Rozdział dwudziesty dziewiąty

10.8K 428 21
                                    

Vinz pociągnął łyka swojego espresso w filiżance, którą podała mu kelnerka. Giovanna rozejrzała się po kawiarni, była przestronna, ekskluzywna z motywem liściastych roślin. Wyjrzała zza okna i wpatrywała w pieszych, upiła łyka latte i zwróciła wzrok na mężczyznę, siedzącego przed nią.

- Vinz, nie pijesz przypadkiem za dużo kawy? – ciągnęła. – Potem będziesz miał kłopoty.

Białooki uśmiechnął się i popijając z wystawnego kubka, odparł:

- Może – wzruszył ramionami. – Na razie się o to nie martwię.

Brunetka westchnęła, kontynuowała swoją poprzednią czynność. Ojciec Chrzestny sprawdzał godzinę, a kiedy uniósł głowę znad rolexa, zmarszczył czoło. Giovanna słysząc znajomy śmiech, oderwała nos od szyby i odwróciła gwałtownie głowę. Jej oczom ukazał się postawny brunet i wysoka blondynka. Giov wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta.

- Vinz? – zapytał Benedictto złośliwie. – No kopę lat.

Vincenzo wpatrywał się w nich i rzucając pogardliwe: taa..., zwrócił się do kobiety:

- I to jest ten twój nowy chłopak? Twój ojciec musi mieć poważne problemy Felicia – wywrócił oczami.

Giovanna położyła podbródek na dłoni i wydęła usta. Chciała, żeby sobie już poszli.

- A i jest nasz aniołek, Giovanna skarbie jak ty z nim wytrzymujesz? – Benedictto rzekł do brunetki, jednak cały czas patrzył w oczy Vinza.

Dziewczyna odgarnęła włosy i unosząc głowę, odpowiedziała:

- Lepiej niż z tobą.

Felicia oparła się o kolumnę i patrzyła to na młodszą, to na Vinza. Ciemnooki nachylił się w stronę Giov, opierając dłonią o poręcz jej krzesła.

- Wciąż jesteś tak samo prostolinijna i bezuczuciowa.

Odsunął się od niej i prostując, powiedział głośno:

- To może się dosiądziemy?

Vinz westchnął i wykładając niebieski banknot na stół, przeprosił Felicję i podszedł do Giovanny.

- Spadaj Benedictto, możecie zająć nasz stolik – powiedział i podał płaszcz brunetce.

- Do miłego – krzyknął brunet z aroganckim uśmieszkiem.

Ojciec Chrzestny zaśmiał się i prychnął pod nosem:

- Oj... tak... Do miłego.

Wyszli na ulicę, szli spokojnie i powoli nigdzie się nie śpiesząc. Dziewczyna chwyciła rękę Vinza i zastanawiając się nad czymś, powiedziała:

- A ty nie przypadkiem chodziłeś z tą blondyną? – skrzywiła się i stanęli na przejściu dla pieszych.

Vinz spojrzał na Giov z góry i ujrzał, jak marszczy nos.

- A ty przypadkiem nie byłaś z tym chujem? – odpowiedział jej i zobaczył obrażoną minę Giovanny.

Białooki zaśmiał się i pocałował Giov w czubek głowy.

- Widzisz, już tak się złożyło – mówił. – Są siebie warci.

- Benedictto wcale nie jest taki okropny – żachnęła się dziewczyna.

Ujrzeli, że mogą już przejść i szli po pasach.

- Daj spokój, nie mów, że teraz będziesz go bronić?

- Mnie traktował dobrze i nie wiem, czemu przy tobie jest taki okropny – ciągnęła i znaleźli się po drugiej stronie ulicy.

Jasno włosy wzruszył ramionami i przeciągle ziewnął.

Wieczorem Pierro, Paolo, Francesco i Vinz, zaparkowali Hamera w lesie przy domu Benedictto. Ojciec Chrzestny pewnie wysiadł i pokiwał do farbowanego, ten skinął głową. Młodziaczek otworzył tylne drzwi i wyjął laptopa. Trzasnął nimi i usiadł na masce, zarzucił na modną fryzurę kaptur od bluzy. Logował się do systemu zabezpieczeń rezydencji bruneta, złamał parę kodów i wyjął z kieszeni czarnych rurek jakąś kartę do laptopa, w tym czasie Pierro, podłączał kable w aucie. Francesco naładowywał magazynki w pistoletach, kiedy kończył, rzucał kolegom po jednym. Potem poszedł sprawdzić materiały przy murze, które rozkładała brunetka. Zaświecił latarką trzy razy, a Vinz zamknął samochód.

- I jak młody? Skończyłeś?

- Już prawie - powiedział i spojrzał na swojego iphona.

Westchnął i odblokował komórkę, przyłożył do ucha i przytrzymał ramieniem, klikając w klawiaturę komputera.

- Tak kochanie? – powiedział i spojrzał na Vinza i przewrócił oczami. – No przecież na drugiej półce, tłumaczyłem ci... No... Tak... - powiedział i kliknął enter, zamknął laptopa i chwytając iphona w dłoń, kończył wypowiedź. – Beatrice zostaw, jak wrócę, to to zrobię... Mhmm... Ta... Ja ciebie też - rozłączył się.

Vinz poklepał go po plecach, a Paolo mruknął:

- Zrobione, możecie spokojnie wchodzić.

Podeszli do Franca i Pierro. Farbowany kazał zasłonić im uszy i nacisnął guzik, bomby wybuchły i ogrodzenie runęło, mężczyźni przeszli po jego szczątkach. Francezco wdrapał się na gałąź i zakładając okulary, które dał mu Paolo, strzelał w czerwone plamy za ogrodzeniem na terenie domu Benedictto, trafił kulką w jedną minę, a ona wybuchła, potem celował w następne. Kiedy wszystkie były rozbrojone, pokazał kciuk Ojcowi Chrzestnemu. Zeskoczył na ugięte nogi i podbiegł do pozostałych. Podeszli do głównych drzwi i otworzyli bez problemu, po odblokowaniu zabezpieczeń przez młodziaczka. Białooki rozejrzał się po pomieszczeniu, duże, gustownie urządzone. Pozostali rozproszyli się ciekawi parceli. Vinz podszedł do kominka i przeglądał rzeczy stojące na nim. Po chwili chwycił ramkę i patrzył na zdjęcie, na którym znajdowali się dwaj młodzi chłopacy. Jeden z jasnymi włosami, drugi z ciemnymi, mieli ręce zarzucone na ramię drugiego i uśmiechali się do obiektywu. Vincezo uśmiechnął się i ocknął, kiedy Pierro szepnął:

- Idzie.

Białooki z kamiennym wyrazem twarzy odłożył ramkę z powrotem na miejsce, szybką do dołu. Przeszedł przez korytarz i wszedł do biblioteki Benedictto i usiadł za biurkiem. Zobaczył, jak zapala się światło i usłyszał kroki kogoś wchodzącego po schodach. Drzwi się otworzyły, a jego oczom ukazał się brunet.

- Do miłego Benedictto – powiedział Vinz. – Przytulnie tu masz? – rozejrzał się.

Brunet zaśmiał się i powiedział:

- Nie miło tak wpraszać się do kogoś bez zapowiedzi – powiedział. – Przyszykowałbym wam miłe powitanie.

Ciemnooki odłożył marynarkę na fotel i poluźnił krawat. Oparł się o mebel i odezwał:

- Może herbaty? – zażartował.

- Nie dzięki – odparł Ojciec Chrzestny i pobujał na fotelu. – Chciałem cię ostrzec.

Benedictto prychnął przez śmiech i uciszył gestem dłoni. Wyjął telefon i wykręcając numer, odparł:

- Ja też – przyłożył urządzenie do ucha. – Hallo? A Giovanna kochanie, co u ciebie słychać?

Vincenzo przeszywał Benedictta wzrokiem.

Taki komentarz ode mnie, to, jak czytacie lub będziecie chcieli czytać mojej inne opowiadania, to patrzcie na kategorię, bo mam i romanse i fanfiction. A nie polecam, czytać fanfiction jak się nie jest w fandomie. Więc, jak chcecie poczytać coś innego mojego autorstwa, to po prostu sprawdźcie czy to nie jest fanfiction. A jak będę pisała coś nowego to dam wam znać w rozdziale. Właśnie, jak skończę "Niepokorną" to chcecie romans w stylu "bad" czy wolicie coś romantycznego, delikatnego? Napiszcie koniecznie.

NiepokornaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz