Rozdział 12

4.1K 231 61
                                    

Minęły 3 tygodnie od początku roku. Dręczy mnie myśl kto jest tym wilkołakim i animagami. Pewnego dnia szłam opustaszałym korytarzem. Czemu opustoszałym?  Bo wszyscy są na obiedzie. Usłyszałam krzyki. To co ujrzałam mnie zamurowało.

-Co żeś zrobił, Potter?! - krzyknął jeden.

-To ty co zrobiłeś?! - krzyknął drugi. Po chwili ogarnęłam się i rozdzieliłam chłopców.

-Hej!  Ogarnąć się! - krzyknęłam stojąc obok ich.

-Veronica? - spytali oboje.

-Harry, Draco?  Co wy tu na Merlina robicie!? - spytałam. Zaczęli opowiadać co się stało.

-Ale skoro ty tu jesteś to znaczy że... -nie dokończył Harry.

-Tak. Jesteśmy w przeszłości. Raczej wy jesteście. Dla mnie to teraźniejszość. Ale mam pytanie. Czemu Malfoy ma szatę Gryffindoru? - spytałam.

-Co?!! - krzyknął platynowowłosy.

-Hej, Biała!! - usłyszałam głos Belli.
-O nie. -szepnęłam. -Cześć Bella. -odwróciłam się do niej przodem

-Wiesz co zrobili Huncwoci?! - zapytała zła. Pokręciłam głową. -Zatruli jedzenie Ślizgonom. Jak ja ich dorwdę... -zobaczyła za mną chłopaków. -Kto to?  Kolejni Gryfoni. Posłuchajcie, jak zranicie Białą, to ja, Bellatrix Black, rozprawie się z wami. -pokazała na nich. -Dobra ja lecę. Umówiłam się z Rudolfem. Pa! - i odbiegła.

-Bellatrix Black?  Moja ciotka? - spytał z niedowierzeniem Malfoy.

-Słuchajcie. Musicie sobie wymyślić na jakiś czas nowe nazwyska. Dopóki nie odeślemy was z powrotem do waszych czasów. -rzekłam. -Harry ty będziesz Life, a ty Draco będziesz Die? Może być? - spytałam.

-Oczywiście kochanie. -Draco objął mnie ramieniem. Strzeliłam typowego facepalm 'a.

-Hej, lisiasta. -usłyszałam głos Blacka.

-Hej, Syrek. -odparłam i ujrzałam resztę Huncwotów. Remus miał strasznie zaciśnięte pięści. Harry patrzył na nich z niedowierzeniem. -Poznajcie Draco Die i Harry'ego Life.

-Miło nam. Ja jestem James Potter, to Syriusz Black, Petter Pettigrew, Remus Lupin, Roksana Kleus i Alicja Pictar. -przedstawił wszystkich James. Harry przełknął ślinę.

-Miło nam. -Draco przejął inicjatywę. -Jak słyszeliście jestem Draco, a ten obok to Harry. Jesteśmy nowi.

-Może powinniśmy iść? - spytał Harry.

-To do później, głupki. -rzekłam do Hunców. Doszliśmy do PW. -Głupki debile i niewiem jak jeszcze mogę ich nazwać. -powiedziałam. Usiadłam na kanapie, a chłopcy po moich dwóch stronach. Nikogo nie było.

-Muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz jak byłaś w naszych czasach i mówiłem ci o tym kto kim będzie?

-No tak.

-Nie możesz się przywiązywać do nich. Z chęcią bym tu został. Przynajmniej nie ma Umbridge.

-Masz rację, Potter. Ona i te jej zasady. -Zgodził się Malfoy. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Zaprzyjaźniliśmy się. Tak minęły dwa miesiące z Draco i Harrym.

W końcu wpadłam na pomysł.

-Hej, skoro ja zemdlałam pod bijącą wierzbą i tu wróciłam. To może wy też tak wrócicie? - spytałam.

-To dobry pomysł. -potwierdził Draco. Zaczęliśmy iść pod bijącą wierzbę. Kiedy byliśmy na miejscu otworzył się tak jakby portal.

-To czas pożegnania? - spytałam.

-Chyba tak. -powiedział Draco. Przytulił mnie, odwzajemniłam uścisk. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

-Chciałem ci jeszcze powiedzieć coś Veronica. -odparł Harry.

-O co chodzi? -spytałam.

-Po tym jak zemdlałaś Syriusz zmienił się w czarnego psa. Jest animagiem. A profesor Lupin zmienił się w Wilkołaka, bo była pełnia. -rzekł Harry.

-Dzięki że mi to powiedziałeś. Teraz zrobię chłopcom piekło. -odparłam.

-No to pa. -odparli oboje.

-Narazie Malfoy, Potter! -krzyknęłam. -No to teraz zrobić awanturę Huncom. -powiedziałam sama do siebie i skierowałam się do PW.

-O cześć, Lisiasta. -uśmiechnął się Syriusz. -Jak tam twój chłopak, Draco? - spytał. Zobaczyłam że Lynatyk zaciska ręcę na książce.

-A wiesz.  No po prostu super.  -Lupin był normalnie wściekły. -Tylko że on nie jest moim chłopakiem. Jest arogancki i durny. Poza tym to Ślizgon. - Spojrzeli na mnie jak na idiotkę.

-Coś cię boli? - spytał Potter.

-Wiesz co, James. Gdybyś był tak mądry byś wiedział że oni nie pochodzą z tąd. Tylko z przyszłości. A Harry to twój syn. -oznajmiłam. Rozejrzałam się po pokoju wspólnym. Pusto.

-Co? - spytali Rogacz i Łapa jednocześnie.

- I zawiodłam się na was.

-A to czemu? - odezwał się Petter

-Temu że nie powiedzieliście mi czegoś istotnego. Ale i tak dowiedziałam się tego od Harry'ego. - powiedziałam.

-Nie rozumiem czego? - spytał Remus stając koło mnie i obejmując. Poczułam jak mam motyle w brzuchu.

-Że jesteście animagami. -rzekłam pewna siebie. Wszyscy spojrzeli po sobie. -Powiedzieliście Alicji. A mi niw umiecie zaufać?  Wiecie jak to jest dowiedzieć się czegoś takiego od innych?

-Ale... -spojrzałam na Remusa. -to znaczy...

-Tak. Wiem że jesteś Wilkołakiem. -teraz spojrzałam na Roksanę. - Dobrze wiedziałaś że pomagałam Jhonemu. -teraz spojrzałam na Luniaka. -Tobie też chcę pomóc. -po chwili Lupin wybiegł z PW. Chciałam pobiec za nim, ale wybiegli za nim inni. Poczułam słone łzy na policzkach. Postanowiłam isć do łazienki. Tam nikt nie chodzi. Wybiegłam i niedługo znalazłam się tam. Spojrzałam w lustro. Podniosłam roztrzęsiona dłoń w której trzymałam różdżkę. Krzyknęłam


Książkowa depresja | Remus LupinWhere stories live. Discover now