mną a Olgą - powiedział Dake, wstając i otrzepując się z ziemi.

- Nie, nie mogę - powiedział poważnym tonem.

Podeszłam dosyć szybkim krokiem do Lysandra, a zarazem po chwili poczułam, jak on sam chwyta mnie za rękę i wyprowadza na właściwą ścieżkę do sklepu, zostawiając Dake w tyle. Szliśmy dosyć szybko. Wyglądało to nawet na to, jakby Lysander mnie za sobą ciągnął.

Po chwili znajdowaliśmy się już przy sklepie, gdzie zwolniliśmy już tempa.

- Dzisiaj przecież ci mówiłem, że pójdę z tobą do sklepu - powiedział, biorąc koszyk sklepowy.

- W-wiem, ale pomyślałam, że już pójdę sama i nie będę zawracać ci głowy - powiedziałam z lekkim uśmiechem, wiedząc, że ta odpowiedz, mnie nie usprawiedliwia.

Wzdychnął głośno, masując jedną ręką skronie swojej głowy. To oznacza to, że go tym zdenerwowałam...

- J-ja obiecuje, że już tak nie zrobię, tylko się nie gniewaj - powiedziałam szybko w jego stronę, mając nadzieje, że go tym uspokoję. Po chwili poczułam jego dłoń na moim czubku głowy.

- Spokojnie - powiedział z uśmiechem na twarzy - nie potrafiłbym długo się na ciebie gniewać - odwrócił się, zostawiając mnie w tyle.

Dorównałam szybko jego krokom.

Kupiliśmy wszystko, co będzie nam potrzebne do podróży. Po czym razem ruszyliśmy do domu mojego taty. Wszystkie spakowane już rzeczy czekały w aucie, jedynie co nam brakuje to nas w tym samochodzie. W towarzystwie Lysandra czułam się już bardziej swobodnie.

Wchodząc przez furtkę, zauważyłam przy drzwiach domu Nine, z obrażoną miną. Po chwili za nią znalazła się partnerka mojego taty, ciepło uśmiechając się do nas. Wtedy wiedziałam, że to będzie czas na pożegnanie się.

- Tak się cieszę, że miałam okazję cię poznać - powiedziała partnerka ojca - mam nadzieje, że nie jeden raz przyjedziesz do nas - dokończyła z wielkim uśmiechem.

- Wsiadajcie, jeżeli przed szesnastą chcecie być w mieście - powiedział tata, który już siedział za kierownicą.

- Ja również jestem zadowolona, że mogłam panią spotkać - powiedziałam, odwzajemniając uśmiech kobiety.

Po chwili znalazłam się już w samochodzie, gdzie również znajdował się za mną Lysander.

Po dość długiej już jeździe cisze rozlegającą się w samochodzie przerwał mój tata.

- To, co będziecie robić przez resztę wakacji? - spytał się, spoglądając przez lusterko na Lysandra.

- Będzie trzeba jak najlepiej te dni wykorzystać... - powiedział Lysander.

- Racja, już niedługo szkoła - stwierdziłam w stronę Lysandra.

/ Perspektywa Lysandra /

Nie o to mi chodziło...

Zatopiłem się w myślach, spoglądając przez okno. Chciałem zarazem wyznać jej miłość w pięknym miejscu, gdzie zapamięta tę chwilę na zawsze. Niestety, wszystkie moje pomysły są związane z wysokimi kosztami... Gdzie prawdopodobnie musiałbym zacząć pracować...

Zanim się obejrzałem, znaleźliśmy się już w znanym nam miejscu. Miasto wyglądało tak samo, jakby zatrzymał się czas.

Nie tylko to się zatrzymało...

Stosunki między mną a Olgą zostały takie same, jakie były...

Przystanęliśmy centralnie pod domem Olgi. Wysiadłem od razu, wypakowując torby moje i Olgi, nie nasłuchiwałem się rozmowie między Olgą a jej tatą. Stanąłem centralnie za plecami Olgi, z dwoma torbami już trochę bardziej zainteresowany rozmową.

- Dobra, nie będę już zajmował czasu, bawcie się dobrze - powiedział mężczyzna, który mówiąc te słowa, spojrzał na mnie wzrokiem, przeszywające mnie przez całe ciało. Zmroziło mi to krew w żyłach.

- Jak coś to możesz zawsze dzwonić - powiedziała Olga z wielkim uśmiechem na twarzy. Mogliśmy teraz tylko widzieć, jak ojciec Olgi odjeżdża spod kamienicy, a my razem ruszyliśmy do mieszkania białowłosej.

Spojrzałem na nią, jak odkłada swoje kluczyki na blacie w kuchni. Obserwowałem jej każdy ruch. Stałem ciągle w przejściu, zahipnotyzowany w jej osobę.

- Co tak stoisz, wejdź - powiedziała rozśmieszona, kiedy stałem z dwoma torbami przy drzwiach - chcesz coś do picia? - spytała się, kiedy wyjmowała szklanki z szafki.

- P-pewnie - powiedziałem, po czym podszedłem do kuchni, gdzie nalewała soku. Chciała już wsiąść szklanki, ale nie będę stał bezczynnie, wiec pierwszy je chwyciłem i zaniosłem na stolik, który był przed telewizorem, gdzie razem usiedliśmy na kanapie.

W pomieszczeniu górowała cisza, która między mną a Olgą była już znajoma. Nie chciałem już tego, nie chciałem już tej ciszy między nami.

Nie chciałem zarazem się narzucać pomysłami. Nie chciałem zarazem mówić nagle tylko wtedy, kiedy już czuje jak między nami, panuje cisza.

- Wiec...

- Oj nie - powiedział od razu z lekko obrażoną miną. Nie wiedziałem, o co chodzi i spojrzałem się na nią z wielkim zdziwieniem - nie zaczynaj znowu zdania od "wiec"... - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, ciągle udając obrażoną, co jej nie wychodziło.

- Ah tak? - powiedziałem z lekkim grymasem na twarzy, po czym przybliżyłem się do Olgi - teraz będziesz na mnie obrażona? - spytałem się żartobliwie.

- Tak, właśnie tak - powiedziała, ciągle udając obrażoną z uśmiechem na twarzy.

- To jak mam naprawić swój błąd? - spytałem rozbawiony tą sytuacją.

- Hym... No nie wiem... - powiedziała teatralnie - O! Puki jest ładna pogoda, to możesz odkupić swoje winy, wybierając mnie na spacer! - klasnęła dłońmi radośnie.

- Mogłaś powiedzieć od razu - powiedziałem od razu, gdzie chwyciłem ją za rękę i poszliśmy w stronę drzwi.  

/ OHAYO /

Witam się tak tylko, bo nic w sumie nie mam do powiedzenia xD

Jeżeli chcecie usłyszeć mój głos i jak pogrywam w gry to zapraszam na kanał WekusoPlay 

Taka chamska reklama xD

Pani mego serca - Słodki Flirt  |1&2|Onde as histórias ganham vida. Descobre agora