Rozdział drugi

40.8K 1K 220
                                    

Giovanna siedziała wyprostowana na siedzeniu w ogromnym samochodzie. Próbowała zachować pokerową twarz, jednak serce biło jej jak szalone. Wyglądała na jeszcze drobniejszą niż zazwyczaj, siedząc pomiędzy dwoma mięśniakami. Nie odzywała się.

- Te ścierwa myślą, że tutaj rządzą – odezwał się mięśniak o farbowanych włosach.

Wybawiciel brunetki pochylił głowę do boku i zamyślił się.

- Nie wiem, skąd wiedzieli? – powiedział po chwili.

- Jakoś to wybadam – włączył się młodziutki i nie odrywał wzroku od drogi.

Giov milczała. Spojrzała spod byka, zła na Białookiego. Ten wyczuł wzrok i zerknął na nią. Nic nie powiedział. Podrapał się po swoich białych włosach. Westchnął. Dziewczyna wciąż patrzyła na niego. Z jej oczu biła złość. Wyglądała uroczo, znajdując się pomiędzy ogromnymi mężczyznami. W końcu dała sobie spokój i opadła plecami na oparcie.

- Nawet jeśli bym tu schodziła i tak mieliby mnie w dupie – pomyślała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. – Co za dupek traktuje tak kobietę?

Nagle auto skręciło. Wjechało na podjazd ogromnej rezydencji. Chłopaczek zaparkował. Giov wychyliła lekko głowę. Budynek był ogromny. Schowany za drzewami. Wokół niego obiegał czarny, metalowy płot i wysoki żywopłot. Czerwone cegły stanowiły chodnik i miejsce parkingowe. Brunetka zauważyła solidny garaż, pewnie kuloodporny. Drzwi od niego były uchylone, znajdował się tam jeszcze jeden mocarny samochód. Mięśniak otworzył drzwi od auta. Do nozdrzy dziewczyny dostało się powietrze. Zbliżała się burza. Niebo było zachmurzone i wiał silny wiatr. Kołysał koronami drzew. Mężczyzna podał jej rękę. Ta niepewnie chwyciła ją i wyszła. Stała przed rezydencją. Z samochodu wyszedł jej wybawiciel. I oparł się o maskę. Patrzył na ceglany budynek. Był piękny. Obrośnięty bluszczem, miał drewniane okiennice i czarny dach. Wokół cudowny ogród ze stawem. Giovanna spostrzegła, jak młodziaczek uśmiecha się do niej. Czwórka mężczyzn - Białooki, ten z farbowanymi włosami i jeszcze dwóch innych - skierowali się do ogromnych, z wierzchu drewnianych, drzwi. Uśmiechnięty chłopak teatralnie pokazał brunetce, by szła. Giov nie miała wyjścia. Skierowała swoje kroki za gangiem. Szła blisko młodziaczka. Doszła do drzwi i weszła za nimi do środka. Rezydencja była ogromna. Prawie cała z białego marmuru. Na środku miała kręcone schody. Obok ogromną czarną, skórzaną sofę. Niedaleko fortepian. Na ziemi znajdował się kremowy, wełniany, mały dywan. Stała tak, wpatrzona. Nie zauważyła, że mężczyźni zaczęli się rozchodzić. Ona szerokimi oczyma rozglądała się i stała w bezruchu. Jej wybawiciel oparty o marmurową rzeźbę patrzył na nią.

- Możesz się ruszyć. To nie jest zakazane – prychnął ze śmiechu.

Dziewczyna ocknęła się.

- I tak będę robiła, co będę chciała – zadarła nosa.

Mężczyzna uśmiechnął się i podszedł bliżej.

- Taka z ciebie laska.

Giov stała niewzruszona.

- Cholera, ale on jest przystojny – pomyślała.

- Tu faktycznie możesz robić, co chcesz – zaśmiał się.

Znajdował się przy dziewczynie. Patrzył na nią z góry. Był trzy głowy wyższy. Giov nabrała podejrzeń. Zmarszczyła brwi.

- Nie wolno ci wychodzić z posesji.

Spojrzał w czarne oczy brunetki. Uniósł jedną, ciemną brew. Odwrócił się do niej plecami i zaczął odchodzić. Zatrzymał się.

- I tak mam już dużo problemów. Nie potrzebny mi kolejny.

Wszedł na schody. Giovanna stała przez chwilę wryta w ziemię.

NiepokornaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin