Minęły 3 tygodnie od początku roku. Dręczy mnie myśl kto jest tym wilkołakim i animagami. Pewnego dnia szłam opustaszałym korytarzem. Czemu opustoszałym? Bo wszyscy są na obiedzie. Usłyszałam krzyki. To co ujrzałam mnie zamurowało.
-Co żeś zrobił, Potter?! - krzyknął jeden.
-To ty co zrobiłeś?! - krzyknął drugi. Po chwili ogarnęłam się i rozdzieliłam chłopców.
-Hej! Ogarnąć się! - krzyknęłam stojąc obok ich.
-Veronica? - spytali oboje.
-Harry, Draco? Co wy tu na Merlina robicie!? - spytałam. Zaczęli opowiadać co się stało.
-Ale skoro ty tu jesteś to znaczy że... -nie dokończył Harry.
-Tak. Jesteśmy w przeszłości. Raczej wy jesteście. Dla mnie to teraźniejszość. Ale mam pytanie. Czemu Malfoy ma szatę Gryffindoru? - spytałam.
-Co?!! - krzyknął platynowowłosy.
-Hej, Biała!! - usłyszałam głos Belli.
-O nie. -szepnęłam. -Cześć Bella. -odwróciłam się do niej przodem-Wiesz co zrobili Huncwoci?! - zapytała zła. Pokręciłam głową. -Zatruli jedzenie Ślizgonom. Jak ja ich dorwdę... -zobaczyła za mną chłopaków. -Kto to? Kolejni Gryfoni. Posłuchajcie, jak zranicie Białą, to ja, Bellatrix Black, rozprawie się z wami. -pokazała na nich. -Dobra ja lecę. Umówiłam się z Rudolfem. Pa! - i odbiegła.
-Bellatrix Black? Moja ciotka? - spytał z niedowierzeniem Malfoy.
-Słuchajcie. Musicie sobie wymyślić na jakiś czas nowe nazwyska. Dopóki nie odeślemy was z powrotem do waszych czasów. -rzekłam. -Harry ty będziesz Life, a ty Draco będziesz Die? Może być? - spytałam.
-Oczywiście kochanie. -Draco objął mnie ramieniem. Strzeliłam typowego facepalm 'a.
-Hej, lisiasta. -usłyszałam głos Blacka.
-Hej, Syrek. -odparłam i ujrzałam resztę Huncwotów. Remus miał strasznie zaciśnięte pięści. Harry patrzył na nich z niedowierzeniem. -Poznajcie Draco Die i Harry'ego Life.
-Miło nam. Ja jestem James Potter, to Syriusz Black, Petter Pettigrew, Remus Lupin, Roksana Kleus i Alicja Pictar. -przedstawił wszystkich James. Harry przełknął ślinę.
-Miło nam. -Draco przejął inicjatywę. -Jak słyszeliście jestem Draco, a ten obok to Harry. Jesteśmy nowi.
-Może powinniśmy iść? - spytał Harry.
-To do później, głupki. -rzekłam do Hunców. Doszliśmy do PW. -Głupki debile i niewiem jak jeszcze mogę ich nazwać. -powiedziałam. Usiadłam na kanapie, a chłopcy po moich dwóch stronach. Nikogo nie było.
-Muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz jak byłaś w naszych czasach i mówiłem ci o tym kto kim będzie?
-No tak.
-Nie możesz się przywiązywać do nich. Z chęcią bym tu został. Przynajmniej nie ma Umbridge.
-Masz rację, Potter. Ona i te jej zasady. -Zgodził się Malfoy. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Zaprzyjaźniliśmy się. Tak minęły dwa miesiące z Draco i Harrym.
W końcu wpadłam na pomysł.
-Hej, skoro ja zemdlałam pod bijącą wierzbą i tu wróciłam. To może wy też tak wrócicie? - spytałam.
-To dobry pomysł. -potwierdził Draco. Zaczęliśmy iść pod bijącą wierzbę. Kiedy byliśmy na miejscu otworzył się tak jakby portal.
-To czas pożegnania? - spytałam.
-Chyba tak. -powiedział Draco. Przytulił mnie, odwzajemniłam uścisk. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-Chciałem ci jeszcze powiedzieć coś Veronica. -odparł Harry.
-O co chodzi? -spytałam.
-Po tym jak zemdlałaś Syriusz zmienił się w czarnego psa. Jest animagiem. A profesor Lupin zmienił się w Wilkołaka, bo była pełnia. -rzekł Harry.
-Dzięki że mi to powiedziałeś. Teraz zrobię chłopcom piekło. -odparłam.
-No to pa. -odparli oboje.
-Narazie Malfoy, Potter! -krzyknęłam. -No to teraz zrobić awanturę Huncom. -powiedziałam sama do siebie i skierowałam się do PW.
-O cześć, Lisiasta. -uśmiechnął się Syriusz. -Jak tam twój chłopak, Draco? - spytał. Zobaczyłam że Lynatyk zaciska ręcę na książce.
-A wiesz. No po prostu super. -Lupin był normalnie wściekły. -Tylko że on nie jest moim chłopakiem. Jest arogancki i durny. Poza tym to Ślizgon. - Spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
-Coś cię boli? - spytał Potter.
-Wiesz co, James. Gdybyś był tak mądry byś wiedział że oni nie pochodzą z tąd. Tylko z przyszłości. A Harry to twój syn. -oznajmiłam. Rozejrzałam się po pokoju wspólnym. Pusto.
-Co? - spytali Rogacz i Łapa jednocześnie.
- I zawiodłam się na was.
-A to czemu? - odezwał się Petter
-Temu że nie powiedzieliście mi czegoś istotnego. Ale i tak dowiedziałam się tego od Harry'ego. - powiedziałam.
-Nie rozumiem czego? - spytał Remus stając koło mnie i obejmując. Poczułam jak mam motyle w brzuchu.
-Że jesteście animagami. -rzekłam pewna siebie. Wszyscy spojrzeli po sobie. -Powiedzieliście Alicji. A mi niw umiecie zaufać? Wiecie jak to jest dowiedzieć się czegoś takiego od innych?
-Ale... -spojrzałam na Remusa. -to znaczy...
-Tak. Wiem że jesteś Wilkołakiem. -teraz spojrzałam na Roksanę. - Dobrze wiedziałaś że pomagałam Jhonemu. -teraz spojrzałam na Luniaka. -Tobie też chcę pomóc. -po chwili Lupin wybiegł z PW. Chciałam pobiec za nim, ale wybiegli za nim inni. Poczułam słone łzy na policzkach. Postanowiłam isć do łazienki. Tam nikt nie chodzi. Wybiegłam i niedługo znalazłam się tam. Spojrzałam w lustro. Podniosłam roztrzęsiona dłoń w której trzymałam różdżkę. Krzyknęłam
YOU ARE READING
Książkowa depresja | Remus Lupin
FanfictionDziewczyna która nie mogła w wieku 11 lat jechać do szkoły magi zwanej "Hogwart". Lecz jej rodzice zastępczy zgadzają się na żeby dziewczyna pojechała na czwarty rok nauki. Poznaje sławnych huncwotów. Co jeśli spotka tam przyjaciółkę? Co jeśli nie...