Rozdział 14

3.7K 216 33
                                    

Siedziałam sobie z Alicją pod jednym z drzew, na błoniach.

-Mogę ci pomóc. Tylko muszę wiedzieć kto to. - powiedziałam.

-Boje się. Boje się że on mu coś zrobi.

-Twojemu bratu. -przytaknęła - Posłuchaj nie możesz być na każde ich skinienie. Niewiadomo czy oni wogóle go wypuszczą. Dlatego musimy działać. Powiec mi ile ich jest? - spytałam.

-Trzech. Siedzą w zakazanym lesie.

-Jest możliwość że dałabym im radę. Ale muszę się bardziej podszkolić. Pomożesz mi, a ja odzyskam twojego brata. -podałam jej rękę.

-Jasne. -odparła i uścisnęła moją rękę. Skierowałyśmy się do zamku.
-Może nawet się zaprzyjaźnimy?

-Tak. Ale to nie zmienia faktu że mam dużo tajemnic. -odparła smutna.

-Też mam tajemnice. Boje się ją powiedzieć komukolwiek, bo boje się że moje przeczucia będą prawdziwe. -rzekłam kiedy byłyśmy już w zamku. Szłyśmy do PW rozmawiając.

-Trzeba będzie znaleść miejsce do ćwiczeń. -powiedziała kiedy wchodziłyśmy do obrazu.

-Tak masz rację. Tak dla bezpieczeństwa. Kiedy wszystko będzie opanowane, będę mogła wejść tam i skopać im tyłki! - powiedziałam.

-A komu zamierzasz skopać tyłki? - spytał Łapa.

-Chyba trochę za głośno to powiedziałam. Mogłaś mnie powstrzymać. -spojrzałam na Alicję. Wzruszyła ramionami. -Nie ważne komu, ważne aby się to stało. -uśmichnęłam się i usiadłam obok Roki. Tylko ona, Syriusz i James siedzieli w PW.

-Ja idę. Do jutra, Biała! - krzyknęła jeszcze Alicja i zniknęła na schodach, prowadzących do dormitorium dziewcząt.

-Od kiedy wy się zakumplowałyście? - spytał podejrzliwie James.

-A od dzisiaj. Mam swoje powody. Jak coś nie pasi to słucham. A tak poza tym gdzie reszta? - wzruszyli tylko ramionami. -Nie to nie. Ja idę się przejść, albo po Mike'a. Narazie. -wstałam i wyszłam z PW. Po chwili dążenia bez celu spotkałam Mike'a. Był z nim jakiś szatyn, szepnął mu coś na ucho i odszedł.

-Cześć, Biała. -uśmiechnął się Mike.

-Cześć. Co tam u ciebie? - spytałam.

-A nic ciekawego. A z tego co wiem to od 2 tygodni chodzisz z Lupinem, prawda? - spytał. Zarumieniłam się.
-Tak to prawda.

-Jakby co, to zawsze możesz na mnie polegać. -powiedział i rozejrzał się wokoło.

-Okey?  O co ci ch... -nie dokończyłam bo podszedł do mnie i pocałował, jak najszybciej go odepchnęłam i walnęłam w twarz. - Co to miało być!? - warknęłam.

-Przepraszam. Miałem takie wyzwanie. Inaczej chłopcy by powiedzieli takiej jednej dziewczynie że się w niej zakochałem. -powiedział.

-Nie powinieneś tego robić, i dobrze o tym wiesz. -powiedziałam i poszłam przed siebie.

To mnie zdenerwowało i to mocno. A co jeśli ktoś tamtędy szedł i nas widział?!  On nie pomyśli! Po godzinnej przechadzce postanowiłam wrócić do pokoju wspólnego. Byłam strasznie zła.

********

Minęły od tamtego incydentu dwa tygodnie. Remus dowiedział się o tym i ze mną zerwał (nie byłabym sobą,gdybym nie zniszczyła tego związku dop.aut.). Lily na początku była na mnie zła, ale gdy dowiedziała się co tak naprawdę się stało, zaczęła mnie pocieszać. Alicja nie wierzyła huncwotom i też mnie pocieszała. Na początku nie mogłam się pozbierać, ale mi przeszło. Fakt faktem, nadal kocham Luniaka, ale zaczęłam go unikać, teraz moim priorytetem jest przygotowanie się do wyjścia do Zakazanego Lasu. Od jakiegoś czasu zaczęłam być częstą ofiarą żartów. Szłam wraz z Lily i Alicją do WS.

-I jak?  Znalazłyście jakieś miejsce? - spytałam z nadzieją.

-Niestety, ja nic nie znalazłam. - odparła Alicja.

-Ja mam pomysł, ale nie wiem czy wypali. -rzekła rudowłosa. Kiedy zobaczyła nasze pytające miny kontynuowała. -Pokój Życzeń. Byłby idealnym miejscem.

-Gdzieś o nim czytałam. -w tej chwili wkroczyłyśmy na WS. -Ale niewiem gdzie się znajduje.

-Ale ja wiem. -powiedziała dumnie Alicja, kiedy siadałyśmy do stołu. -Kiedy przechadzałam się po Hogwarcie, znalazłam go całkiem przypadkowo.

-No to po lekcjach idziemy? - spytałam.

-Jasne. Nie mam na dziś żadnych planów. Alicja?

-Też. No to od razu po lekcjach.

-Biała, nie będziesz nic jadła? - spytała z troską zielonooka.

-Nie jestem głodna.

******

-Postarajcie się bardziej. -odparłam. Po chwili znów zaczynały atakować. Tylko że słabiej. -Dobra. To nie ma sensu. Jutro jeszcze popróbujemy. -uśmiechnęłam się do Lily i Alicji.

-Dzięki. -powiedziała Lilka i usiadła na podłogę.

-Jak ty to zrobiłaś? - spytała Alicja. -Odparłaś wszystkie nasze ataki i nie jesteś zmęczona.

-Walka z tamtymi typkami jest o wiele cięższa niż z wami. Po drugie nie muszę używać tylko magii, ale mogę też unikać czarów i jednocześnie atakować. To nic wielkiego. A teraz choćmy, zaraz kolacja. -podałam rękę Evans. Szybko ją złapała i razem wyszłyśmy z Pokoju Życzeń. Skierowałyśmy się do WS. Po drodze spotkałyśmy Mike'a

Książkowa depresja | Remus LupinWhere stories live. Discover now