Rozdział 3 Miejsce, zdobyte odwagą

35K 1.9K 270
                                    

  Monochrome Factor Opening - HD  

Powiedźcie mi moi kochani. Wolicie by rozdziały pojawiały się rano czy po południu?

— Nina —

W chwili, kiedy zadzwonił dzwonek, zerwałam się z swojego miejsca jak poparzona i z szybkością światła opuściłam pomieszczenie. Nauczyciel posłał mi po raz ostatni wściekłe spojrzenie, a ja przewróciłam zrezygnowana oczami.

— Głupi wilkołak... — burknęłam, jak mała dziewczynka.

Chciałam już odejść, lecz poczułam czyjś dotyk na swojej dłoni.

— Nina! — zawołała oburzona Lucy. — Obiecałaś, że pogadam na przerwie, tak więc...

Westchnęłam, oddalając się od niej o dwa kroki w tył.

— Ta... Pamiętam. Więc co chcesz wiedzieć? — zapytałam, opierając się plecami o pobliską ścianę.

Na twarzy mojej przyjaciółki pojawiło się skupienie. Postanowiłam dać jej chwilę do namysłu. Obserwowałam jak reszta uczniów przemierza korytarz, po czym znika — pojawiając się w innym miejscu. Uśmiechnęłam się nie znacznie. Z perspektywy kogoś obcego ta szkoła, wydaję się zwyczajna. Jednak ja wiem, że wcale taka nie jest. Bo przecież, w jakiej normalnej szkole nauczycielka łamie uczennicy żebro? W żadnej. Jednak to nie jest zwyczajna szkoła. To ośrodek, który ma na celu kontrolowania tych, którzy mogą zagrozić społeczeństwu wilkołaków.

Dotknęłam dłonią miejsca, w którym czułam delikatny ból. Na szczęście ktoś był na tyle mądry i wymyślił coś takiego jak tabletki z wilczą krwią. Oczywiście, żaden wilkołak nie dodaje do nich swojej krwi! Nazwano je tak, ponieważ tak jak — prawdziwa — wilcza krew wspomaga regeneracje organizmu. Nie wiem, z czego są robione i kto jej wymyślił, lecz jestem jednego pewna są one strasznie drogie. Jedna taka tabletka jest warta pięćdziesiąt banknotów, tak, więc ja zwykła uczennica nie mogę sobie pozwolić na ich kupno. Jednak stać na to panią Dolores, która — najprawdopodobniej — podała mi jedną z nich w chwili, kiedy byłam nieprzytomna. Fakt, jej czyn mógł mnie kosztować życie, lecz z drugiej strony przecież i tak mogłam zginąć.

— Już wiem! — krzyknęła niespodziewanie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nie spodziewałam się jej głosu. — Powiedź mi, czy Grzyb gadał o tym morderstwie, o którym niedawno nam opowiadałaś? — zapytała, a ja pokręciłam rozbawiona głową. — No co?

Nie wierzę w tą dziewczynę.

— Masz możliwość zapytania mnie o wszystko, lecz i tak pytasz mnie o coś, o czym już słyszałaś? Nie uważasz, że jest to zabawne? — zapytałam, powstrzymując śmiech.

Policzki Lucy zaczerwieniły się, a po chwili usłyszałam brzęk bransoletki na jej ręce. Zielonowłosa kochała biżuterie jak mało, kto i mała jej bardzo dużo. Uważała, że dzień bez choćby jednej bransoletki i łańcuszka jest dniem straconym.

— Nie! — zaprotestowała. — Przecież w kwestii tej kobiety i tak nic mi nie powiesz tak więc, wolę cię zapytać o coś, o czym może ze mną porozmawiasz. Choć... w twoim wypadku rozmowa składa się z dwóch zdań wypowiedzianych przez ciebie.

Wzruszyłam ramionami.

— Dobra, dobra. Nie marudź — oznajmiłam. — A odpowiadając na twoje pytanie, to tak. Będę opowiadać jakiemuś knypkowi o tym morderstwie.

Jej brązowe oczy, powiększyły się, przez co wyglądały jak dwie pięciozłotówki. O nie... Jej reakcja nie oznacza niczego dobrego...

— Może spotkasz wybranka swojego serca. — Spojrzałam na nią jak na chorą psychicznie. — No co? Przecież to bardzo prawdopodobne!

Prychnęłam, wkładając dłonie do kieszeni.

— Wiesz doskonale, że ludzie nie mają swoich Bratnich Dusz — przypomniałam, a ona pokręciła przecząco głową.

— Ty nigdy się nie nauczysz... — mruknęła, a ja uśmiechnęłam się głupio. — To nie „Bratnie Dusze" tylko „Klirdisys"!

Złapałam się za głowę.

— Może mi ktoś powiedzieć, jaka jest różnica pomiędzy tymi dwoma terminami? — zapytałam, a ona położyłam swoje dłonie na biodrach.

— Przecież to zasadnicza różnica! Takich słów jak „Bratnia Dusza" już od dawana się nie używa!

Westchnęłam. Wiedziałam, że dalsza kłótnia z zielonowłosą nie ma głębszego sensu. Przecież i tak nie przekonam jej do swoich racji. Zbliżyłam się do niej o krok.

— Uważaj sobie, co chcesz, lecz nie zmienisz mojej opinii na ten temat — zapewniłam.

Na jej twarzy pojawiła się rezygnacja.

— Wiem to... — wyszeptała. — Czasami zastanawiam się, dlaczego taka jesteś? Dlaczego nie idziesz według danych tabel i wykresów? — Uniosłam wyżej brwi. Nie mogła znaleźć odpowiedniejszej pory na takie wyznania? — Wiesz... Kiedyś uważałam, że jesteś stuknięta, lecz teraz... teraz wiem, że gdybyś się z wszystkimi zgadzała nie byłabyś sobą. Jesteś niezwykła i to się ceni. — Dotknęła mojego ramienia. — Nigdy się nie zmieniaj, Nino.

Pierwszy raz od bardzo długiego czasu słyszałam by Lucy wypowiadała  coś tak poważnym tonem. Oddaliłam się od niej o parę kroków i posłałam złośliwy uśmiech.

— Nie martw się o mnie, bo nikt nie jest w stanie mnie zmienić — oznajmiłam. — Zbyt dużo przeszłam, by pozwolić jakiejś osobie zamienić mnie w jakiegoś dennego robota. Za to ty... — szepnęłam. — Ty, Lucy jesteś... jesteś... małą i nieodpowiedzialną dziewczynką. — Na jej twarzy pojawiło się zdezorientowaniem, a ja wykorzystując jej stan pstryknęłam ją w czoło.

Odeszłam od niej na jakiś metr, po czym machnęłam dłonią — żegnając się.

— Co... Osz ty! — wrzasnęła, a ja się zaśmiałam. — Gdzie teraz niby idziesz?! Do cholery, Nina wracaj tu! Przecież lekcje się jeszcze nie skończyły!

Wzruszyłam ramionami, po czym zaczęłam biec. Usłyszałam za sobą tupot stup — co mogło świadczyć, że Lucy rzuciła się w pogoń za mną. Kiedy stanęłam w portalu, pomyślałam o dziedzińcu i już po chwili się na nim znalazłam.

Z szybkością światła, skierowałam się na tył budynku, a tam przeszłam przez starą metalową bramkę. Za ogrodzeniem znajdował się piękny ogród, który szczerze kochałam. Było to chyba jedyne miejsce, które lubiłam w tej szkole. Było piękne, a dodatkowo nikt o prócz mnie o nim nie wiedział. A może lepiej powiedzieć, że nikt z tej szkoły — oprócz mnie — nie ma odwagi by złamać zakaz napisany na starej blaszce znajdującej się przed furtką? Tak, chyba tak jest trafniej.

Położyłam się na miękkiej trawie i uniosłam do góry dłoń. Światło słoneczne padało na moją twarz, a ja się uśmiechnęłam. To miejsce jest cudowne i dodatkowo tylko moje. Z tą myślą zamknęłam oczy — tym samym zasypiając.

CDN

W kolejnym rozdziale przesłuchanie, lecz Nina nie spotka się w nim z Alfą. Ich spotkanie będzie wywołane charakterem Niny, a także kłopotami, w jakie się wpakuje. Klaus jednak przybył do strefy 897 i niedługo nadejdą skutki jego przybycia... Czy Nina pogodzi się z swoim losem? Któż to wie? (Na pewno nie ja!) W poniedziałek kolejny, tak więc do zobaczenia!

(Data opublikowania tego rozdziału: 13.01.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz