Rozdział 2 Mam to gdzieś

7.2K 381 159
                                    

-Hmm... Bardzo sprytna i ambitna... Może Slytherin?...  Ale jesteś też inteligentna i kreatywna...  Ravenclaw?  ... Ale ta twoja odwaga... Poświęcenie... Już wiem... Gryffindor!!!! - wykrzyknęła. Trochę zdziwiona i na miękkich nogach usiadłam obok Roki.

-Witaj w Gryffindorze!! -krzyknęła.

-T-taa... -zająknęłam się. Jak ja to wytłumaczę?

-Roki może przedstawisz mi swoją koleżankę? - spytała dziewczyna o zielonych oczach i rudych włosach.

-Jestem Veronica Renes.

-Lily Evans. -uśmiechnęła się miło. Nagle na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia.

Nie jadłam nic. Po kolacji prefekt naczelny pokazał nam jak trafić do Pokoju Wspólnego Gryffindor'u. Podał nam hasło które mówimy dla obrazu, mówił coś tam o tym że co tydzień jest inne hasło itp. Dziwne, ale to Hogwart. Weszłam w korytarz gdzie znajdowały się dormitorum dziewczyn. Szukałam swojego nazwiska. W końcu je znalazłam. Weszłam za drzwi, pokój jak pokój. Dziwiło mnie tylko że stało tam jedno łóżko. Cyzia opowiadała że każdy bez wyjątków ma z kimś dormitorium. Zaczęłam się rozpakowywać.

Kiedy skończyłam, wzięłam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Po nim, umyłam zęby i położyłam się spać.

Rano obudziłam się o 5:46. Zwykle to wstaję o 6, albo parę minut po. Wstałam wzięłam szybko ubrania i szatę, poszłam do łazienki. Po wyjściu napisałam list do ciotki. Dałam mojej sowie Flis krakersa oraz list, powiedziałam gdzie ma lecieć i pofrunęła. Postanowiłam wziąść książkę i poczytać. Po znalezieniu tej ciekawej była 6:14, a o 8 zaczyna się śniadanie. Wzięłam książkę i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać.

Kiedy byłam przy 21 rozdziale usłyszałam jak ktoś schodzi na dół. Oderwałam się od książki i zobaczyłam że jest 7:40. Wstałam i zaczęłam kierować się do pokoju. Odłożyłma książkę i zeszłam do PW (Pokoju Wspólnego).

-Hejo, Veri!! - usłyszałam znajomy głos. Zobaczyłam Syriusza.

-Veri? - spytałam.

-Skrót od twojego imienia. -uśmiechnął się James. -Mogłabyś zawołać dziewczyny?

-Taa...

Weszłam znów w korytarz i zaraz znalazłam tabliczkę z nazwiskami znanych mi dziewczyn. Zapukałam i weszłam.

-Cześć, Veronica. - powiedziała Lily i Roki jednocześnie.

-Chłopcy kazali mi was zawołać. Cześć. -zamknęłam drzwi i poszłam na dół. Zobaczyłam śmiejących się dwóch chłopaków. Trzeci siedział i coś czytał. -Dziewczyny powinny zaraz być.

Wyszłam z PW i skierowałm się do Wielkiej Sali. Tam odbywało się śniadanie. Usiadłam jak najdalej ludzi i nałożyłam trochę sałatki. W między czasie dostałam plan lekcji.

1.Transmutacja 9-9.45
2.Eliksiry
3.Eliksiry 10-11:45
4.OPCM 11.50-12.35

Nie jest tak źle. Niedokończyłam sałatki, wzięłam szklankę z wodą i napiłam się z niej. Po chwili do sali weszli, raczej wparowali, śmiejący się chłopcy oraz obrażone dziewczyny. Co dziwne usiedli przy mnie.

-Dlaczego nie jesz? - spytała troskliwie Roksana.

-Nie jestem głodna. -odparłam. Po chwili do sali wleciały sowy. Przedemną upadły dwa listy. Wzięłam je do ręki. Spojrzałam na pierwszy z nich, był od rodziców, za to drugi od ciotki. Otworzyłam drugi.

Kochana, Veronico!

Bardzo się cieszę że dotarłaś cała i zdrowa.
Mam nadzieję że napiszesz do mnie jeszcze.
Jestem z ciebie dumna, Gryffindor to dom dla ciebie idealny.
Mam nadzieję że znajdziesz tam swoją najlepszą przyjaciółkę, i swoją prawdziwą miłość!!

Kocham,
Ciocia Lilier

Postanowiłam teraz otworzyć drugi.

Droga, Veronico!

Jakim prawem trafiłaś do domu takiego jakim jest Gryffindor.

Przecież to dom dla szlam i zdrajców krwi. Którym właśnie się stałaś.

Przyniosłaś wstyd naszemu rodu.

Przynajmniej Carl jest w Slytherinie.
Jesteś tylko nic nie wartym zdrajcom krwi.

Twoja matka,
Dalia

Po moich policzkach spłynęły łzy.

-Veri?  -usłyszałam głos Jamesa.

-Wszystko dobrze? - spytał chyba Remus, pierwszy raz się odezwał.

Od razu wybiegłam z płaczem z wielkiej sali. Dotarłam do mojego dormitorium. List wyrzuciłam do kosza, wzięłam chusteczki i wytarłam oczy. W łazience doprowadziłam się do porządku. Wzięłam spakowałam wszystkie książki i wyszłam z dormitorium, potem z PW. Byłam na korytarzu. Zauważyłam Cyzie, Belle i Lucjusza którzy biegli w moją stronę.

-Veronica, co się stało? - spytała Cyzia.

-Wybiegłaś tak nagle z sali. -odparła Bella.

-Czy Huncwoci ci coś zrobili?  Jak tak to im pokarzemy gdzie ich miejsce. -powiedział zły Lucjusz.

-Huncwoci? - spytałam

-Potter, Black, Pettergrew, Lupin oraz Kleus. -powiedziała zła Bella.

-Nie... Nic mi nie zrobili. Tylko matka. Wiecie gdzie jest sala od Transmutacji? - rzekłam.

-Jasne. My zajęcia mamy za godzinę. Chodź. -pociągnęła mnie Cyzia. Po niedługim czasie byliśmy pod salą.

-Dzięki. Do zobaczenia na Eliksirach. -powiedziałam i weszłam do klasy. Usiadłam w przed ostatniej ławce. Po chwili do sali weszła profesor McGonagall.

-Witam, wszystkich na pierwszej lekcji transmutacji w tym roku. Dziś... -przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi. - Panowie, wiecie że już jest 3 minuty od kąt zaczęła się lekcja? 

-Przepraszamy panią. -w drzwiach stali Black, Potter oraz Lupin.

-Dobrze. Panie Black proszę usiąść do panny Kleus, pan Potter do panny Evans. A pan Lupin... -rozejrzała się po sali, w końcu zatrzymała wzrok na mojej ławce.  tylko nie to... Pomyślałam. -Do panny Renes.

Po chwili wszyscy rozeszli się na wyznaczone miejsca. Profesor McGonagall zaczęła prowadzić dalej lekcję.

Książkowa depresja | Remus LupinUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum