Francezco westchnął i nacisnął zieloną słuchawkę, nie musiał długo czekać, aby jego połączenie zostało odebrane. Szybko odsunął telefon od małżowiny ze skrzywioną twarzą i złapał za ucho.
- Kurwa!!! Nie łaska odbierać?! Ty zjebany chuju!! Gdzie jest twój popierdolony zadek?!
Farbowany zmarszczył brwi i ponownie westchnąwszy, odpowiedział spokojnie:
- Jestem z żoną i czemu do cholery mnie wyzywasz jebańcu? – odpowiedział swojemu najlepszemu przyjacielowi.
- Benedictto był w siedzibie i zabrał Giovannę – Vincenzo odpowiedział o wiele spokojniej.
- Co do chuja?! – młodszy wrzasnął.
Madleigne spojrzała zdziwiona na ukochanego i podrapała po potylicy.
- Ty zjebańcu rusz tę dupę, dlaczego ty mnie zawsze zostawiasz?!
- Vinz, uspokój się, wdech i wydech, nic jej nie będzie, będę za pięć minut – odpowiedział i spojrzał na zegarek. – Góra dziesięć, jeszcze odwiozę Madleigne.
- Kurwa, jak ja cię kocham i nienawidzę jednocześnie.
- Spadaj pedale – zaśmiał się Franc i rozłączył.
- Brak mi na was słów — skomentowała to prawniczka i uniosła chudy tyłek z murku. – Za kogo ja wyszłam...?
- Przyznaj, że nie wytrzymałabyś beze mnie.
- Przez te lata jakoś sobie radziłam – zadarła głowę i skrzyżowała ręce na płaskiej klatce piersiowej.
Mężczyzna podniósł się i będąc prawie dwie głowy wyższy, spojrzał na nią z góry:
- To zabolało – udawał poważnego.
Szatynka wywróciła oczami i odwracając się do niego plecami, chwyciła jego rękę i pociągnęła w stronę samochodu.
Farbowany zaparkował przed apartamentowcem i w momencie, w którym prawniczka otworzyła drzwi, żeby wysiąść, rzekł
- A buzi na do widzenia?
- Spadaj – odparła i trzasnęła drzwiami.
Młodszy spuścił głowę zawiedziony, ale nagle usłyszał, że drzwi kierowcy się otwierają i nim zdążył zorientować, co się dzieje, poczuł ciepłe wargi na swoich, uśmiechnął się delikatnie i dużą, szorstką dłonią chwycił głowę żony.
- Tylko nic sobie nie zrób, bo ja dołożę ci mocniej – starsza zaśmiała się i zamknęła drzwi.
Chłopak odpalił silnik i ruszył, zostawiając za sobą czarne ślady od startych opon. Złapał się za czoło i spojrzał za okno, na rozmazane drzewa:
- Zajebie się kiedyś – westchnął i ostro zahamował.
Uniósł brwi, widząc twarz Giovanny o delikatnych rysach i jej czarne krótkie włosy zebrane w rozwalający się kok, obok niej siedział ciemno włosy.
- Ilario? Co ten skurwysyn tam robi? – warknął do siebie.
Zamarł, widząc Benedictto ukazującego swoje białe zęby w stronę dziewczyny i mówiącego o czymś żywo. Farbowany zerknął w lusterko, za nim stał rządek samochodów, usłyszał dzwonek i odebrał:
- Mam ci wjeb... gdzie ty jesteś debilu?! – rozbrzmiał głęboki głos Ojca Chrzestnego w środku pojazdu.
- Ratuję ci dupę! – wrzasnął i się rozłączył.
Wkurzony nadusił na pedał i mocno wjechał w tył auta przed nim, przez tylną szybę czarnego Lamborghini na Franca patrzył zdziwiony Benedictto, po czym uśmiechnął się niby miło. Francezco nacisnął jeszcze raz gaz i znów uderzył samochodem w ten przed nim, za nim rozległ się hałas klaksonów. Farbowany otworzył skrytkę i wyjął z niej pistolet, zajrzał do magazynku.
- Kurwa – powiedział i położył na dłoni pięć naboi.
Westchnął i spojrzał na tył.
- No trudno – rzekł i chwycił karabin. – Muszę cię użyć kochanie.
Pocałował broń i powoli otworzył drzwi, dzwoniąc do Vinza.
- Przyjeżdżaj natychmiast! – odparł – Róg na skrzyżowaniu przy poczcie!
Rozłączył się po cichym przytaknięciu Białookiego.
- Pora się zabawić – zaśmiał się i wycelował w czarne auto, w pojazd trafił rządek kul.
Mężczyzna podszedł bliżej, nie mógł przecież postrzelić swojego i brunetki. Z Lamborghini ktoś wystrzelił, chłopak zniżył się i wypalił, przez otwarte drzwi wyleciały zwłoki. Francezco podbiegł i strzelił w stronę drugiego pojazdu, skąd leciała większość strzałów, Franc był już blisko drzwi, przy których siedziała Giov, zamarł, kiedy usłyszał przeraźliwy krzyk:
- Franc! – wrzasnął Ojciec Chrzestny i pchnął młodszego, aby uniknął kulki w głowie.
Jasno włosy wycelował w strzelca z ziemi, a on zleciał na jezdnię, odbijając się od niej, z jego skroni ściekła krew. Vincenzo nie zważając na nic, podniósł się z bruku i puścił się biegiem w stronę samochodu, gdzie znajdowała się jego ukochana i największy wróg. Dysząc, otworzył drzwi i ujrzał, że drobna, znajoma głowa odwraca się w jego stronę, okrągłe, ciemne oczy Giovanny patrzyły na niego zdziwione, Vinz uśmiechnął się, kiedy jego klatka chodziła w górę i w dół, złapał za czuprynę brunetki i przycisnął do swojego torsu. Wyciągnął dłoń z pistoletem w stronę bruneta i warknął:
- Nie ruszaj się, wara mi zrobić cokolwiek.
Dziewczyna szybko wyślizgnęła się z pojazdu, chwyciła dłoń swojego ukochanego, potem puściła się biegiem, nawet się nie oglądając. Wbiegła do Hammera i zaczęła płakać, zakryła dłonią usta, nerwy puściły jej zupełnie, skuliła się, Franc z Ilario, wiszącym mu przez ramię, znaleźli się na tyłach, ostatni wbiegł Ojciec Chrzestny i zapalił silnik, cofnął auto, obił się o jakiś samochód i z piskiem ruszył przed siebie.
Mężczyzna z bliznami na twarzy otworzył drzwi od ciemnego Lamborghini i zerknął na swojego szefa
- Co się stało? – nie otrzymał odpowiedzi. – Wszystko poszło się jebać.
Benedictto zaśmiał się głośno i wytarł krew z polika, majestatycznie poprawił mankiety.
- Nie...
- Trzeba znaleźć coś na niego – odparł ten z ranami na polikach.
- Nie martw się – brunet przeciągnął się i ze złowieszczym uśmieszkiem odparł. – Znalazłem już jego słaby punkt.
Członek mafii uniósł brwi i podał haftowaną chusteczkę swojemu szefowi.
- Co masz przez to na myśli?
- Zostaw to mnie, serio – odparł były przyjaciel Białookiego, czyszcząc lufę od jego pistoletu. – Znam go zbyt dobrze, żeby tego nie widzieć.
- Jesteś jebnięty – odparł tamten.
- Jak wszyscy – podał zranionemu czystą broń. – Wszyscy jesteśmy pojebani. Tylko ja w przeciwieństwie do was wiem, co to mózg.
Benedictto wysiadł i trzasnął drzwiami.
- Pakujcie dupy, mamy coś jeszcze do zrobienia! – wrzasnął i zmobilizował paru mięśniaków do biegu. – Mam do rozegrania ważny turniej tych cholernych szachów z tym fiutem.
Parsknął do siebie i dał deszczu ściec bezwładnie po twarzy, oczyszczając ją z czerwonego płynu doszczętnie.
YOU ARE READING
Niepokorna
RomanceCzy warto zadzierać z mafią? Giovanna zostaje wplątana w sprawy mediolańskiej mafii, której Ojciec Chrzestny jest nieziemsko przystojnym szefem tej grupy. Musi poradzić sobie z kręcącą się pod nogami, rozpraszającą i zadziorną małolatą. Czy tę dwójk...