Rozdział ósmy

18K 699 49
                                    

Giovanna obudziła się przykryta kołdrą. Otworzyła oczy. Do jej uszu doszła rozmowa z łazienki:

- Chyba sobie żartujesz? – powiedziała Beatrice.

- Nie. Mówię całkiem poważnie – rzekł stanowczo Vinz.

- Nie mamy nikogo innego, nie możemy tak ryzykować – mówiła na jednym wdechu kobieta. – Nawet taka plotka może nas zniszczyć. A co jeśli babcia się dowie?

- Beatrice – powiedział łagodnie. – Może i ma swoje lata, ale głupia nie jest. Domyśli się w razie czego. A ja obiecałem, że ubije gnoi.

Kobieta westchnęła teatralnie. Nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. Brunetka szybko zamknęła powieki. Rudowłosa przeszła obok łóżka i kierowała się do drzwi. Giov słyszała jej kroki.

- I nie mów mi, że to dlatego, że musisz? – rzekła, patrząc na dziewczynę.

- No co miałem ją stąd wykopać? Jeszcze sobie dziecko coś zrobi.

Brunetka ścisnęła zęby.

- Zaraz temu patafianowi zęby wybije – uspakajała się w myślach Giovanna.

- Ta... - rzekła wymownie Beatrice.

Mężczyzna usiadł na skraju łóżka, patrzył na dziewczynę, uśmiechał się. Brunetce serce szybciej biło.

- Czy on się na mnie patrzy? – pomyślała.

Mężczyzna westchnął, prychnął i podszedł do szafy. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na bosko zbudowanego wybawiciela.

- Mówiłem ci wtedy, żebyś się napatrzyła – powiedział zjadliwie.

Dziewczyna nie odzywała się.

- Bella, widzę cię w lustrze.

Giov spojrzała na szybę, ich oczy się spotkały. Brunetka postanowiła zaryzykować.

- Ty też nie jesteś lepszy. Nagapiłeś się przed chwilą – powiedziała pewnym głosem, choć w duszy była niepewna.

Białooki otworzył usta. Rzucił w nią poduszką.

- Czyli trafiłam. Serio się na mnie gapił? – pomyślała.

- Ubieraj się. Idziesz do szkoły – powiedział.

Giovanna spojrzała się na niego zdziwiona. Powoli wstała. Stanęła przed nim. Patrzył na nią z góry. Brunetka stanęła na palcach. Ręką kazała mu się nachylić. Przyłożyła dłoń do jego czoła. Vincenzo zaśmiał się.

- Nie musisz się zamartwiać. Dobrze się czuję.

- Na pewno?

- Zawiozę cię do szkoły i odbiorę. Podczas lekcji i przerw Francesco będzie cię pilnował – skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Zrobił ten uśmieszek, którego brunetka nienawidziła.

- A co ja? Niemowlę?

- W pewnym sensie.

Brunetka uderzyła go.

- Ty! – krzyknęła.

- Nawet niemowlaki nie boją się spać same – nachylił się, aby ich twarze były na równi.

Dziewczyna uniosła oczy do góry i wyszła. Mężczyzna prychnął. Brunetka weszła do swojego pokoju i zaśmiała się. Białooki stał za jej drzwiami, oparty plecami. Uśmiechnął się. Spojrzała w stronę pokoju wybawiciela.

- Dureń – chichotała.

W tej samej chwili drzwi otworzyły się.

- Słucham? – powiedział, udając oburzonego, Białooki.

- A ty tu czego?

Najwyższy zamyślił się, po chwili odparł łobuzersko.

- Przyszedłem popatrzeć.

Usiadł na jej łóżku. Dziewczyna obróciła górną część ciała w jego stronę, oburzona i zdziwiona.

- No co? Ty mogłaś, a ja już nie mogę?

- Słucham? – powiedziała.

- W końcu będziesz wiedziała, jak to jest – zaśmiał się.

- Myślałam, że to lubisz – rzekła i uśmiechnęła się pod nosem. – Nigdy nie mówiłeś, żebym sobie poszła, nigdy się nie gniewałeś. Ale skoro już tak bardzo chcesz.

Giovanna uniosła bluzkę do góry, nie odsłaniając nic poza brzuchem. Miała nadzieję, że sobie pójdzie. Niestety ten beszczel się nie ruszał.

- Cholera! – pomyślała.

Mężczyzna podszedł do niej. Dziewczyna skuliła się. Przytrzymała Vincenzo ręką delikatnie za tors.

- Matko jakie mięśnie – pomyślała. - Czemu musi taki być?

Nagle do pokoju weszła Beatrice. Spojrzała na Vinza. Westchnęła.

- Skończ już się wygłupiać. Giovanna jeszcze się spóźni.

Brunetka poczuła ulgę. Vinz zmierzył ją wzrokiem.

- Jeszcze to dokończymy – powiedział tak, aby tylko dziewczyna to usłyszała.

Uśmiechnął się tym swoim uśmieszkiem. Zza drzwi usłyszała głos kobiety:

- Ja rozumiem, że ciężko ci ciągle być tym odpowiedzialnym i dorosłym, ale musisz coś przemyśleć w sprawie towaru. Czy jesteś pewien, że ta strategia zadziała?

- Będę cię podcierał przez tydzień, jeśli nie – powiedział poważnie.

Giov zdziwiła się. Machnęła ramionami, wyjęła czerwoną bluzkę z długim rękawem. W międzyczasie musieli przywieść jej rzeczy. Wciągnęła na swój tyłek czarne spodnie. Przeczesała króciutkie, czarne włosy. Spakowała książki do plecaka, założyła na ramiona. Stanęła przed lustrem, wzięła głęboki oddech.

- Witaj piekle z powrotem.

Zeszła po schodach, skierowała się do auta. Było inne niż zazwyczaj. Czarny Hammer stał w garażu. W czarnym luksusowym Lamborghini byli już Francesco i Białooki. Uśmiechnęła się do nich. Otworzyła tylne drzwi i wsiadła. Pojazd wyjechał poza bramę.

- Nie sądzicie, że tamten byłby bardziej odpowiedni?

- Przykro mi, ale Hammer jest tylko do akcji.

Vinz zaparkował przed szkołą. Dzieciaki zatrzymywały się lub zwalniały. Giov spojrzała niepewnie na Franca. Ten wysiadł. Dziewczyny spojrzały po sobie.

- Jakie ciacho – szeptały.

Otworzył drzwi dziewczynie.

- Wysiadasz, czy Franc ma cię wykopać? – powiedział Białooki.

Giov pełna złości wyszła. Trzasnęła drzwiami. Najwyższy odjechał. Uczniowie odprowadzali wzrokiem bandytę i dziewczynę.

- Jaką masz pierwszą lekcję?

- Biologię – odparła niechętnie.

Zatrzymała się przed nim, zagradzając drogę.

- Ale czy to jest konieczne?

Mężczyzna obszedł Giov i zwolnił. Dziewczyna zamknęła oczy i odwróciła się. Szła obok Franca. Weszła do klasy. Zajęła swoje miejsce. Całą lekcję czuła wzrok rówieśników na sobie. Spojrzała na drzwi od klasy. Za nimi siedzi gangster. Zadzwonił dzwonek. Giovanna wstała, wyszła na korytarz, nikogo nie było. Nagle poczuła, jak ktoś dociska ją do ściany.

- A już się cieszyłam, że zniknęłaś na dobre – Agnese zacisnęła pięść na jej ramieniu.

Giov wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Przełknęła ślinę. Już zbierała się na odwagę, żeby odepchnąć dziewczynę. Jednak Franc stanął obok Giovanny, tuż za Agnese, prawie dotykał jej ucha.

- Jakiś problem? – powiedział męskim, silnym głosem.

NiepokornaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz