Rozdział jedenasty

17K 668 60
                                    

Vincenzo wszedł do swojego pokoju. Otworzył drzwi od łazienki i podszedł do umywalki. Oparł się ręką i odkręcił kran. Pochlapał twarz wodą. Pokręcił głową na boki. Jedną ręką chwycił ręcznik. Wytarł twarz. Rzucił ręcznik do boku. Wyszedł przebrać koszulę, popsikał się perfumem. Przez ramię przerzucił marynarkę. Spod poduszki wyjął pistolet i włożył za spodnie. Pomyślał o czymś i zamknął drzwi. Zapukał do pokoju Giovanny. Stanął w progu. Zobaczył dziewczynę siedzącą na łóżku, kołdra przykrywała jej nogi. Dziewczyna przeglądała rzeczy w torbie. Nie spojrzała nawet na niego. Ten wziął wdech i podszedł do niej.

- Zostaniesz sama.

Ta przeglądała wciąż dokumenty. Nie reagowała. Białooki wyrwał jej rzeczy. Brunetka uniosła wzrok na niego.

- To się domyśliłam.

Westchnął. Dodał, wychodząc:

- Szczerze boję się zostawiać ciebie samą. Nie rób głupich rzeczy bella.

Zamknął drzwi. Dziewczyną rzuciła w nie poduszką. Podeszła do drzwi i przyłożyła głowę. Usłyszała, jak frontowe drzwi się zamykają. Otworzyła po cichu pokój i wyszła. Podeszła do okna. Hammera już nie było. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Zwinęła ręce w piąstki na wysokości klatki piersiowej i mamrotała, chodząc w tę i we w tę. Pobiegła do góry. Nałożyła na siebie wełniany sweter i zaczęła grzebać w szafce w holu. Nie mogła znaleźć klucza.

- Cholerny patafian musiał je schować – powiedziała.

Rozejrzała się i poszła do drzwi od ogrodu. Pociągnęła za klamkę. Zamknięte. Nagle przypomniało jej się coś. Poszła do kuchni. Okno było uchylone. Uśmiechnęła się do siebie. Otworzyła je szerzej. Wspięła na blat kuchenny i wyszła na zewnętrzny parapet. Zeskoczyła. Obejrzała się za siebie. Od dołu przymknęła okno na wszelki wypadek. Wyszła na ulice.

Vinz stał przy drewnianym stole. Przygryzał jedną wargę.

- Czyli oni też chcą zaoferować wyższą cenę za towar?

- Na to wygląda – mówił mężczyzna, z którym Białooki brał udział w strzelaninie.

- I po to nieśli walizki? Z pieniędzmi? – dopytywał Franc.

- Tak nam się zdaje - mówił inny.

Vinz potarł czoło. Wskazał palcem na Paolo.

- Sprawdź, czy faktycznie wpłacili ostatnio jakaś dużą sumę.

Młodziaczek złączył dłonie razem i rozciągnął je. Zaczął włamywać się do systemu. Po chwili powiedział:

- Wpłacili, wszystko by się łączyło w całość.

- Dobra, ale po co? Przecież mogą towar brać skądś indziej. Nie jest, aż tak gorszy niż ten.

- Wygląda, jakby robili to specjalnie by nam przeszkodzić – mówiła Beatrice.

Najwyższy pokiwał głową.

- Paolo miałeś mi coś do powiedzenia.

Młodziaczek niepewnie spojrzał na Ojca Chrzestnego. Po czym podrapał się po nosie.

- Benedictto wrócił do Mediolanu.

Vincenzo zamarł na chwilę i westchnął.

- Jakoś mnie to nie dziwi.

- Myślę, że to ma jakieś powiązanie – rzekł Paolo.

- Dobra z tego, co wiem, to powinni teraz wpłacać pieniądze – kontynuował Vinz. – Paolo pokaż obraz z kamer z banku.

NiepokornaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz