Rozdział trzydziesty piąty

8.6K 370 10
                                    

- Gdzieś to tu powinno być - Giov uklęknęła przy szafce i odwróciła głowę, aby spojrzeć na Ilario.

Mężczyzna machnął głową i rzekł:

- Daj to, co znalazłaś.

Brunetka chwyciła bandaż i podeszła do umywalki, oblać go wodą, czuła za sobą wzrok mafioza, zaczęła ciężko oddychać.

- Kiedyś cię zabije Vinz! - krzyczała w myślach i odwróciła w stronę bruneta.

Usiadła obok niego na sofie, zaklinając ciszę panującą w pomieszczeniu, przełknęła ślinę i dotknęła bicepsa mężczyzny.

- Jak go poznałaś? - zapytał, a Giov znieruchomiała.

- Cco? - zapytała, zszokowana nagłym pytaniem.

- Jak go poznałaś? - zapytał znów spokojnie.

Brunetka otworzyła usta i nie wiedziała co powiedzieć.

- Ymm... no... przez przypadek - wyjąkała, zawijając bandaż pokracznie trzęsącymi się dłońmi.

Ilario westchnął i sam zaczął poprawiać sobie opatrunek, nie zważając na dziewczynę siedzącą obok niego, kiedy skończył, uniósł wzrok i jego twarz była blisko twarzy Giov. Giovanna zamrugała i biorąc ogromny wdech, niezdarnie odsunęła się jak poparzona, lądując tyłkiem na ziemi. Czarno włosy prychnął i usiadł obok niej na dywanie, spuścił głowę i nie odzywał się przez parę minut, mając zamknięte oczy.

- Śmieszne - powiedział, a dziewczyna spojrzała się na niego. - Dawno nie widziałem kogoś tak naiwnego i uroczego.

- Nie jestem urocza - oburzyła się w myślach Giov.

- Vinz będzie miał ciężko, żeby ciebie nie skrzywdzić - pokiwał głową i wyprostował nogę. - Choć może nie jesteś aż taka delikatna, za jaką cię uważam - zaśmiał się, patrząc na swoją ranę.

Giovanna milczała i patrzyła się na niego, jakby była w transie.

- Sam się prosiłeś - uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała do boku.

Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i zwrócił głowę w stronę otwieranych drzwi. W progu stanął Białooki i zlustrował ich siedzących na ziemi:

- Nie za wygodnie wam? - zaśmiał się i podszedł do kanapy.

Brunetka zaprzeczyła głową, zerknęła na Ojca Chrzestnego i pomyślała o słowach, które wypowiedział przed chwilą Ilario. Vincenzo zmarszczył brwi i uklęknął naprzeciwko dziewczyny.

- Coś się stało? - zapytał i spojrzał z dołu w oczy Giov.

Giovanna zaprzeczyła głową i patrzyła w oczy ukochanego.

- Masz dziwną minę? - powiedział Vinz i założył jej kosmyk włosów za ucho.

Brunetka wyciągnęła dłoń i palcem dotknęła wargi Ojca Chrzestnego, przejechała po niej, zastanawiając się nad czymś i nachyliła głowę w stronę twarzy mężczyzny, Ojciec Chrzestny prychnął i pocałował czule dziewczynę. Ilario chrząknął i podniósł się z ziemi, spojrzał na parę, która miała go zapewne głęboko w poważaniu, wyszedł po cichu, zamykając drzwi i zmarszczył brwi, słysząc jakiś szelest.

- No to mów, co jest? - Vinz odkleił się od warg brunetki.

Gioz zaczerwieniła się i położyła głowę na dłoni.

- Masz najsłodszą duszę, jaką widziałem - zaśmiał się Białooki. - Zaraz za pyskatą, śliczną buźką.

Giovanna uderzyła go piąstka w bark, a potem ułożył głowę na jego przedramieniu.

- Mam wrażenie, jakbym była w śnie - czerwieniła się jeszcze mocniej.

- Nie, to nie sen - objął ją mocniej. - Nie możesz się wybudzić, bo co ja bym wtedy bez ciebie zrobił?

Dziewczyna zaśmiała się.

- Vincezno ty romantyku, aż tak wziąłeś sobie wtedy moje słowa do serca?

- Kto wpędzałby mnie w kłopoty i sprawiał, że się uśmiecham?

Dziewczyna głośniej się śmiałą.

- No nikt, nie ma nikogo, kto mógłby cię zastąpić.

Brunetka uśmiechnęła się i powoli zbliżała twarz w stronę usta Vinza, który zamykał oczy i w tym momencie rozległ się huk wystrzału pistoletu. Dziewczyna z Ojcem Chrzestnym zmarli i spojrzeli na siebie.

Kochani, ho ho, przychodzę jako Święty Mikołaj z prezentem dla was! A tak naprawdę, chcę wam życzyć pogodnych, ciepłych Świąt, uśmiechu na twarzy i pamiętania o najpiękniejszych momentach, jakie spotkały was w życiu, żebyście wypoczęli w Święta i pamiętali o miłości waszych bliskich do was. Życzę wam odnalezienia prawdziwego siebie i spokoju w życiu. Wesołych Świąt kochani!

NiepokornaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz