Rozdział piętnasty

16.8K 607 26
                                    

Vinz chodził po pokoju, głośno westchnął i pociągnął za klamkę od drzwi. Przeszedł przez korytarz i zatrzymał rękę, chciał zapukać. Zbierał się na odwagę, wziął głęboki wdech i uderzył piąstką o czarne drewno. Usłyszał ciche proszę i powolutku wychylił się zza progu.

- A ja mogę, nie zabijesz mnie? – zapytał.

- Nie – zaśmiała się, ale jakoś bez emocji.

Białooki usiadł na łóżku i przez chwilę myślał jak zacząć rozmowę. Podrapał się po czuprynie i zgarbił.

- Słuchaj – zaczął. – Wiem, że ci obiecałem

- Daj spokój – powiedziała i machnęła ręką. – Rozumiem, że coś ci wypadło.

Siedziała zbita z podkurczonymi nogami, oparła żuchwę na kolanach. Vincenzowi zrobiło się głupio i nie rozumiał czemu.

- Wiesz, dzisiaj będzie impreza, idziemy wszyscy i może chcesz iść z nami? – mówił i zobaczył, jak oczy brunetki zaświeciły się, uznał to za tak. – Na niej będzie moja rodzina, ale też ludzie spoza mafii. W największym klubie w Mediolanie.

- Z chęcią! – wrzasnęła i zaczęła skakać w siadzie skrzyżnym na materacu, rozwalając tym białą kołdrę.

- Tylko mi się nie upij – spojrzał na nią z tym swoim uśmieszkiem. – Nie wiem, jak ludzie zareagują na twoje dziwne zachowanie.

Giovanna zaśmiała się i walnęła go piąstką w ramię.

- Spokojnie, nie mam zbytnio ochoty znowu wymiotować.

Vincenzo uniósł swój tyłek i odmaszerował do drzwi, odwrócił się jeszcze, ostatni raz w stronę brunetki i dodał:

- Poproś Beatrice, to może się razem wypindrzycie i pamiętaj, nie rób głupstw.

Wskazał ją palcem i zamknął drzwi. Oparł się o nie plecami i wypuścił powoli powietrze, układając usta w dziubek. Uśmiechnął się i radośnie mijał rzeźby, uśmiechając się do nich, doszedł do swojego pokoju i otworzył szafę. Po krótkiej chwili namysłu zdecydował się na czarne obcisłe spodnie i czarną luźną koszulę dla odmiany, poperfumował się bardzo drogimi, włoskimi perfumami. Zamyślił się na chwilę, stojąc nad szufladą. W prawej ręce trzymał pistolet z wąską lufą, bardzo cichy, w prawej szerszy i bardziej mocarny, każdy strzał śmiertelny. Kiwnął głową do boku, przygryzając polik od środka. Włożył pistolet z prawej ręki za spodnie, potem dłonią uniósł koszulę i zrobił to samo z pistoletem z lewej. Ojciec Chrzestny obrócił się, słysząc, jak ktoś naciska klamkę, drzwi otworzyły się i jego oczom ukazała się dziewczyna w białej obcisłej sukience. Miała długie rękawy i była trochę za tyłek, na plecach miała ogromne wycięcie. Krótkie włosy Giovanny założyła jakimś cudem za uszy, była bez makijażu i uśmiechała się niczym anioł. Vinz szybko zamrugał.

- Które buty? – w ręku trzymała płaskie, klasyczne, skórzane sandałki, w drugiej wysokie, czarne szpilki.

Mężczyzna nie odezwał się i nie poruszył.

- Mmm... Co? – ocknął się, kiedy zauważył, że brunetka nachyla się z zaciekawieniem w oczach w jego stronę.

- Które? – uniosła obuwie do góry, aby je zademonstrować.

- Te skórzane – powiedział i usiadł na łóżku.

- Tak też myślałam – ucieszyła się dziewczyna. – Te szpile nie są w moim typie – zmarszczyła nos i usiadła obok wybawcy.

Włożyła buty i spojrzała na Vincenza. Vinz wstał i wyciągnął rękę w stronę Giov, brunetka chwyciła dłoń i wyszli. Dołączyli do Franca i Beatrice czekających na dole, Pierro był już przy aucie, skierowali się do Hammera, zajęli miejsca i czekali na Paolo i Roberto. W tym czasie Białooki z rudowłosą o czymś dyskutowali. Brakująca dwójka zjawiła się i ruszyli. Zatrzymali się przed wysokim, nowoczesnym budynkiem. Klub miał sporo balkonów i okien, przez które przebijały kolorowe światła, które świeciły także na zewnątrz. Na samej górze był basen i w całym klubie było pełno młodych przystojniaków i, tak zwanych, lasek. Giovanna skierowała się do ogromnych drzwi, które wyglądały jak hotelowe. Przy nich przywitał ich napakowany chłopak i bez sprawdzania na liście wpuścił bez kolejki. Kiedy weszli do środka, do nozdrzy dziewczyny dotarł słodki zapach, wypełniający to piętro. Brunetka rozejrzała się, wokół niej tańczyły kobiety, które miały ubrania raczej więcej odkrywające ciało, niż zasłaniające. Niektóre poruszały się w nieprzyzwoity sposób wraz ze swoimi partnerami do tańca, niekoniecznie w życiu. Cały bar był oblegany podpitymi już ludźmi, w swoich grupkach młodzież, bo Giov wątpiła, aby mieli oni uprawnienia do spożywania używek w swoim wieku, paliła wspólnie fajkę wodną. Obok nich zawodnicy cięższej rangi prychali i rozkoszowali się działaniem marihuany. Wszędzie unosił się dym i czuć było słodkie dezodoranty nadzianych imprezowiczów. Białooki przysunął się do brunetki i nachylił w stronę jej ucha.

NiepokornaWhere stories live. Discover now