Rozdział 7

4.7K 283 89
                                    

Znalazłam się moim dormitorium. Była 7 rano. Czyli śniadanie. Przyszykowałam się i zeszłam do WS. Kiedy otworzyłam drzwi, wzrok wszystkich powędrował na mnie. Nie rozumiem. Podeszłam do stołu i zjadłam trochę sałatki. Spytałam kogoś z boku co dzisiaj. Była środa. Lekcję na 8. Poszłam do dormitorium po rzeczy. Pierwsze eliksiry. Zajrzałam jeszcze do łazienki. Spojrzałam w lustro. Zmieniłam się. Moje jasno brązowe włosy, są teraz u dołu czarne. Moje oczy wyblakły. Zielone pełne szczęścia oczy zmieniły kolor na bardziej szary. Miałam lekką ranę na policzku. Pewne Pettigrew mnie zadrapał. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegar. 7:58!! Nie zdąrze!! Wybiegłam z dormitorium i pobiegłam do lochów. Lekcja dawno się zaczęła. Otworzyłam drzwi i myślałam że jakoś czmychnę do mojej ławki, ale profesor mnie zauważył.

-Panna spóźnialska postanowiła zawitać na lekcję? - powiedział Ślimak.

-Przepraszam profesorze. -rzekłam.

-Siadaj.

Skierowałam się na miejsce. Spojrzałam na Luniaka. Wyglądał okropnie. Cały blady, podkrążone oczy, uśmiwch który zawsze gościł na jego twarzy znikł. Spojrzałam na resztę. Wyglądali lepiej niż Remi, ale też źle. Najgorzej, prócz Lupina, wyglądała Bella.

Po skończonych zajęciach, udałam się na błonia. Chodziłam tak trochę. Usiadłam pod jednym z drzew. Myślałam trochę. O tym wszystkim. O Harrym, Ronie, Hermionie, Huncwotach i dziewczynach.

-Śmierć, to najgorsza rzecz jaka może spotkać człowieka. - pomyślałam. Usłyszałam głosy. Spojrzałam tam.

-Lunio. Prosimy. Musisz zacząć jeść. -odezwał się Łapa. Lupin nie je?

-Oraz spać. -rzekła Evans.

-Nie chcę. -odparł sucho.Kiedy to powiedział coś mnie ukuło.

-Rozumiem że za nią tęsknisz. -rzekł James.

-Wszyscy za nią tęsknimy. -poprawiła go Roki.

Wstałam i podeszłam do nich.

-Coś się stało? - spytała Roki wymuszając uśmiech.

-Przypadkowo słyszałam waszą rozmowę... I nie rozumiem za kim tęsknicie ,żeby nie jeść i nie spać. -powiedziałam zgodnie z prawdą.

-A wiecie może co dzieje się z resztą moich przyjaciół? - spytałam z nadzieją. W oczach Harrego pojawiły się łzy.

-James i Lily nieżyją. -powiedział okularnik. Łzy zaczęły płynąć po moich polikach.

-A Peter, Roki,Bella,Cyzia i Lucjusz? - spytałam.

-Peter Pettigrew nie żyje. Został zamordowany przez Syriusza Blacka. Lucjusz i Narcyza są małżeństwem i śmierciożercami tak jak Bellatrix-moje policzki ozdabiał wodospad łez.

-Z tego co wiem twoja przyjaciółka pracuje w ministerstwie. -rzekła Miona.

W moich oczach pojawiły się łzy. Mrugnęłam kilka razy żeby nie wyleciały.

-Za naszą przyjaciółką. -powiedziała Lily. -A ty jak się nazywasz?

-A jak ma na imię? - dopytałam się.
-Veronica Renes. Zniknęła tak nagle. Bardzo mi jej brakuje... -powiedział Lupin. Ostatnie zdanie tylko chyba ja słyszałam.

-Przepraszam was, tak bardzo. -rzekłam.

-Za co? - spytali chórkiem.

-Za to że tak nagle zniknęłam.

-Czekaj, czekaj... Veronica? -spytała Roki.

Od razu wszyscy mnie przytulili. Zaczęli wypytywać co się stało. Skłamałam.






















-Bedę tęsknić. -powiedziały razem dziewczyny.

-Spotkamy się po wakacjach. Paa!! - rzekłam i poszłam w stronę rodziców.

-Porozmawiamy w domu opowiedziała zimno matka. Deportowaliśmy się do domu. Od razu dostałam od ojca w policzek. Zaczęli mi wszystko wygarniać. Carl w wakacje pojechał do cioci.






Dwa miesiące. Całe wakacje. Zmieniłam się, nie z wyglądu, tylko z charakteru. Z dnia na dzień było co raz gorzej. Co spowodowało zmianę charakteru? Rodzice. Co dzienne bicie, poniżanie oraz torturowanie Crucio. Dobrze że dziś jadę do Hogwartu. Zeszłam na dół. Moja twarz okazywała obojętność. Po prostu zmieniłam się przez dwa miesiące. Rodzice deportowali mnie na stacje 9 3/4. Wsiadłam do pociągu i usiadłam w wolnym przedziale. Odwinęłam lekko rękaw bluzki. Nadgarstek był siny. Poprawiłam rękaw i wyjęłam książkę. Była strasznie nudna. Rzuciłam ją.

-Ałł! - usłyszłam krzyk. Spojrzałam zdziwiona na drzwi. -To trochę nie miłe przywitanie. -rzekł Lupin. Mówiąc szczerze, tęskniłam za nim, i to bardzo. Usiadł na przeciwko mnie. Po chwili weszła reszta.

-Lisku, coś się stało? - spytał Syrek.

-Nie. -odparłam sucho. Przyzwycziłam się do tego tonu.

-Co się stało, Lisku? - spytał Lupin. Niewiem czemu, spodobało mi się jak tak do mnie mówił.

-Przepraszam, po prostu te wakacje mnie zmieniły. I to bardzo. -rzekłam zgodnie z prawdą.

Książkowa depresja | Remus LupinWhere stories live. Discover now