2-6

2.9K 183 5
                                    

Spojrzałam w górę. Słońce zaczęło zachodzić.

-Będziemy musieli tu przenocować. -powiedziałam obojętnie.

-Oszalałaś!? - pisnął Glizdogon.

-Spokojnie. Jak będziemy spali na drzewach nic się nie stanie.

-Skąd masz taką pewność? - spytał James. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Lily zaśmiała się.

-Przecież Veronica przetrwała w tym lesie ponad tydzień. - powiedziała przez śmiech. Zachichotałam.

-Przejdę się i poszukam jakiegoś dobrego drzewa na nocleg. -rzekłam i skierowałam się w jakąś stronę. Usłyszałam jeszcze szepty niektórych.

Nie musiałam długo szukać. Wracając zaznaczyłam trasę nitką z mojej ukochanej bluzki. Na koniec wyrwałam nitkę. Teraz miałam bluzkę z odsłaniającym brzuchem. Pomachałam ręką żeby szli za mną.

-Trzeba pomóc wejść Roksanie. -powiedziała Alicja.

-Zaklęcia. - wyjęłam różdżkę i powiedziałam formułkę do zaklęcia unoszącego.

Po chwili Roki siedziała na jednej z solidniejszych gałęzi. Każdy wspinał się na drzewo. Próbowałam być jak najwyżej, kocham patrzeć na księżyc. Usadowiłam się na jednej gałęzi z góry. Księżyc zaczął świecić na niebie. Przymknęłam oczy.

***-***

Rano gdy otworzyłam oczy, nie wiedziałam gdzie jestem. Po chwili zorientowałam się że to Zakazany Las. Westchnęłam i zaczęłam schodzić. Stanęłam na złej gałęzi i spadłam w dół. Nie aż tak daleko, upadek załagodziła mi jakaś osoba. Otworzyłam oczy. Byłam niebezpiecznie blisko jego twarzy.

-Niezbyt przyjemna pobudka. - uśmiechnął się miodowooki.

Prychnęłam i odsunęłam się szybko. Zaczęłam znów schodzić. Kiedy byłam na dole rozejrzałam się. Zauważyłam coś za jednym z drzew. Podeszłam ostrożnie do niego. Usłyszałam jak ktoś odbiega. To nie był człowiek, raczej koń. Tak wiem co to. Lily kiedyś mi je pokazywała.

-Co tam ciekawego? - usłyszałam głos obok ucha. Przestraszyłam się.

-Stałeś się strasznie pewny siebie, Lupin. -rzekłam zirytowana.

-No wiesz. Za dużo czasu spędzam z pajacami. -wzruszył ramionami.

-Tych pajaców trzeba obudzić. Ty się tym zajmniej. -rozkazałam. Posłusznie poszedł ich budzić. Spojrzałam jeszcze raz na miejsce gdzie było przed chwilą słychać dźwięk kopyt.

Pokręciłam głową. Podeszłam do drzewa, usiadłam na śniegu i zaczęłam szukać w moim plecaku mapy i kompasu. Znalazłam obie rzeczy.

-Co robisz? - usłyszałma zaspany głos Lilki.

-Próbuję określić jak głęboko w zakazanym lesie jesteśmy. -westchnęłam. -Jeseśmy w samym środku. Dojście do Hogwartu zajmie trzy, góra cztery, dni.

-No nieźle nas ten powóz zabrał. -rzekła Lily.

-Wiesz gdybyś była animagiem zajęłoby nam to około dwóch dni. Nie więcej. Ale ty i Alicja nie jesteście animagami, a Roksana w takim stanie nie może się przemienić.

-Masz rację.

Wstałam i z Lily wróciłyśmy do reszty. Peter podzielił się z nami jedzeniem i wyruszyliśmy na północ. Szłam trochę dalej od reszty i myślałam. Usłyszałam głos dochodzący z plecaka. Wyjęłam dwustronne lusterko, które nie wiem jak się tam znalazło.

-Harry nie mogę teraz gadać. -powiedziałam.

-Co się stało?

-Jestem w Zakazanym Lesie. Niestety nie sama, z huncwotami i huncwotkami. Porozmawiamy wieczorem.

-Dobra. Trzymam za słowo.

Schowałam lusterko i podążyłam dalej.

Parę godzin chodzenia daje w kość. Słońce znów zachodzi. Znów znalazłam jakieś drzewo, na którym wszyscy położyli się. Siedziałam teraz na najniższych gałęziach.

-Jesteś. -powiedział z ulgą okularnik.

-Tak jak obiecałam... -zaczęłam mu opowiadać jak to się stało.

-Ciekawe. Może ktoś to zrobił specjalnie? - zastanowił się chwilę.

-Może. Najgorsze jest to że oni chcą wiedzieć co przed nimi ukrywam. Ale boje się.
-Powiedz prawdę. Jeśli to prawdziwi przyjaciele to napewno zrozumieją. -uśmiechnął się pocieszająco.

-Czyli mam do nich podejść i powiedzieć: "Cześć!  Wiecie jeśli chodzi o moje zachowanie to bałam wam się powiedzieć, że byłam w przyszłości. Oraz wiem co się stanie. Ale to tylko to. "-spojrzałam na niego.

Perspektywa Lily

-...Ale to tylko to"- usłyszeliśmy głos Veronici, jak z kimś rozmawiała. Spojrzeliśmy na siebie z Lunatykiem. -Dobra ja idę spać. Dobranoc, Harry.

-Niewierze. -powiedziałam szeptem.

-Sam jestem w szoku. -odparł Remus, leżący na sąsiedniej gałęzi.




Książkowa depresja | Remus LupinWhere stories live. Discover now