9.

690 80 19
                                    

 

                Kiedy obudziłem się rano Evena nie było w swoim łóżku. Założyłem na siebie bokserki, które znalazłem gdzieś na podłodze niedaleko drzwi wejściowych i białą koszulkę. Poszedłem do kuchni napić się wody gdyż wczorajsza impreza wdawała się we znaki. Spojrzałem na zegarek- było naprawdę wcześnie, mój zegar biologiczny musi się przestawić.

                Z łazienki wychodzi Even z owiniętym ręcznikiem wokół Jego bioder i lekko wilgotnymi włosami. Na ten widok podświadomie zagryzam wargę. On jest cholernie gorący. Chłopak uśmiecha się i podchodzi do mnie. Stoję oparty o szafkę kuchenną i uważnie obserwuję piękne ciało mojego chłopaka. Even zbliża się do mnie jak najbliżej może i kładzie swoje dłonie na kuchennym blacie bardzo blisko moich bioder. Chłopak ociera swój nos o mój co wywołuje u mnie cichy śmiech. Pięknie pachnie- czystością, męskością, bezpieczeństwem i lekką nutą słodyczy. Even delikatnie całuje moje usta i szeroko się uśmiecha.

-Dobrze, że już wstałeś.- mówi nie oddalając się ode mnie ani na milimetr.- Idź się szybko wykąpać, bo zaraz idziemy zwiedzać miasto.- przytakuję Mu i czule muskam Jego usta na odchodne. Jestem bardzo podekscytowany naszym wyjściem na miasto. Jestem ciekawy gdzie zabierze nas mój ukochany. Zawsze chciałem zwiedzić Nowy York, a teraz mam idealnego przewodnika.

                Po moim wyjściu spod prysznica i ,,kilku" niewinnych całusach udaliśmy się do Central Parku. Od razu wyciągnąłem mój telefon i robiłem mnóstwo zdjęć. Kiedy znaleźliśmy odpowiednie miejsce rozłożyliśmy niewielki koc na ziemi i usiedliśmy na nim. Even zaczął wyciągać z czarnej materiałowej torby małe pudełeczka hermetyczne, papierowe kubki, butelkę soku pomarańczowego i termos z aromatyczną kawą.

-Chyba nie myślałeś, że nie zrobiłem dla Ciebie śniadania, co?- zapytał otwierając wszystkie opakowania. Moim oczom ukazały się świeże owoce, kolorowe kanapki i słodkie rogaliki do kawy. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu na co Even zaczął się cicho śmiać.

-Mówiłem Ci już kiedyś, że mam cudownego chłopaka?- zapytałem muskając Jego usta. Even zawsze dbał abym się prawidłowo odżywiał i często robił dla nas śniadania.

-Możliwe, że kiedyś coś tam wspominałeś, ale możesz mi to jeszcze przypomnieć.- nachylił się do mnie by ułatwić mi składanie pocałunków na Jego twarzy. Zarzuciłem dłonie na Jego kark i zacząłem zostawiać maje całusy na Jego policzkach, szyi i ustach.

-Mam cudownego, przystojnego, kochanego chłopaka.- zacząłem wymieniać.- Jest idalny.- pocałowałem Go w nos i zabraliśmy się za jedzenie. Oboję umieramy z głodu.

-Więc ten John...- zaczynam temat znajomych Evena. Jesteśmy już po śniadaniu. Chłopak leży na moich kolanach, a ja karmię Go winogronami.- To Twój dobry znajomy, co?

-Tak, zaprzyjaźniliśmy się.- mówi cicho i niezrozumiale. Zupełnie jakby chcia coś przede mną ukryć. Nie ze mną te numery- zbyt dobrze Go znam. Posyłam Mu jedno z moich groźnych i surowych spojrzeń.-... i możliwe, że ze sobą spaliśmy kilka razy...

-Oh, spaliście ze sobą.- nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.

-Ta, ale to nic takiego... On jest naprawdę świetnym przyjacielem.- tłumaczy się.

-I jest w Tobie zakochany.- mówię patrząc na grupkę dzieci jeżdżących na rowerach.

-Coo? Pff, nie...- Even zrobił dziwną i zaskoczoną minę. Trochę mnie to rozbawiło.

-Jest w Tobie zakochany, widziałem.- uśmiecham się do Niego.- Widziałem jak na Ciebie patrzył.

-To tylko kumpel.- patrzy się na mnie.- A nawet jeśli jest we mnie zakochany to ja już jestem zajęty.- czule całuje mnie w usta.

- czule całuje mnie w usta

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

Ślicznie dziękuję za życzenia, jesteście kochani ❤️

Alt Er Hope. / EvakWhere stories live. Discover now