Rozdział trzeci

29.3K 911 29
                                    

Czarny Hammer Paola zaparkował przy wielkiej hali. Budynek był opuszczony. Z auta wysiadł Vinz. Przeczesał ręką włosy, przerzucił ciężar na jedną nogę. Kolejne samochody zaczęły podjeżdżać. Białooki wyciągnął rękę w stronę otwartych drzwi. Paolo położył na jego dłoni ogromną broń. Z białego ferrari wysiadł mężczyzna i spojrzał się na Vincenza, kiedy znalazł się obok niego, zaczęli iść w stronę gmachu. Podeszli do muru. Przeładowali broń. Najwyższy, czyli Vinz, posłał znaki Paolo. Ten powiedział coś reszcie swojej "rodziny". Vinz oparł się plecami o ścianę. Uniósł rękę, karząc zaczekać reszcie. Około dwudziestu mięśniaków rozproszyło się, zajmując stanowiska. Białooki ukucnął i podszedł do końca muru. Francesco rzucał pistolety z samochodu do rąk gangu. Nagle jedna z szyb pękła, po niej kolejne. Rozpoczęła się lawina pocisków.

- Paolo, są tu! - krzyknął Vinz. - Osłaniaj mnie!

Przebiegł, chroniąc głowę rękoma. Młodziaczek strzelał z karabinu do wrogów. Białowłosy dobiegł do innego pomieszczenia. Nawałnica nasilała się. Najwyższy pokazał reszcie, aby strzelała.

- Franc, dawaj i się zmywamy!

Francesco odpalił granat i wrzucił do budynku. Nagle rozległ się wybuch połączony z jękiem młodziaczka. Światło na chwilę oślepiło wszystkich.

- Paolo dostał - usłyszał Vinz.

Zacisnął pięści. Pewnym krokiem kierował się do samochodu.

- Co ty do cholery wyprawiasz! - krzyknął Pierro, próbując przekrzyczeć strzelaninę.

Białooki wyjął z bagażnika kanister benzyny. Męskim krokiem wszedł w sam środek strzelaniny. Zaczął ją rozlewać. Uniósł rękę do góry. Załadował magazynek i wystrzelił. Wszystko stanęło w płomieniach. Vinz podbiegł do przyjaciela. Paolo miał ranę postrzałową. Jego koszulka w połowie była zakrwawiona. Na jego twarzy malował się ból. Najwyższy przycisnął rękę do ciepłej rany chłopaczka.

- Dasz radę stary - powiedział. - Jesteś twardy, wiesz o tym tak samo, jak ja.

Wsiedli do auta. Położyli chłopaka na tylnym siedzeniu. Vinz dał znak reszcie mafii i wcisnął gaz do dechy. Lało jak z cebra. Vincenzo złamał chyba z tysiąc zakazów. Był zmartwiony. Spojrzał na tylne siedzenia Hammera. Docisnął gaz. Po chwili znaleźli się przed rezydencją. Roberto z Francesco wnieśli oliwkowookiego.

- Palo, bambino! - krzyknęła Beatrice, widząc stan narzeczonego.

Francesco zdjął koszulkę chłopaka. Jego rana była potworna. Giovanna patrzyła, nie ruszając się. Wstrzymała oddech, kiedy zobaczyła krew na stole. Rudowłosa pobiegła na górę i zbiegła. Zaczęła opatrywać mu ranę. Brunetka oddychała głęboko. Nie wiedziała, co się stało. To był dla niej szok. Beatrice miała wprawę, pewnie nie jednego już zszywała. Prawie skończyła. Brunetka zobaczyła Vinza opartego o framugę drzwi. Był zmęczony. Złapał się za czoło. Na jego koszuli widniała rana. Czerwona plama zaczęła się powiększać na jego śnieżnobiałej koszuli. Był zmarnowany i poharatany, ale nie aż tak poważnie, jak Paolo. Najwyższy odepchnął się od ściany i dołączył do idącego na górę Pierra. Giovanna stała i nie wiedziała co robić. Czekała aż kobieta skończy. Beatrice skończyła zszywać i ucięła bandaż. Francesco podniósł młodziaczka. Ten jęknął.

- Spokojnie stary - odpowiedział Franc.

Beatrice umyła ręce z krwi.

- Nie martw się - powiedziała do brunetki. - To norma, musisz się przyzwyczaić.

Giov pokiwała głową. Ale jej myśli były już gdzie indziej. Wciągnęła głośno powietrze. Skierowała się do góry. Weszła po schodach. Znalazła się w kremowym holu. Znajdowało się tam kilka czarnych drzwi, drzewka, rzeźby oraz obrazy. Giov zobaczyła uchylone drzwi na końcu korytarza. Podeszła do nich. Zajrzała. Tyłem do niej stał Vincenzo. Nie miał koszuli. Brunetka widziała jego umięśnione plecy. Na ramieniu miał mała, krwawiąca ranę. Był cholernie męski. Stał tam na samych czarnych spodniach. Uniósł ramię, by obejrzeć ranę. Zauważył brunetkę. Ta przez chwilę stała oniemiała, po czym zadarła nosa i weszła do środka. Nie wiedział co robić, więc podeszła do niego.

- Nie mów mi teraz, że za mną nie łazisz - prychnął.

Giovanna wywróciła oczyma. Stanęła na palcach i wyciągnęła szyję. Spojrzała na ranę. Skrzywiła się.

- Przydaj się na coś i podaj mi z łazienki ręcznik i apteczkę.

Brunetka pomimo niechęci, jaką mu ukazała, poszła. Była ciekawa jak mieszka. Łazienka była przestronna. Miała prysznicowannę. Jak cały dom pomieszczenie było białe. Wzięła cieniutki, czarny ręcznik i wyjęła apteczkę z lustra nad umywalką. Puściła wodę w kranie i pomoczyła ręcznik. Zahaczyła o doniczkę, prawie ją przewracają. Wyszła. Vinz stał tam gdzie stał poprzednio.

- Napatrz się, napatrz - zaśmiał się.

- Widziałam lepsze widoki - odparła Giov i podała ręcznik.

- Jasne - zaśmiał się.

Miał szarmancki uśmieszek. Kosmyk jego białych włosów spadł na jego brudne czoło. Przecierał ranę. Giovanna weszła na łóżko i stanęła na materacu. Wyjęła z luźnych brudnozielonych spodni spinkę. Sięgnęła do jego czoła i przypięła kosmyki na spineczkę. Vinz uniósł brwi i nie ruszając głową, spojrzał oczyma do boku.

- Dzięki - odrzekł. - Ale złaź z mojego łóżka.

Giovanna usiadła. Mężczyzna otworzył apteczkę i opatrzył ranę. Poszedł umyć twarz. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Czarna, drewniana szafa stała obok ciemnego biurka. Pomieszczenie oświetlało światło docierające z ogromnych okien. Pokój posiadał żyrandol oraz leżący pod nim dywanik. Brunetka siedział na ogromnym łożu. Było olbrzymie. Miało dużo poduszek i puszyste koce. Było z czarnego drewna, ale pościel była biała. Giov legła plecami na kołdrę.

Białooki stanął w drzwiach, skrzyżował ręce.

- Nie za wygodnie ci?

Dziewczyna obróciła głowę. Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się wciąż leżąc.

- Nie.

Najwyższy westchnął. Podszedł i pociągnął za ramię, by Giov wstała. Dziewczyna spostrzegła małe zadrapania na jego twarzy. Stał naprzeciwko niej. Patrzył z góry.

- Nie możesz sobie ot, tak włazić do mojego pokoju.

I zaprowadził Giov do drzwi. Brunetka wyszła.

- Mogę - odparła.

Vinz zdziwił się. Podrapał po głowie.

- Powiedziałeś, że tu, mogę robić, co tylko chcę - odparła i machnęła ramieniem.

Poszła sobie. Vincenzo stał przez chwilę w miejscu. Jeden z jego kącików uniósł się do góry.

- Oj, coś czuję, że będzie ciężko - odparł i poszedł zamknąć drzwi.

NiepokornaWhere stories live. Discover now