Rozdział 61 Głupi Medit

11.1K 943 47
                                    

  ►Nightcore - Zapomnieć chcę + Tekst ☆  

— Nina —

Poczułam ciepło. Dziwne i kojące ciepło. Otworzyłam oczy, lecz prawie, że natychmiast moje powieki po raz kolejny opadły. Za jasno... Jęknęłam, zakrywając twarz dłońmi. Po chwili usłyszałam śmiech. Co...? Ktoś tu jest?

— Jesteś urocza, Nino — powiedział z rozbawieniem nieznany mi głos. — Dokładnie taka sama, jaką widziałem cię wieki temu... — dopowiedział cicho.

Podniosłam się, otwierając oczy. Jednak nie minęło nawet parę sekund, a po raz kolejny opadłam na trawę. Zamrugałam zaskoczona. Gdzie ja jestem? Przecież w świecie zmarłych nie ma żadnych roślin! Położyłam dłoń na czole, zapominając o wcześniej słyszanym głosie. Byłam pochłonięta własnymi myślami, gdy nagle poczułam jak zaczynam się unosić do góry. Zerwałam się — szamocząc się. Przez przypadek moje spojrzenie przeniosło się na stojącego niedaleko młodego mężczyznę. Uspokoiłam się, domyślając się, że to on jest odpowiedzialny za moją zdolność unoszenia się w powietrzu.

— Kim jesteś? — spytałam cicho.

Nieznajomy zignorował moje pytanie, co strasznie mnie zirytowało. Nie lubiłam, kiedy ktoś nie słuchał co do niego mówię. Jasno włosy wystawił do przodku dłoń, szepcząc coś pod nosem. Moje ciało zaczęło powoli spadać na dół, a po upływie paru sekund moje stopy dotknęły ziemi. Czując grunt pod nogami, odetchnęłam z ulgą.

— Jestem Aresakander Derufius Abirers. — Co to za pokręcone imię? W którym on wieku żył, że jego rodzice nazwali go w ten sposób? — Ale ty możesz mi mówić, Aredi — oznajmił po chwili.

Przekręciłam oczami, krzyżując dłonie na ramionach. I tak nie miała zamiaru nazywać go pełnym imieniem.

— Dzięki, Aredi — rzekłam z kpiną. Rozejrzałam się. Byłam w jakimś ogrodzie i coś mi się nie wydawałoby znajdował się on w krainie zmarłych. — Gdzie jesteśmy? — spytałam, a on uśmiechnął się.

— W moim domu.

Westchnęłam, kręcąc głową. Tego to ja mogłam się domyśleć...

— A gdzie dokładnie jest twój dom? — zapytałam, starając się zachować resztki cierpliwości. Zachowanie tego faceta było irytujące.

Aredi pokręcił głową, a ja zauważyłam jego uszy. Zmarszczyłam brwi. Czy one są szpiczaste? Mówiąc szczerze przypomina mi wyglądem Elfa, o których powstało tak wiele opowieści. To śmieszne... Choć nie wiem co się ze mną działo po stracie przytomności. Zacisnęłam dłonie w pięści. Właśnie. Straciłam przytomność, po tym jak założyłam na szyję ten wisiorek. Odruchowo moja dłoń powędrowała do szyi. Prychnęłam, wyczuwając pod palcami znajomy kształt. Czyli ja naprawdę spotkałam ojca tego kretyna i dałam mu się oszukać? Ech... To wydarzenie godzi w moją dumę.

— Jesteś w świecie, do którego trafiają wszystkie dusze. — Zamrugałam zaskoczona. Czyli te dwa miejsca, które widziałam tak naprawdę znajdują się w krainie śmierci? Dziwne... Nigdy bym nie przypuszczała, że w krainie zamieszkanej przez zmarłych można znaleźć taki ogród — bo trzeba było przyznać, że jest on przepiękny. — Rozumiem jednak, że mogłaś się nie domyśleć, że to miejsce także należy do świata zmarłych. — Podszedł do jednego z krzewów i zerwał jakiś fioletowy kwiat. Powąchał go, uśmiechając się. — Mówiąc szczerze to jedyne miejsce w tej krainie, w którym istnieje, jako takie życie. — Uniósł wzrok do góry. — Nawet nie wszyscy jego mieszkańcy o nim wiedzą — szepnął, zamyślając się.

Zmarszczyłam brwi. Nie wszyscy wiedzą o istnie tego ogrodu? Przecież to niemożliwe! Niektórzy z mieszkańców tego świata żyją w nim miliony — jak nie miliardy — lat! Chyba, że tylko jakieś wielkie szychy mogą przebywać w tym miejscu... Hym... To by wiele wyjaśniało.

— Z jakiej rasy pochodzisz? — zapytałam pchnięta ciekawością.

— Jestem Pierwszym Meditem — rzekł z uśmiechem. Czyli to o nim mówił ojciec tego wariata. Ach! A więc mnie nie okłamał — przynajmniej, jeśli chodzi o tego człowieka. — Osobą, która zobaczyłam przyszłość. — Cofnęłam się o krok. To on zobaczył przepowiednie? Ale przecież Less mówił, że została ona przepowiedziane pod koniec istnienia Meditów! Czyżby Less posiadał nieprawdziwe informacje? Sam przecież mówił, że na temat tej rasy nie wie się zbyt wiele. Aredi złapał się za brodę. — Choć muszę przyznać, że osobny, którym ją przekazałem trochę źle ją zrozumiały.

Uniosłam wyżej brwi. Jak to źle zrozumiały? Czyli, że moim przeznaczeniem nie jest zabicie wszystkich wilkołaków? Poczułam jak w moim sercu zapaliła się malutka iskierka nadziei.

— Nie muszę ich zabić? — spytałam z wyczuwalną w głosie nadzieją i radością.

Szarooki pokręcił głowa.

— Nie do końca... — mruknął. — Maszyna ma zabić wilkołaki, lecz nie wszystkie. Jej aktywacje przeżyją tylko te wilkołaki, które na to zasługują. — Podszedł do mnie z zerwanym kwiatem i wręczył mi go. — Nino, twoim przeznaczeniem jest dać początek nowemu narodowi wilkołaków. Fakt, z twojego powodu zginie wiele osób, lecz by zapewnić temu światu pokój trzeba zapłacić ofiarę — rzekł z smutkiem. — Zapewne sama już zauważyłaś, że twój wymiar pochłania czerń.

Kiwnęłam głową. On ma racje... Widzę, że ten świat potrzebuje pomocy — osoby, która ochroniłaby go przed całkowitym zaczernieniem. Mówiąc szczerze słowa Arediego ucieszyły mnie. Świadomość, że istnieje szansa na przeżycie kilku wilkołaków sprawiała, że chciało mi się płakać z szczęścia.

Uśmiechnęłam się, lecz uśmiech nie na długo gościł na mojej twarzy. Chwilę później na moje usta wstąpił grymas, a ja złapałam się za głowę — słysząc w niej jakiś dziwny dzwon. Uniosłam wzrok na stojącego nieopodal blondyna. Medit patrzył na mnie z radością w oczach.

— Już czas byś wróciła do swojego świata, Nino — szepnął.

Przeraziłam się. Przecież ja jeszcze nie znalazłam Natalii! Szlag!

— Powiedź mi! — zażądałam zniecierpliwiona. — Gdzie znajdę fragment duszy Natalii? — zapytałam, wiedząc, że tylko on może znać odpowiedź na moje pytanie.

Medit pokręcił głową.

— Nie masz powodu by jeszcze jej szukać — oznajmił po chwili. Zmarszczyłam brwi. Że co? — Masz już fragment jej duszy — oświadczył, przejeżdżając palcem po zawieszce naszyjnika, który mnie tu sprowadził.

Spojrzałam na niego jak na wariata. Że niby w tym znajduje się część duszy? Ech... Chciałam coś powiedzieć, lecz zauważyłam, że moje ciało — tak jak w przypadku ojca Klausa — zaczęło blaknąc. Uśmiechnęłam się bez cienia humoru. Chyba nie mam wyboru i muszę zaufać temu zmarłemu. Zamknęłam oczy, wiedząc, że za chwile wrócę do swojego świata.

— Dziękuje za pomoc głupi Medicie! — krzyknęłam, a mężczyzna zaśmiał się. Nie wiem czy coś powiedział. Po prostu straciłam przytomność.

CDN

Muszę wam powiedzieć, że Nina nie rozłączy się z Klausem tak szybko jak przypuszczała. Wystąpią pewne komplikacje, które... Już nic więcej nie mówię! Kolejny rozdział już w piątek!

(Data opublikowania tego rozdziału: 17.05.17r)

Pokochasz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz