Rozdział 43 Nauczę się mówić i zaskoczę tatę!

17.4K 1.2K 90
                                    

  Nightcore-Kochaj mnie  

— Nina —

— Dlaczego akurat dział z pluszakami? — mruknęłam.

— Tio chybia dlatego, ze często tiu przychode... — oznajmiła rudowłosa.

Nie odpowiedziałam jej. Wiedziałam, że usłyszała mnie dzięki swojemu nadprzyrodzonemu słuchowi. Julia jest przecież dzieckiem pary wilkołaków. Zagryzłam wargę, przypominając sobie krzyki Natalii. Może źle postąpiłam rozkazując ją zabić? Pokręciłam głową. Nie, moja decyzja była bardzo dobra. Zresztą! Nie mogę jej już cofnąć, a nawet gdybym mogła to i tak bym tego nie zrobiła.

Chwyciłam dziewczynkę za dłoń i zaczęłam kierować się w kierunku kolejnego działu. Mała nie protestowała. Zagryzłam wargę. Gdyby tylko wiedziała, co zrobiłam jej matce... Cholera! Dlaczego cały czas o tym myślę? Czyżbym... Nie. To niemożliwe, bym czuła wyrzuty sumienia! Ta kobieta była gotowa zabić własne dziecko! Jak mogę czuć wobec niej tak ciepłe i przyjazne uczucia?! Ponieważ, tak naprawdę jesteś wrażliwą osobą — powiedział głos w mojej głowie. Zazgrzytałam zębami. To kłamstwo. Nie przejmowałam się nikim przez tyle lat, więc dlaczego teraz miałabym to robić? Nagle przypomniałam sobie o chwili, kiedy dowiedziałam się o próbie zabicia Julii, a także moment, w którym Klaus został ranny. Po moim ciele przeszedł dreszcz, kiedy uświadomiłam sobie, że martwiłam się o tą dwójkę. To głupie... Dlaczego tak bardzo się zmieniłam? W przypadku Klausa to zrozumiałe, jest moim przeznaczonym i przez naszą więź odczuwam tak rzeczy no, ale Julia? Przecież, ona nie jest dla mnie nikim bliskim, więc dlaczego tak się o nią martwię? To chore...

Niespodziewanie poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za kawałek ubrania. Zatrzymałam się i spojrzałam na stojące obok mnie dziecko.

— Ciociu? Czy wsystko gra? — zapytała zaniepokojona. — Wydajes sie smutna...

Cholera! Zapomniałam, że Julia jest tak bardzo spostrzegawczą istotą... I co teraz mam zrobić? Ukucnęłam obok niej, przyklejając sobie do twarzy sztuczny uśmiech. Muszę udawać, że wszystko jest okej. Jestem pewna, że to chore uczucie — mowa o wyrzutach sumienia — zniknie za parę godzin, a w najgorszym wypadku za kilka dni. Wszystko wróci do normalności. Jestem tego pewna.

— Tak, Julio. Wszystko jest w porządku — oznajmiłam najradośniej jak potrafiłam.

Julia tupnęła nogą, zbulwersowana.

— Nie klam! — krzyknęła, a ja przeklęłam w myślach. Muszę ją uspokoić, albo ściągniemy na siebie uwagę innych wilkołaków!

Położyłam dłonie na jej ramionach.

— Nie kłamie — rzekłam z wymuszonym spokojem. — Po prostu myślę, o prezencie dla twojego wujka. Wybacz, że musiałaś się martwić. — Uśmiech na moich ustach się poszerzył. Byłam zła. Nie podobał mi się fakt, że muszę się aż tak bardzo uśmiechać.

Rudowłosa zeskanowała mnie wzrokiem. Proszę, niech mi uwierzy! Błagam, niech nie będzie aż tak mądrym dzieckiem! Serce dudniło mi jak oszalałe, czekając na reakcje dziewczynki. Nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zamrugałam, mając nadzieję, że to dobry znak.

— Moglas powiedzec od razu ciociu! — krzyknęła uradowana. — Jakbys mi powiedziala, to bym pomogła! — oznajmiła, krzyżując dłonie na piersi.

Zaśmiałam się, wstając. Wystarczyłoby powiedziała parę słów, a ja już czuję się lepiej. Po raz kolejny tego dnia chwyciłam ją za dłoń i zaczęłam prowadzić w kierunku działu z czekoladkami. Może kupię mu coś klasycznego?

Weszłyśmy do alejki. Na regałach ustawionych było multum rodzajów czekoladek. Mówiąc szczerze z tych wszystkich kojarzyłam tylko jedną „Bing-Bing". Reszta nazw typu: „Derens", „Emelen" i „Tryius", widziałam po raz pierwszy. Westchnęłam. Ciekawe, która z tych wszystkich czekolada jest jego ulubioną...

— Julia! — zawołałam, a dziewczynka trzymając w dłoni dwa opakowania jakiś słodyczy spojrzała na mnie.

— Tiak, ciociu? — spytała.

— Wiesz może, jaką czekoladę lubi Klaus? — spytałam, a ona zamyśliła się.

— Tiak, wiem, jednak tej czekoladi nie kupis w tyim sklepie! — Pokręciła głową. — Wujek zawse wysyła po nią Nersa, wiec jeśli go spytas zapewne ci powie — oznajmiła, a ja westchnęłam. Nie chcę mi się z nim, gadać.

Moja ostatnia rozmowa z Nersem nie należała do najprzyjemniejszych, a na dodatek nie lubię go! Jest taki dziwny.

— Ojej! Nie spodziewałam się ciebie spotkać, Luno — oznajmił tak znany mi kobiecy głos.

Odwróciłam się w kierunku kobiety i przybiłam sobie mentalną piątkę, zauważając, że miałam racje, co do właścicielki głosu. Aleksandra wpatrywała się w nas z uśmiechem. Zauważyłam, że na twarzy dalej ma maskę. Przewróciłam oczami. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego oni wszyscy to noszą. Czyżby była to jedna z tych ich porąbanych tradycji?

Julia zauważając swoją opiekunkę, odstawiła trzymane czekolady na półkę, po czym do niej podbiegła.

— Aleksanidra! — zawołała radośnie. Z rozbawieniem zauważyłam, że źle wypowiedziała jej imię.

Blondynka spojrzała na swoją podopieczną „srogim" wzrokiem.

— Julio, nie powinnaś aż tak się mylić — rzekła. — Czyżbyś pomijała lekcje wymowy? — Dziewczynka spuściła głowę zażenowana faktem, że ktoś przyłapał ją na jej występku. — Ach! Wiedziałam! — Kobieta spojrzała na mnie. — Luno, jeśli pozwolisz, zaprowadzę Julię na lekcje.

Julia odskoczyła od niej jak poparzona, po czym skryła się za moimi plecami.

— Nie! Prose, nie rób tego mamo! — Słysząc ostatnie słowo, uśmiechnęłam się. To takie słodkie, kiedy ktoś nazywa cię mamą.

— Mamo? — spytała zaskoczona Aleksandra.

Julia wychyliła się za mnie, po czym delikatnie kiwnęła głową.

— Tak, Luna zgodzila sie zostac moją mamą! — oznajmiła uradowana.

— Tak to prawda — wtrąciłam, wyciągając za siebie. — A teraz moja droga panno, idź z Aleksandrą na lekcje. Musisz się uczyć, by w przyszłości zadziwiać swojego tatę — przypomniałam.

Julia spuściła wzrok.

— Tata, mnie juz nie kocha... — szepnęła smutna. — Przestał sie usmiechac...

Zagryzłam wargę. Klaus mówił mi, że może tak być. Podobno, kiedy jeden z partnerów umiera, druga osoba odczuwa wielki ból psychiczny. Pragnie dołączyć do swojego ukochanego i w wielu przypadkach takie osoby popełniają samobójstwo. Jednak Tristan nie może umrzeć. Ma córkę, którą musi się opiekować. Sam powiedział, że nie umrze dopóki Julia nie osiągnie pełnoletniości.

Ukucnęłam przed malcem i pogłaskałam ją po głowie.

— Tristanowi przejdzie — oświadczyłam, a ona się orzywiła.

— Naprawdie?! — krzyknęła. Zachichoatałam.

— Tak, naprawdę — potwierdziłam. — A teraz leć na lekcje — poleciłam, a ona podbiegła do Aleksandry.

Nim zniknęła z mojego pola widzenia krzyknęła:

— Naucze się poprawnie mówic i zaskoce tate! — obiecała.

— Trzymam cię za słowo!

Kiedy dziewczynka zniknęła mi z pola widzenia wstałam i postanowiłam kontynuować swoje poszukiwania.

CDN

No i mamy kolejny! Jeszcze tak z około 30-40 rozdziałów i ta opowieść się zakończy ;( Jednak nie martwcie się! Prędzej piekło zamarznie niż ja przestanę pisać! Więc mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na zawsze. ;) Kolejny już w piątek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 05.04.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz