Rozdział 25 Uratuję ją, dla ciebie

22.9K 1.5K 88
                                    

  FAIRY TAIL - Lucy Heartfilia "Lights"  

— Nina —

— Nie pozwolę byś zginęła. Nie obchodzi mnie jak bardzo byś pragnęła umrzeć, nie pozwolę ci mnie opuścić! — syknął. Zwiesiłam głowę. A jednak, jest potworem bez uczuć. — Jednak, widzę, że w tej kwestii nie odpuścisz, dlatego pozwolę Julii żyć. — Spojrzałam na niego z uśmiechem, po czym sama z siebie pocałowałam go w policzek. Byłam tak bardzo szczęśliwa. — Jednak pamiętaj, że robię to tylko, dlatego, że chcę mieć święty spokój, a nie pilnować ciebie byś przypadkiem się nie zabiła.

Wiedziałam, że kłamie. Zrobił to całkiem z innego powodu, ale jakiego? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie, jednak cieszyłam się, że zdołałam ją uratować. Swoim postanowieniem Alfa zapunktował u mnie. Mężczyzna wyciągnął z swojej kieszeni komórkę, po czym gdzieś zadzwonił. Przypatrywałam się mu z wyczekiwaniem. Gdzieś w głębi mojej duszy, jakiś cichy głos mówił, że jednak zmieni zdanie i ją zabiję. Stłumiłam te obawy. Ten kretyn nie mógłby kłamać w takiej kwestii, prawda?

Minęło parę minut, a Klaus dalej próbował się do kogoś dodzwonić. Na jego twarzy widziałam zirytowanie. Zresztą sama zastanawiałam się, dlaczego to tak długo trwa. Zazgrzytałam zębami. Jeśli ten debil ma zamiar udawać, że coś załatwia to chyba zaraz go uduszę. Już miałam coś powiedzieć, lecz te przeklęte urządzenie — nazywanie również telefonem — wreszcie się z kimś połączyło.

— Tak, bracie? — zapytał głos po drugiej stronie.

Zdziwiłam się. Po co Alfa dzwoni do swojego brata? Czyżby sam ojciec Julii był zamieszany w zamach na jej życie? Czyżby to on zawinił, a jego karą było zabicie własnego dziecka? Usiadłam na kolanach swojego przeznaczonego i przybliżyłam twarz do jego ucha. Wilkołak patrzył na mnie, nie rozumiejąc powodu mojego zachowania. Po chwili jednak owinął lewą rękę wokół mojej tali. Nie zareagowała, lecz nie miałam pojęcia, dlaczego to zrobił. Nie obchodziło mnie nic, co nie było związane z rozmową pomiędzy braćmi.

— Odwołaj zabójców. — Te dwa słowa sprawiły, że się uśmiechnęłam.

A jednak. Alfa dotrzymał danego mi słowa. Cieszyłam się jak małe dziecko, co nie uszło uwadze mężczyzny. Miałam jednak gdzieś, co sobie o mnie pomyśli. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłam szczęśliwa. Mój przeznaczony nie jest jednak świnią, za jaką go miałam od samego początku. Ma także uczucia, które może rzadko okazuje, lecz na pewno je posiada. Po prostu przez to, co przeszedł czułość i współczucie zostały u niego stępione — zresztą u mnie było tak samo.

Usłyszałam jak osoba po drugiej stronie wypluwa coś. Skrzywiłam się słysząc jej kaszel. Czy on nie może przejść do sedna?

— Dlaczego dopiero teraz?! — warknął, a z gardła mojego przeznaczonego wydobyło się ostrzegawcze warczenie. — Jest już za późno! — krzyknął, a moje źrenice się rozszerzyły. — Zabójcy powiadomili mnie, że za kilka minut wykonają egzekucje!

Moje serce zwolniło, by po chwili ruszyć jak oszalałe. Nie wierzyłam w to, co słyszałam. Jak to jest już za późno?! Klaus nie czekając na nic rzucił telefon na ziemie i podbiegł do teleportu. Ja niestety nie mogłam się poruszyć. Dalej nie wierzyłam w to, co usłyszałam. On jednak uruchomił maszynerie i popatrzył na mnie. Jego tęczówki były fioletowe.

— Uratuję ją, dla ciebie — szepnął, przenosząc się w inne miejsce.

Nie wierzyłam w to, co powiedział. Było za późno by ją ratować, a jeśli nawet to... Zeskoczyłam z łóżka jak oparzona i podbiegłam do maszyny. Jeśli stanie na drodze zabójcom może zginąć! W chwili, kiedy miałam nacisnąć jeden z przycisków na przezroczystym tle, zatrzymałam się. Co mi jest? Czyżby jakaś choroba mnie zaatakowała? Dlaczego martwię się o tego kretyna?! Przecież, powinnam mieć go gdzieś! Czyżby to, co obecnie czuje było skutkiem naszej więzi? Zagryzłam wargę, nie wiedząc, co powinnam o tym wszystkim myśleć... Obecnie nie mam czasu zastanawiać się nad tym — uznałam, naciskając zielony klawisz z napisem „R58" — według historii urządzenia to właśnie w to miejsce przeniósł się Klaus. — Teraz muszę pomóc swojemu przeznaczonemu i Julii. Widok, który widziałam został zastąpiony przez różnokolorowe iskry, a ja miałam nadzieję, że chociaż jedno z ich dwójki przeżyje.

W chwili, kiedy przeniosłam się w miejsce, w którym powinien być Klaus pierwsze, co zauważyłam to fakt, że było to jakieś podwórko, choć bardziej przypominało plac zabaw. Zjeżdżalnie, lewitujące huśtawki, H895*, a także wiele, wiele innych zabawek, których nazw nawet nie znam. Widać, że Alfa jest bogaty. Nawet ławki, są na moje oko warte około 200 banknotów. Nie miałam jednak czasu by pooglądać wszystkie atrakcje, musiałam znaleźć Klaus i Julie nim będzie za późno.

Mój wzrok skakał od jednej osoby do drugiej, a wilkołaki widząc mnie pochylały nisko głowy. Nie miałam jednak czasu by skomentować ich zachowanie. Musiałam ich znaleźć. Nagle przy jasnoniebieskiej zjeżdżalni zauważyłam małą rudowłosą dziewczynkę. Na początku nie byłam przekonana, co do tego, kim jest, lecz w chwili, kiedy Klaus odepchnął ją na bok, byłam pewna jej tożsamości. Mężczyzna i rudowłosa padli na ziemie, a Alfa zasłonił ją własnym ciałem. Na początku nie rozumiałam, dlaczego to zrobił, lecz kiedy usłyszałam krzyk Julii zrozumiałam, że coś się stało.

Ile sił w nogach, zaczęłam do nich biec, a wtedy zobaczyłam, że w plecach mojego przeznaczonego tkwi — wykonana z srebra — strzała. Jego koszula została zbrudzona przez krew, a z moich ust wydobył się krzyk. Podbiegłam do rannego wilkołaka i uklękłam przy nim. Rudowłosa patrzyła na mnie z łzami w oczach, a po chwili obok nas pojawiła się jej matka. Kiedy zobaczyła, co jest powodem naszego zachowania jej oczy zabłysły łzami. Nie wierzyłam, że ten pożal się boże wielki Alfa dał się tak łatwo zranić. Łzy cisnęły mi się do oczu, lecz nie mogłam okazać słabości. Obróciłam się w kierunku nieznanych mi członków stada i krzyknęłam:

— Sprowadzicie pomoc! Wasz Alfa jest ranny!

Moje słowa podziałały na nich jak jakiś energetyk. Prawie, że natychmiast zerwali się z swoich dotychczasowych miejsce i zaczęli biegać jak oszalali w najróżniejszych kierunkach. Wilkołaki krzyczały coś do siebie, lecz ja ich nie słuchałam. Moja cała uwaga była poświęcona temu kretynowi. Blondyn miałam otwarte oczy, a na jego twarzy pozostawała obojętność. Ja, jednak wiedziałam, że tak naprawdę cierpi. Może zgrywać przed nimi twardziela, lecz nie ze mną te numery!

— N-Nie musisz się martwić... — szepnął, mrużąc powieki. — T-To zaraz się zagoi — mruknął, a ja miałam ochotę zdzielić go po twarzy. Zazgrzytałam zębami, powstrzymując się od tego.

— Głupek! — syknęłam, a on się zaśmiał.

— W-Wiesz? Teraz g-gdy na c-ciebie patrzę... w-widzę osobę, która da sobie radę z w-wszystkim... K-Kocham cię, N-Nino... — wyszeptał, zamykając oczy.

On naprawdę jest chory! Gdyby było inaczej nigdy by tak nie powiedział! Nim jednak zdążyłam skomentować jego dziwne zachowanie do naszej trójki podbiegło parę mężczyzn i — ku sprzeciwom swojego przywódcy — pomogli mu przetelportować się w jakieś miejsce. Zgadywałam, że zabrali go do lekarza. Chciałam za nimi ruszyć, lecz powstrzymał mnie Ners.

— Pani, musisz wrócić do sypialni — poinformował mnie, a ja prychnęłam. A on to, co? Głupoty się nażarł?

— Nie! — Wyrwałam się mu. — Nigdzie nie idę, chyba, że tam gdzie jest obecnie Alfa — oznajmiłam hardo, gdy nagle do moich nóg ktoś się przytulił.

* H895 — Najnowszy model lewitującej deski, która zmienia kolor. Posiada także wbudowany głośnik. Kosztuje około 1.000 banknotów.

CDN

No i co? Nasz drogi Klaus został ranny, broniąc Julii? Kto się tego spodziewał? Teraz akcja ruszy z kopyta, gwarantuję wam to! Kolejny już w poniedziałek! (Będę płakać, bo to już koniec ferii ;"(

(Data opublikowania tego rozdziału: 24.02.17r)


Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now