Rozdział dwudziesty drugi

14.3K 498 23
                                    

Giovanna patrzyła na lekko oddychającego Vinza. Uciął sobie drzemkę, a dziewczynie nie chciało się już leżeć. Przez chwilę zawisła nad głową Białookiego i zastanawiała się, czy coś zrobić, przygryzła dolną wargę i pocałowała go w czoło. Mężczyzna cicho mruknął i odkrył do połowy. Brunetka zeszła powoli z łóżka i wyślizgnęła się z pokoju, zamykając cicho drzwi. Ścisnęła rękaw swojego wełnianego swetra i zaczęła schodzić po schodach. Mignęły jej znajome postacie siedzące w kuchni. Jednak Giov potrzebowała wyciszenia i przekroczyła próg drzwi od ogrodu. Szła wąską, krętą ścieżką, wokół której rosły chaszcze. Przechodziła przy rzeczce i usiadła za krzakiem. Wpatrywała się w niebieski klomb kwiatów. Jeśli wszystko dobrze zrozumiała, to wysnuła pewne wnioski. Mężczyźni z tatuażami węży mają na pieńku z mafią Vinza, to oni go pobili i włamali się do willi dziadka Białookiego. Giov słyszała, jak Vincenzo mówił do Beatrice, że ten, który go tak urządził miał właśnie taki tatuaż i w dodatku jakąś dodatkową belkę przy krzyżu. Nie wie do końca, o co poszło i co jej wybawca ma zamiar zrobić. Myślała nad tym intensywnie, ale jej burzę mózgu przerwał miły, ochrypły głos:

- A co panienka tutaj robi?

Dziewczyna uniosła głowę i zobaczyła starszego pana, ubranego w ogrodniczki i koszulę, na głowie miał kaszkiet, a w ręce nożyce ogrodnicze. Uśmiechał się miło i garbił. Dziewczyna wpatrywała się w nowego przybysza.

- Tak sobie siedzę i odpoczywam. A pan?

Dziadek zrobił krok w jej stronę i poprawił swoje okulary, z bardzo grubymi szkłami.

- Pracuję, jestem ogrodnikiem - zaśmiał się w starczy sposób. - Od zawsze tu pracowałem. Nawet, wtedy kiedy tym zarządzał dziadek Vincenza.

W głowie Giovanny zapaliła się lampka. Uśmiechnęła się promiennie i znów spojrzała do góry.

- Czyli wie pan, co się działo z Vinzem. Zna pan jego przeszłość? - mówiła na jednym wdechu.

Ogrodnik podrapał się po głowie i z pomocą Giovanny przysiadł się. Zdjął czapkę i odłożył przybory do pracy. Spojrzał na zaciekawioną dziewczynę.

- Tak. Widziałem jak ta mafia rosła, przeżyłem nawet tego zmarłego łotra - zaśmiał się, a brunetka mimowolnie uśmiechnęła się. - Interesuje cię przeszłość Vinza, tak?

Brunetka lekko się zaczerwieniła i przytaknęła głową oraz podciągnęła kolana do klatki piersiowej.

- No dobrze, łobuzie, ale nic mu nie mów - westchnął. - Jego dziadek był stanowczym i bardzo inteligentnym człowiekiem, wniósł swoją "rodzinę" bardzo wysoko. Jego syn, czyli tata Vinza był jego prawą ręką i razem starali się utrzymać w mediolańskiej mafii. Był jeden problem. Ojciec Vincenzo czasem lubił popić i nie zważał na konsekwencję tego, co później po tym robił. Vinz natomiast miał bliskiego kolegę, z którym przyjaźnił się w latach młodzieńczych. Ten kolega zaprosił jego rodziców i dziadka na tak zwaną popitkę. Vinz nie zdążył do nich dołączyć, więc ten kolega zaproponował, żeby po niego pojechać. On nie miał prawa jazdy, więc za kółkiem usiadł tata Vinza. Jego ojciec był pijany i wjechał w rów, z którego później się stoczyli, przeżył tylko jego kolega. Vincenzo kompletnie się załamał, pobił nawet swojego przyjaciela, mówiąc, że przecież wiedział, że jego ojciec nie miał pić, bo mu zabronił. Vinz stoczył się na samo dno. W tym czasie ten jego niby przyjaciel zaczął rządzić się i budować swoją mafię, zamiast pomóc Vinzowi. A tamten chodził po klubach i chlał. Lądował pod drzwiami sklepów. Na szczęście jego dziadek po śmierci żony, na krótko przed swoją, związał się z taką jedną. Ona przemówiła Vinzowi do rozumu i otrząsnęła go. Pomogła stanąć na nogi i odbudować potęgę po jego dziadku. Z tego, co wiem, ona zajmuje się dilerką. Vinz nie lubi mówić o swojej przeszłości. Wydaję mi się, że to tyle.

NiepokornaWhere stories live. Discover now