2-18

2.4K 156 20
                                    

-Nie! Nie! Nie... -mówiłam w myślach.

Patrzyłam na lusterko dwustronne. Było roztraskane na kilkanaście części. Na nich było napisane:"Przestań szukać". Kiedy to przeczytałam upadłam na plecy, podparłam się łokciami. Patrzyłam przerażeniem na komodę.

-Hej, co się stało? - usłyszałam rozbawiony ton Wilczycy. Nie mogłam wykrztusić z siebie słów.

-Biała co tak leżysz? - zaśmiał się Łapa.

Gwałtownie wstałam. Doszło do mnie że już nigdy nie porozmawiam z Harrym, Ronem czy Mioną. Westchnęłam, żeby się uspokoić.

-Odbija ci, Lisie? - odezwała się Alicja.

-Nieprawda.-fuknęłam. Udawałam że nic się nie stało. Niechciałam ich niepotrzebnie martwić. -Dobra chłopcy!  Wyjazd!

-Ale czemu? - sęknął Black.
-Bo chcemy się przebrać. -odparła Lily.

-My chętnie popatrzymy. -uśmiechnął się Potter.

Lilka wzięła poduszkę i walnęła nią Pottera. Zaczęła się wojna na poduszki. Ja w międzyczasie zdołałam wziąść ubrania i pójść do łazienki.

Gotowa wyszłam i ujrzałam leżących na podzłodze przyjaciół. Podeszłam do komody i zaczęła zbierać kawałki lustra. Coś tam gadali ale ich zignorowałam.

-Ałł! -upuściłam teraz zakrwawione szkło.

Przecieło mi wewnętrzną część dłoni. Na podłogę kapała szarłatna ciecz. Chciałam znów posprzątać lustro, ale przeszkodziła mi czyjaś ręka.

-Idź lepiej sobie to obmyj a my posprzątamy. -uśmiechnęła się Alicja. Odwzajemniłam gest i znów weszłam do łazienki.

Obmyłam ranę i odkaziłam. Niestety nie szło mi dobrze bandażowanie. Westchnęłam zrezygnowana.

-Wiedziałem że sama nie dasz sobie rady. -usłyszałam głos za mną. Odwróciłam się do tyłu. Okazało się że za mną stał Lunatyk. Wziął bandaż i ostrożnie owinął mi nim dłoń. -Następnym razem uważaj.

-Dobra, dobra... -uśmiechnęłam się i zaczęłam zbierać rzeczy i chować do apteczki.

***-**

-Ja idę z Łapą. -odezwała się Wilczyca.

-Ha z Rogaczem. A ty Alicja? - oznajmiła Ruda furia.

-Ja idę z William'em. -uśmiechnęła się.

-Z tym Williamem?!-zdziwiła się Roki.

-Tak!

-A ty pewnie z Lunatykiem? - bardziej oznajmiła niż spytała Evans.

Mamy już 2 grudnia. Trzy dni temu odbyło się drugie zadanie. Na szczęście Camille powiedziała co to będzie i Severus uwarzył mi odpowiedni eliksir, żeby oddychać pod wodą.

-Szczerze mówiąc nie zaprosił mnie. Bynajmniej tego niepamiętam. -odparłam siadając na kanapie w PWG.

-ŻE JAK!? - wykrzyknęły.

-No tak... Muszę odpowiedzieć na któreś zaproszenie inaczej niewiem co. -zastanowiłam się.

-Może pójdziesz z tym puchonem. No wiesz Davisem czy jak mu tam. -obok mnie usiadła Lily.

-Albo z tym przyjstojnym chłopakiem z Durmstragu. Tym Sky'em.-Dodała Alicja.

-Albo z Iron'em. -powiedziała Wilczyca.

-Niewiem...

-O czym rozmawiacie!? - ujrzeliśmy przed nami Pottera,Balcka i Petera. A to zdanie wypowiedzał Black.

-O Balu Bożonarodzeniowym. -odparła Alicja.

-Oraz o tym jaki on będzie super. -dodała Roki.

-Oraz z kim ma pójść, Veri. -rzekła Lily.

-To ty nie idziesz z Luniakiem? - spytali razem zdziwieni chłopcy.

-Nie. Nie zaprosił mnie. -odparłam trochę smutna. -Gdyby nie to że muszę iść na ten bal, to napewno bym spała.

-Ty tylko o spaniu myślisz. -zaśmiał się wchodzący do PW Lupin. Dziewczyny patrzyły na niego zawiedzione, a chłopcy zdziwieni. -Coś się stało?

-Tak. -rzekła Roki z Rogaczem.

-To że nie zaprosiłeś Veri na bal. -powiedziała reszta oprócz mnie.

-Jeżeli nie chciał iść ze mną to trudno. Jakoś się pogodzę z tym. -odparłam i wyszłam z PWG.

Przeszłam się do biblioteki. Wzięła obojętnie jaką książkę i zaczęłam czytać. Moje czytanie przerwał czyjś głos.

-Hej...

-Część. Coś się stało? - spytałam patrząc na bruneta. Był to David z Slytherinu.

-Noo... Chciałem się spytać czy poszłabyś ze mną na bal bożonarodzeniowy. -zapytał nieśmiale. Kiedy miałam odpowiedzieć tak, ktoś się odezwał.

-Ona ma już partnera. -odezwał się miodowooki. Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Dobra. No to do zobaczenia. -i ślizgon poszedł.

-Niewiedziałam że mam partnera.

-Przepraszam że cię wsześniej nie zaprosiłem. Po prostu zapomniałem o balu. -podrapał się z zakłopotaniem po karku.

-I tak cię kocham. -pocałowałam go w usta.



Teraz wybierzcie sobie czy mam opisywać bal, czy wolicie co innego.
Dobranoc.


Książkowa depresja | Remus LupinWhere stories live. Discover now