Epilog

18.3K 964 132
                                    

— Less —

Minął miesiąc od kiedy Nina nie żyję. Od czasu, w którym kazała mi się zostawić, nie wyszedłem z naszego pokoju choćby na chwilę. Wiedziałem, że to co robię jest głupie i nieodpowiedzialne, ale nie potrafiłem inaczej. Brakowało mi jej. Nina była moim całym światem i utrata jej, załamała mnie.

Westchnąłem, zakrywając twarz dłońmi. Jedynym sposobem na dołączenie do niej jest złamanie jej rozkazu. Nie mam więc innego wyjścia... Muszę opuścić swoją córkę. Mam nadzieję, że Sisif dotrzyma danego mi słowa...

Będąc już za murami zamku padłem na ziemię. Byłem zrozpaczony. Moja ukochana oddała życie bylebym tylko zdołała przeżyć. Nie jestem wstanie tego zaakceptować! Sisif podszedł do mnie i wystawił w moim kierunku dłoń.

— Nie maż się i wstawaj! Alesia cię potrzebuje — oznajmił chłodno.

Spojrzałem na chłopaka nienawistnym wzrokiem. Właśnie umarła moja ukochana, a on myśli, że nie będę rozpaczać?! Ciekawe jakby on się zachował gdyby Alesii coś się stało! Zagryzłem wargę. Nina nie pozwoliła mi umrzeć ze względu na naszą córkę. To był jedyny powód. Ach... Mimo, że to przez nią, nie potrafię jej nienawidzić, ale i nie chcę jej widzieć — za każdym razem, kiedy na nią spojrzę będę widział przed oczami twarz Niny.

— Obiecaj mi chłopcze, że będziesz ją chronił... — wyszeptałem, unosząc głowę do góry.

Blondyn zmarszczył brwi.

— Nie musisz mnie o to prosić — oświadczył z błyskiem w oczach. — Broniłbym Alesii i bez tego — przypomniał.

Skinąłem głową. Racja, nie powinienem tego mówić. Logicznym jest, że będzie jej strzegł. Ech... Cieszę się, że ktoś taki został jej przeznaczonym. Chwyciłem chłopca za dłoń i pociągnąłem w swoją stronę = przybliżając go do siebie.

— Kiedy nadejdzie odpowiednia pora, zabierzesz ją stąd i zaopiekujesz się — poleciłem, nim zdążył się ode mnie odsunąć.

Sisif zmarszczył brwi.

— Skąd będę wiedzieć, że nadszedł odpowiedni czas? — zapytał szeptem — będąc blisko mnie.

Uśmiechnąłem się smutno.

— Będziesz wiedzieć, kiedy nadejdzie ten czas... — szepnąłem z bólem. Mimo wszystko będę tęsknić za Alesią, ojcem i swoim rodzeństwem — za Ferisem też.

Nie widziałem swojej córki od tamtego czasu, lecz z opowieści ojca wiem, że jest zdrowa i cieszy się z każdej chwili spędzonej z swoim przeznaczonym. Może to głupie, że zamierzam zostawić ją w rękach tego chłopaka — sam przecież jest dzieckiem — jednak przeczuwam, że Sisif da sobie z nią radę. Spojrzałem na zegar i uśmiechnąłem się.

— Już za chwilę do ciebie dołączę Nino... — szepnąłem, a w mojej wystawionej dłoni pojawił się ogień.

Przy użyciu swych myśli stworzyłem projekcję grupki wilkołaków z miotaczami ognia. Przyjrzałem się swojemu tworowi i z dumą stwierdziłem, że wygląda bardzo realistycznie. Dodatkowo, kiedy zginą ich ciała zachowują się tak jak zwykle. Nikt z służby i mojej rodziny nie będzie wstanie powiedzieć, że są to tylko stworzone przeze mnie marionetki. Pstryknąłem palcami, a płomień z mojej dłoni zaczął trawić całe pomieszczenie. Za pomocą umysłu, rozkazałem swoim tworom, zasiać zamęt na zamku i spróbować go zniszczyć. Wilkołaki od razu znikły, przenosząc się do innego pomieszczenia. Nie broniłem się przed dymem i płomieniami. Paliło mnie gardło, a moim ostatnim rozkazem, jaki wydałem płomieniom było udać się do pokoju mojej córki. Wiedziałem, że jest z nią Sisif, i że chłopak zrozumie, co oznaczają te płomienie. Wierzyłem w jego intelekt, a także szczęście swojego dziecka.

Mam nadzieję, że będzie ci żyć w szczęściu, Alesio... — wyszeptałem, czekając na śmierć.

No i mamy! Oto koniec tej powieści! Zapraszam teraz do drugiej części pt „Alesia". Mam nadzieję, że do niej zajrzycie i będziecie śledzić dalsze losy naszych bohaterów! J

Pokochasz mnieWhere stories live. Discover now