Brunetka leniwie przeciągnęła się na kuchennym krześle i spojrzała na wibrujący telefon. Skrzywiła się i odebrała.
- Hallo? A Giovanna kochanie, co u ciebie słychać? – odezwał się jej były w słuchawce.
- Póki nie zadzwoniłeś idealnie – zaplotła kosmyk włosów wokół palca i wywróciła oczami. – Czego chcesz jełopie?
- Jak zwykle jesteś czarująca – ciągnął niskim głosem. – Miewasz się dobrze? Wszystko u ciebie w porządku?
Zanim Giov zdążyła odpowiedzieć, rozmowa została przerwana, a Giovanna zmarszczyła brwi i odklejając wyświetlacz od polika, spojrzała na niego: Połączenie z zidiociały kretyn zostało zakończone.
Vinz słysząc ostanie znaczące pytania Benedictta, wstał i wyrwał telefon z ręki mężczyzny. Nacisnął czerwoną słuchawkę i rzucił urządzenie na biurko, przewracając tym szkatułkę. Wpatrywał się w oczy byłego przyjaciela ze złością.
- Ją zostaw – powiedział twardo. – Tknij ją, a wymaluje ci taki ryj, że nawet do piekła cię nie wpuszczą.
- Teraz się o bliskich martwisz? – powiedział z pogardą.
- Daję ci słowo, że jeśli jej coś zrobisz, nie zobaczysz już kolejnego poranka – rzekł i opadł na fotel, zakładając ręce na klacie. - I pożałujesz, że się poznaliśmy.
Brunet zaśmiał się.
- Jakbym już nie żałował – usiadł na blacie. – Kiedy nabrałeś takich jaj jak ja? Gdyby nie twoja buźka nie poznałbym cię.
Białooki wstał i otwierając drzwi, obrócił się w jego stronę.
- Po tym, jak zepchnąłeś mnie na samo dno – powiedział stanowczo. – I w sumie jestem ci wdzięczny, gdyby nie ty, nie byłbym, tym kim jestem. Zabawne, chcąc mnie, zdeptać, sprawiłeś, że sięgam szczytu, ironia co nie?
- Taka sama, jak nasza przyjaźń – powiedział.
- Jej nigdy nie było i nie ma – prychnął Ojciec Chrzestny, patrząc do boku.
- Jest Vinz, a ja tego nigdy nie pojmę – mówił męskim głosem. – Jesteśmy porąbani.
Białooki westchnął i oparł się o framugę.
- Najlepiej będzie, jeśli nie będziesz się do mnie zbliżał – rzekł i zlustrował go wzrokiem. – I tak straciłem wiele lat z tobą, nie chcę tracić kolejnych.
- Luz, i tak chciałem, żebyś się odpierdolił. Zabieraj tych kretynów i się stąd zmywaj, zanim wezwę swoich.
Białooki odepchnął się od drewna i poprawiając koszulę, przekroczył próg i krzyknął:
- Chłopacy opuszczamy ten przybytek, właściciel chyba nas nie chce! – śmiał się i schodził na parter.
Vincenzo siadając za kierownicą, podparł głowę na dłoni i potarł czoło. Kiedy Paolo zapiął pasy, Ojciec Chrzestny westchnął i nacisnął gaz.
Giovanna słysząc, że drzwi się otwierają szybko podeszła do nich. Jednak nie tego się spodziewała, zatrzymała się w połowie, widząc blond czuprynę. Za dziewczyną stanęła Beatrice i położyła dłonie na jej ramionach.
- Felicia? Co ty tu robisz?
- Jest Vinz, muszę z nim pogadać? – rzekła oschle i zadarła nosa.
Brunetka ugryzła się w język, aby nie wyrwało jej się za dużo.
- Jeszcze go nie ma – odparła. – Istnieje coś takiego jak dzwonek.
Blondynka zmarszczyła czoło i nawet nie raczyła obdarować młodszej spojrzeniem.
- A kiedy będzie? Nie mam zamiaru tu na niego długo czekać...
W tym samym czasie przez próg przeszedł Ojciec Chrzestny i podchodząc do brunetki, pocałował ją w czoło i zamykając w szczelnym uścisku, odparł:
- A to dlaczego? Nie podoba ci się towarzystwo Giovanny? – uniósł brwi i założył kosmyk włosów dziewczyny za jej ucho.
W holu Paolo wyminął kobietę i kierując się z narzeczoną, opuścił ramiona. Giov była w stanie usłyszeć jego łagodny głos, który cichnął:
- To gdzie to jest? Mówiłem ci tyle razy, żebyś nie...
Felicia przerzuciła ciężar z nogi na nogę.
- Nie mam czasu na bzdury Vinz, muszę z tobą porozmawiać – rzekła.
- Nie zerwałem z tobą, żeby ciebie widywać co chwile — powiedział i napotkał jej dziwny wzrok. – Może się z tym nie pogodziłaś, ale jestem przynajmniej z tobą szczery.
- Benedictto, mówił coś dzisiaj o tobie, serio się do niego włamałeś?
- Felicia to nie twoja sprawa, nie wtrącaj...
- Nie zadzieraj z nim – powiedziała stanowczo. – Nie radzę, jeśli tobie coś zrobi...
- Nie powinno, cię to obchodzi – urwał jej. – A to jest dłuższa historia, to zaczęło się o wiele wcześniej, więc jeśli to tyle to proszę, wyjdź. Nie chcę cię na siłę wypraszać.
Blondynka zrobiła dziubek z wymalowanych ust i odwracając się na pięcie, wychodziła. Giov oparła żuchwę o przedramię Białookiego, który trzymał ją przy sobie i podążała wzrokiem za kobietą. Ta na progu dodała:
- Ale, jakby co to uprzedzałam.
Giovanna skrzywiła się i uniosła głowę do góry. Vinz spojrzał w dół na nią i się zaśmiał.
- Dziwna co?
- No raczej – odparła i marszcząc nos, zapytała. – A gdzie jest Franc? I co ty robiłeś u Benedictto?
Kąciki ust Ojca Chrzestnego uniosły się do góry. Zniżył się i pocałował delikatnie zdziwioną brunetkę. Ta beznamysłu oddała się swojemu wybawicielowi i przymknęła powieki.
Farbowany siedział na donicy od klombu przed mieszkaniem swojej żony. Zerknął do boku na odźwiernego. Stał prosto i ze sztucznym uśmiechem witał każdego mieszkańca. Francezco oparł łokcie na udach i wyjął papierosa. Wsadził skręta do ust i przytrzymując go wargami, szukał zapalniczki.
- Cholera – burknął po nosem. – Zostawiłem płaszcz w aucie.
Spojrzał jeszcze raz do boku i pomyślał nad czymś.
- Masz może zapalniczkę? – powiedział i kiwnął głową na chłopaka.
Pracownik budynku uśmiechnął się szeroko tak jak miał w zwyczaju i otwierając półkę pod stojącą popielniczką dla mieszkańców, wyjął pudełko zapalniczek z nazwą budynku. Podał i odparł życzliwie:
- Dla naszych klientów zawsze.
Farbowany ze zdziwieniem i niedowierzaniem odebrał pudełko i kiedy zapalił papierosa i zaciągnął się dymem, ukazała się szatynka. Farbowany wstał i z niechęcią zgasił używkę. Wypuszczając do boku resztki dymu, podniósł się i podszedł do Francuzki.
- Gotowa? – złożył pocałunek na jej szyi i założył włosy za ramiona.
- Zależy na co – uniosła brwi, a jej mąż się zaśmiał.
- Na różneeee rzeczy – zaśmiał się i puścił oczko do odźwiernego, który gestem życzył mu powodzenia.
YOU ARE READING
Niepokorna
RomanceCzy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny jest nieziemsko przystojnym szefem tej grupy. Musi poradzić sobie z kręcącą się pod nogami, rozpraszającą i zadziorną małolatą. Czy tę dwójk...