Rozdział 23 Przymus

23.1K 1.6K 192
                                    

  Hakuouki Opening  

— Nina —

Nie wiem ile czasu upłynęło od wyjścia Aleksandry... Jednak jestem strasznie głodna, a także boli mnie głowa. Mimo, że na stoliku obok znajduję się talerz z jedzeniem jak nie mam zamiaru się poddać. Nie zjem niczego, aż ten głupek tutaj przyjdzie... Nie wycofam się. Przeczuwam, że mój cel jest już bardzo blisko.

— Klaus... ty idioto, ile masz jeszcze zamiar zgrywać obojętnego? — zapytałam szeptem. Zamknęłam oczy, zmęczona, lecz już po chwili je otworzyłam.

Chciało mi się spać, lecz nie miałam zamiaru ulec temu pragnieniu. Nie zasnę, dopóki ten kretyn nie przyjdzie do mnie — uznałam. Mój brzuch zaburczał, a ja przekręciłam zirytowana oczami. Ułożyłam się wygodniej na łóżku i dalej obserwowałam sufit klatki. Nudziło mi się, lecz nie mogłam pozwolić sobie na przegraną. Od wyniku moich czynów może zależeć życie niewinnego dziecka. Zaśmiałam się w duchu. Dawniej nie obchodziłoby mnie, co się z nią stanie, lecz teraz... Teraz jest całkiem inaczej. Chcę ją chronić i zrobię wszystko by to zrobić.

Nagle usłyszałam dźwięk działającego teleportu. Z trudem obróciłam się w kierunku urządzenia i zaczęłam obserwować to, co się działo. Miałam nadzieję, że to Klaus wrócił... Mówiąc szczerze nie pomyliłam się. Blondyn wparował do pomieszczenia jak poparzony. Jego oczy świeciły fioletem, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Jak zwykle wkurza się za nic... — pomyślałam, a jego wzrok został przeniesiony na moją osobę. Nie wiem nawet, kiedy, ani jak, ale Alfa wziął mnie na ręce i wyniósł z klatki. Nie szarpałam się z nim. Byłam na to za słaba... Mimo tego byłam gotowa na rozmowę z nim, jednak, kiedy chciałam coś powiedzieć, mężczyzna położył na moich ustach swój palec.

— Milcz... — warknął. — Porozmawiamy jak zjesz! — syknął, sadzając mnie na dwuosobowym łóżku.

Nie skomentowałem jego słów, tylko pokręciłam głową z zrezygnowaniem. On dalej uważa, że ma nade mną jakąkolwiek kontrolę... Wilkołak wszedł z powrotem do mojego więzienia i zabrał z niego talerz. Spięłam się. Nie miałam zamiaru jeść. Wolałam na początek z nim porozmawiać... Blondyn usiadł obok mnie, a na jego ustach były ściśnięte w wąską kreskę. Byłam głupia i samolubna, uważając, że Alfa zawsze miał wszystko, czego chciał. Dzięki Aleksandrze to zrozumiałam. On także przeżył bardzo wiele w swoim życiu i to o wiele więcej niż ja. Strata rodziców nie może się równać z byciem poniżanym przez własnego ojca. Nie żebym go lubiła, ale współczuję mu. To, co go spotkało nigdy nie powinno się wydarzyć.

— Jedz! — rozkazał, podając mi talerz z kanapkami. Spojrzałam na niego, osłabiona.

— A co jeśli nie chcę...? — zapytałam cicho, a on warknął zirytowany.

— Do cholery jasnej! —wrzasnął. — Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu?! — zapytał. — No pytam się jak?! Aż tak bardzo mnie nienawidzisz, że wolisz zginąć niż być ze mną? Czy jestem aż takim potworem?

Pokręciłam przecząco głową. On nic nie rozumie, głupek jeden.

— Nie... I w ogóle ja nigdy nie chciałam o ciebie uciec...

Alfa westchnął, chwytając się za głowę. Poczułam jak jakąś ciecz spływającą z mojego nosa. Byłam pewna, że to krew. To niemożliwe... — pomyślałam. — Nie mogę być, aż tak osłabiona...

— Cholera! — przeklął mój przeznaczony. Chwyciła za jedną z kanapek i przystawił ją do moich ust. Ja jednak nie miałam zamiaru zjeść. Jeszcze nie teraz... — Jedź — rozkazał, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Prychnęłam krzyżując dłonie na ramionach. — Mimo, swojego stanu dalej mi się sprzeciwiasz... — mruknął, gładząc mój policzek. Był taki delikatny... To słodkie. — A teraz jedź, musisz odzyskać siły.

Pokręciłam przecząco głową.

— Nie, najpierw musimy porozmawiać — oznajmiłam z powagą.

— Wiem to. Jednak nim zaczniemy naszą kłótnie, musisz być pełna sił. — Mimo jego argumentu jak byłam nieugięta. Nie miałam zamiaru niczego jeść. Bynajmniej nie teraz...

Alfa już chyba znudzony moimi sprzeciwami, nadgryzł kromkę i pocałował mnie. Rozszerzyłam oczy, w momencie, w którym poczułam w swojej buzi kawałek chleba i pomidora. To było obrzydliwe, lecz nie miałam wybory, musiałam to zjeść. Mężczyzna odsunął się ode mnie z zwycięską miną. Spojrzałam na niego spod byka. Niech ja tylko wrócę do siebie, a masz moje słowo, że mi za to zapłacisz...

— To jak? Będziesz jeść sama, czy mam to powtórzyć? — zapytał.

Na mojej twarzy pojawił się grymas, a on jeszcze bardziej się wyszczerzył. Znał moją odpowiedź. Wiedział, że nie będę chciała, by ponownie to zrobił. On i ta jego cholerna pewność siebie! Mówiąc szczerze to imponujące, że pomimo wszystkiego, co go spotkało on potrafi się uśmiechać. Z ociąganiem chwyciłam jedną kanapkę i zaczęłam ją powoli konsumować. Klaus przyglądał mi się, lecz ja tego nie komentowałam, choć powoli zaczynało mnie to wkurzać. Czułam się jak jakiś cenny przedmiot wystawiony na spojrzenie kogoś ważnego. Uśmiechnęłam się głupio. Mój przeznaczony zapewne jest kimś ważnym dla swojej watahy, lecz nie dla mnie. Jeszcze za wcześnie bym go ceniła. Zresztą chce zabić kogoś, na kim mi zależy, przez co ma u mnie wielkiego minusa. Mimo, że poznałam trochę jego charakter mam nadzieję, że ją oszczędzi. Zrobię, wszysko by tak się stało. Nie ważne, jak wysoka będzie tego cena.

W chwili, kiedy na talerzu nie było już żadnych kanapek spojrzałam na mężczyznę i otworzyłam buzie, by coś powiedzieć, lecz on przyłożył mi do ust palec — uciszając mnie tym samym.

— Ci... — szepnął. — Nie mów nic. Jesteś jeszcze za słaba by ze mną rozmawiać — oświadczył stanowczo, a ja prychnęłam. Ja słaba? On chyba śni! — Idź spać, porozmawiamy rano.

— Nie — zaprotestowałam hardo. — Teraz będziemy rozmawiać.

Alfa pokręcił przecząco głową, po czym wstał.

— Porozmawiamy jak się wyśpisz. Masz na to moje słowo — obiecał, podając mi, jaką butelkę z wodą. Zabrałam od niego napój i pokręciłam przecząco głową, po czym napiłam się.

— Wolę, by ta rozmowa odbyła się teraz... — mruknęłam, zamykając oczy. Z niewiadomego dla mnie powodu chęć snu stała się jeszcze bardziej uciążliwa. Moje ciało nie chciało mnie słuchać, kiedy mówiłam, że nie mogę zasnąć. — Co...? Co się dzieje? — wyszeptałam, będąc pomiędzy życiem, a snem.

Blondyn przytulił mnie do siebie i złożył na moim czole czuły pocałunek.

— Dobranoc, Nino.

Miałam ochotę go uderzyć. Domyśliłam się, że w tej wodzie musiały być środki nasenne. Ugh... Co za debil! Przecież, raz już mogłam umrzeć przez to świństwo, a on mimo to mnie tym nafaszerował. Mam tylko nadzieje, że obudzę się szybko. Tracąc resztki świadomości uznałam, że nie myliłam się co do kwestii, że mój przeznaczony nie myśli.

CDN

No i co sądzicie o zachowaniu Klausa? W kolejnym rozdziale dowiecie się czy Julia przeżyje czy też nie. Kolejny rozdział w środę.

(Data opublikowania tego rozdziału: 20.02.17r)

Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now