Czterdzieści pięć

15.1K 1K 39
                                    

Minął tydzień od wybudzenia się Harry'ego ze śpiączki. Codziennie go odwiedzam, wydaje się, że wszystko wraca do normy.

-Przyniosłaś mi żelki, o które cię prosiłem? - zapytał zielonooki na wstępie, gdy przyszłam go odwiedzić.

-Dobrze wiesz, że nie powinieneś ich jeść.

-Zła z ciebie przyjaciółka - powiedział naburmuszony.

-Skoro jestem taka zła nie dostaniesz sernika - stwierdziłam próbując zachować przy tym powagę.

-Nie to miałem na myśli... Kocham cię jak siostrę, wiesz o tym?

-I co w związku z tym?

-Ty mnie też kochasz, prawda?

-Jestem na ciebie skazana.

-W takim razie jesteś zmuszona dać mi ten sernik - uśmiechnął się. - Wiesz, jako udowodnienie twojej bezgranicznej miłości do mnie.

Pokręciłam głową z politowaniem, ale wręczyłam mu opakowanie z ciastem w środku. Chłopak zaczął rozpakowywać, a po chwili skończył ze smakołykiem w buzi.

-Bardzo dobry.

-Nie mów, kiedy jesz - przewróciłam oczami. To było tak cholernie charakterystyczne dla Harry'ego. Nie potrafi się zamknąć nawet podczas posiłku. Ale prawdę mówiąc brakowało mi tego.

Rozmyślenia przerwał mi dzwonek telefonu.

Przychodzące połączenie od Mama czy chcesz odebrać?

Zmarszczyłam brwi, nie sądziłam, że doczekam się dnia, w którym moja matka do mnie zadzwoni. Zwykle mnie olewała, jedyne co ją obchodziło to moje oceny.

Tak.

-Halo?

-GDZIE TY SIĘ PODZIEWASZ MŁODA DAMO? RANO WYRAZIŁAM SIĘ JASNO, ŻE PO SZKOLE OD RAZU DO DOMU.

- Nie rozmawiałyśmy rano - wywróciłam oczami.

-Nie pyskuj. Wracaj do domu natychmiast. Dzwoniła do mnie matka Harry'ego i opowiedziała o twoim wybuchu.

-To... To było jednorazowe, jestem w odwiedzinach u Hazzy.

-Nie obchodzi mnie to. Masz wracać, w przeciwnym razie będziesz miała szlaban.

-Nie możesz - nie dokończyłam wypowiedzi, ponieważ moja rodzicielka się rozłączyła. - Jestem już pełnoletnia - mruknęłam.

-Co się stało? - zapytał zaciekawiony chłopak.

Przejechałam palcami po kosmyku włosów.

-Muszę wracać. Twoja mama naskarżyła na mnie... Poza tym ostatnio często zrywam się ze szkoły.

-Ty? Zrywasz się? Rzeczywiście dużo mnie ominęło...

-Zrywam się dla ciebie dupku - zaśmiałam się. - Ale teraz muszę już spadać, jeśli chce przeżyć spokojnej starości.

-Spoko, ale przyjdziesz jutro?

-Obiecuję.

-Na mały paluszek? - uśmiechnął się niewinnie.

-Tak. Na mały paluszek - powiedziałam, i złączyłam nasze palce.

We'll shine togetherDonde viven las historias. Descúbrelo ahora