Rozdział czwarty

25.4K 769 20
                                    

Giovanna oparła się plecami o ścianę. Uśmiechnęła się. Nagle zauważyła idącego w jej stronę Francesco. Wyprostowała i spoważniała.

- O, tu jesteś – powiedział. – Gdzie byłaś? Szukałem cię.

Giov zmieszała się. Franc machnął ręką.

- Pokaże ci twój pokój. Nie jest to może wielki luksus, ale powinien ci starczyć – otworzył drzwi i zapalił światło.

Giovanna zauważyła, że jej sypialnia jest na drugim końcu korytarza niż sypialnia Vinza.

- Nie umiem oprowadzać – rzekł farbowany. – Zazwyczaj robi to Beatrice, ale no wiesz. Teraz zajmuje się Paolo.

Wyszedł i dodał zza progu:

- Łazienka jest obok, drzwi na lewo, ale na korytarzu.

Giov stała na środku kremowego pokoju. Był śliczny. Miał białe firanki na dużych okiennicach. Przy drewnianym parapecie znajdowało się łóżko. Wszystkie meble były w kolorze białym. Komoda, szafa, toaletka. Na ścianie wisiał obraz. Przedstawiał morze. Dziewczyna przeszła się po pokoju. W sumie ten pokój był bardziej przytulny od jej własnego, olbrzymiego pokoju. Usiadła na łóżku. Położyła. Czuła się teraz troszkę zagubiona. Przewróciła na bok. Zamknęła powieki. Przed oczyma miała teraz widok krzyczącej Lidii i kuli, która trafiła w jej skroń. Brunetka szybko otworzyła oczy. Usiadła w siadzie skrzyżnym. Co się w ogóle stało? Jeszcze rankiem spokojnie szła do szkoły. A teraz? Teraz znajduje się w domu mafii. Słyszała o nich tylko z opowieści. Myślami wróciła do momentu, kiedy Białooki ją uratował. Musi być cholernie silny. Uniósł dziewczynę, jakby nic nie ważyła. A lekka nie była. Giovanna zastanawiała się, czemu wszyscy mają do niego taki respekt i się go słuchają. Może już po prostu tak jest? Wyrobił sobie pozycje.

- Przecież nie mogą mnie tu ciągle trzymać – westchnęła. – Muszę się stąd jakoś wydostać.

Wstała i poszła obejrzeć łazienkę. Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Na lewo faktycznie znajdowały się czarne drzwi. Brunetka weszła do środka. Łazienka była cała bambusowa. Miała prysznic i zlew oraz toaletę. Minimalistycznie, ale ładnie. Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju. Znajdowała się na korytarzu, nagle usłyszała jakąś rozmowę. Po cichu podeszła do schodów. Stanęła za ścianą.

- Zabije gnoje – powiedział Roberto.

- Nie. Lepiej z nimi nie zadzierać - odpowiedział Francesco.

- Każdy z was ma trochę racji - rzekł spokojnie, męskim głosem Vincenzo. – Nie zostawimy tego tak. Ubijemy skurwieli, ale najpierw trzeba znaleźć sposób. To oni z nami zadarli i jeszcze tego pożałują.

- W sumie to ich podziwiam, ale też dziwie – powiedział Pierro. – Nikt nigdy nie chciał mieć z nami do czynienia.

- Wiem też się dziwie, coś tu nie gra. To już nie chodzi o to, co zwykle – dodał Białooki.

- Upierdolmy ich, nie mogą tak bezkarnie ranić naszych – powiedział Roberto.

- Stary poczekaj, coś wymyślę - powiedział wybawiciel Giov i podniósł się z kanapy.

Brunetka szybko odwróciła się i podbiegła do swoich drzwi, weszła do pokoju. Serce biło jej jak szalone. Nagle ktoś zapukał. Giov krzyknęła. Drzwi szybko otworzyły się. W progu stał zdenerwowany Vinz, po chwili na jego twarzy pojawił się ten wkurzający brunetkę uśmieszek.

- Coś ty robiła? Aż tak się mnie boisz? – prychnął.

Brunetka patrzyła na niego spod byka.

NiepokornaWhere stories live. Discover now