Rozdział 22 Aresta

23.2K 1.6K 97
                                    

Nightcore - Cold Water

— Nina —

Usłyszałam dźwięk uderzającego o siebie metalu, przez co zamrugałam zdziwiona. Co...? Gdzie ja jestem? Zaczęłam się rozglądać, a wtedy zauważyłam stojącą przy wejściu do klatki kobietę. Na jej twarzy wyraźnie było widać strach. Wydawało mi się, że ją znam... Ale skąd? Przecież jestem w tym domu... parę dni? Chyba tak, choć nie mogę być tego pewna. Po raz kolejny zlustrowałam wzrokiem kobietę. Czy to nie jest przypadkiem opiekunka Julii? Jak ona miała? Alex? Ala? Nie, jej imię to chyba... Aleksandra. Blondynka wpatrywała się we mnie jakby zobaczyła ducha, a ja nie rozumiałam, co jest tego powodem. W oczach opiekunki zabłyszczały łzy. Niespodziewanie padła przed klatką na kolana. Poruszyłam się zaniepokojona. Co się jej stało? Czyżby była aż takim potworem? Chciałam do niej podjeść, lecz nie miałam na to sił. Moje ciało było odrętwiałe, a w niektórych miejscach — ramionach — czułam ból. To zapewne pamiątki po moim przeznaczonym. Jednak te zranienia są niczym w porównaniu z raną na moim sercu. Nie chcę mi się żyć. To tak strasznie boli...

— Luno...? — szepnęła zaniepokojona Aleksandra. — Czy wszystko w porządku?

Z moich oczu wyleciało parę łez, a ja poczułam wstyd. Jestem tak słaba... Powinnam zginąć wraz z swoimi rodzicami... Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że tak naprawdę od dnia, w którym zginęli igrałam z śmiercią tylko w jednym celu... Chciałam umrzeć. Nie rozumiałam tego świata, lecz nie była to winna zamieszkujących go istoto, tylko moja. Żyłam w przekonaniu, że niczego nie chcę od życia, lecz tylko się okłamywałam. Pragnęłam zaznać szczęścia. Miłości, która została mi odebrana przez głupotę własnych rodziców. Nienawidziłam ich. To przez nich stałam się tym, kim jestem.

Opiekunka otworzyła wejście do klatki i podbiegła do mnie. Widziałam na jej twarzy troskę. Nie chciałam by się o mnie martwiła. Pragnęłam zostać sama! Musze zabić te przeklęte uczucia, by stać się silniejszą.

— Luno, proszę uspokój się... — poprosiła, dotykając mojej dłoni.

Odepchnęłam ją, a jej maska spadła na ziemię. Piorunowałam ją spojrzeniem. Niech ona stąd wyjdzie... Myślałam, że po ujawnieniu mi swojej twarzy wybiegnie stąd z płaczem, lecz stało się całkiem inaczej... Blondynka przysiadła obok mnie na materacu i posłała współczujące spojrzenie.

— Wiem, o czym myślisz, Luno... — szepnęła, a ja zazgrzytałam zirytowana zębami.

— Skąd możesz wiedzieć, o czym myślę?! Jesteś tylko zwykłą sługą! — krzyknęłam w furii. Nikt nie może mnie zrozumieć. Jestem całkiem sama na tym świecie. Nie ma już nikogo...

Aleksandra kiwnęła potwierdzająco głową.

— Tak, jestem tylko służącą, lecz to nie zmienia faktu, że także myślę — oznajmiła, uśmiechając się łagodnie. — Posłuchaj mnie, pani — poprosiła. — Nie wiem, co zrobił ci Alfa ani co przeżyłaś, lecz los was połączył nie bez przyczyny... Możesz tego nie widzieć, lecz jesteś strasznie podobna do naszego władcy...

Prychnęłam, krzyżując dłonie na ramionach.

— Nie porównuj mnie z tym potworem! — rozkazałam, a ona zaśmiała się bez cienia wesołości.

— Mówisz, że Alfa jest potworem? — zapytała. — Fakt, że jest strasznie okrutny, a jego kary nie zawsze są sprawiedliwe, lecz... W porównaniu z swoim ojcem, nasz pan jest aniołem.

Spojrzałam na nią zaskoczona.

— Co masz na myśli?

Służka rozejrzała się, jakby obawiając się, że ktoś nas podsłuchuję. Skończywszy swoją czynność nachyliła się do mojego ucha i zaczęła szeptać.

— Chodzi mi o to, że Alfa był wieziony przez swojego ojca... — Zmarszczyłam brwi. Że co? Tata Klausa go zamykał? Rozumiem, że są różne sposoby wychowania, lecz to, to już przesada. Choć, mówiąc szczerze należało mu się! Oparłam plecy o kraty i uśmiechnęłam się złośliwe.

— Nie widzę by te zabiegi dały jakikolwiek efekt — rzekłam, a ona rozszerzyła oczy.

— Luno... Mi nie chodzi o takie „zamykanie"... — szepnęła. A ja uniosłam wyżej brwi.

— A więc, o co?

Kobieta nabrała do płuc powietrza i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

— Poprzedni Alfa miał wiele kobiet, niejedną z nich zgwałcił — oznajmiła. — Aresta, jedna z nich poprzez gwałt zaszła w ciąże... — Spojrzałam na nią. Ona chyba nie chcę powiedzieć, że... — Gdy Alfa się o tym dowiedział pobił ją do nieprzytomności. Na początku chciał usunąć dziecko, lecz postanowił je zatrzymać. Nikt nie wiedział, jaki był powód jego decyzji, lecz każdy był pewien, że dziecko Aresty nie będzie miało łatwego żywota... Mijały miesiące, aż nadszedł dzień porodu... Skrzywdzona kobieta urodziła przykuta do kamiennej ściany, po czym została rozszarpana przez ojca swojego syna. Takich kobiet było jeszcze trzy... Każda podzieliła taki sam los jak matka obecnego Alfy. — Blondynka dotknęła dłonią mojego ramienia. Ta historia była straszna, lecz co to miało wspólnego z zachowaniem Klausa. Przecież nie był przy tym jak jego matka została zamordowana... — Luno, w chwili, kiedy panicz skończył trzy lata, jego ojciec zaczął swój morderczy trening — bił go, zamykał w lochu, nie dawał jedzenia ani picia przez tydzień, bądź wprowadzał do organizmu płynę srebro...

— Chwila! — zawołałam, przerywając jej wypowiedź. — Teraz to ściemniasz!

Aleksandra pokręciła przecząco głową.

— Chciałbym, pani, by było to kłamstwo... — westchnęła. — Ale niestety, to najszczersza prawda.

— Powiedź... — zawahałam się — co było potem?

Wzruszyła ramionami.

— Nikt, oprócz Alfy tego nie wie...

Zmarszczyłam brwi.

— Nikt? A jego brat? Przecież on też coś takiego przeżył, prawda? — zapytałam, jednak ona pokręciła przecząco głową.

— Alfa traktował tak tylko swojego pierworodnego... Po wielu latach udręki nasz pan zabił swojego ojca, czym samym stał się naszym prawowitym władcą.

Uderzyłam pięścią w metalowe pręty. To nie może być prawda... Jego ojciec był mordercą i psychopatą to pewne, lecz by tak traktować swojego syna? Teraz już wiem, po kim Klaus jest takim dupkiem. Jednak czy on też mnie zgwałci? Muszę z nim porozmawiać na ten temat...

—Luno... — zawołała, wyrywając mnie z zamyślenia. — Proszę, nie mów nikomu o tym, co ci powiedziałam... Alfa zabronił o tym rozmawiać... — oznajmiła.

— Dobrze, nikomu nie zdradzę, że dowiedziałam się tego od ciebie — obiecałam.

Blondynka wstała, po czym wyszła z mojej klatki — uprzednio zabierając z niej swoją maskę. Nie minęła chwila, a znowu zostałam zamknięta.

— Pani, proszę zjeść śniadanie. Musisz odzyskać siły — oświadczyła, wskazując na talerz z kanapkami.

— Ta... A teraz wyjdź!

Kobieta skłoniła się, po czym opuściła pomieszczenie. Westchnęłam. Nie mam zamiaru nawet zejść z tego łóżka. Nie wiem, kiedy Klaus ma zamiar do mnie przyjść, lecz jeśli mój stan się pogorszy wyczuję to, po czym przyleci tu. Muszę z nim porozmawiać, może uda mi się uratować Julie od śmierci, a mnie od stania się wrakiem człowieka. Musi mi się udać. Nie ma nawet innej opcji.

CDN

No i mamy kolejny rozdział! Co sądzicie o ojczulku Klausa? Kolejny rozdział, już w poniedziałek =)

(Data opublikowania tego rozdziału: 17.02.17r)

Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now