13.

936 37 9
                                    

Od razu po wejściu poczułam mocny zapach smacznego jedzenia. Weszłam do kuchni.

- Już jestem - oznajmiłam.

- To dobrze. Chcesz coś do jedzenia? - zapytała mama.

- Nie, dziękuję -

Poszłam do pokoju. Nie miałam ochoty na jedzenie. Mimo, że nie jadłam kilka godzin.

Zajrzałam do szafy. Przydałoby się wybrać na zakupy. Tylko z kim? Chyba lepiej będzie, jak pójdę sama.

Wyciągnęłam jakieś dresy i koszulkę i poszłam do łazienki. Pozbyłam się swoich ubrań i weszłam pod chłodną wodę. Po jakimś czasie wyszłam z kabiny, wytarłam się ręcznikiem i założyłam wcześniek zabrane ciuchy. Włosy związałam w luźnego koka. Wróciłam do pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptop. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu seriali.

*następny dzień, w szkole*
- Cześć, mam pytanie - z nikąd pojawił się przede mną Leo.

- Tak? - spojrzałam w jego oczy.

I w tym momencie jakby czas się zatrzymał. Taa, trochę jak w tanich romansach, ale takie miałam uczucie. Przez chwilę staliśmy w ciszy, nie więdząc, co powiedzieć. To znaczy, ja czekałam na odpowiedź, a chłopak chyba układał sobie w głowie to, co miał powiedzieć. Tylko szkoda, że nie zrobił tego wcześniej, bo zadzwonił dzwonek na kolejne lekcje. I cała ta piękna chwila rozwaliła się przez jakiegoś śpieszącego się kolesia, który potrącił moje ramię, przez co upadłam.

- Nic ci nie jest? - Leo podszedł do mnie i podał mi rękę. Złapałam ją i z pomocą chłopaka podniosłam się.

- Wszystko okej, na następnej przerwie, zadasz mi to pytanie, co...wiesz - speszyłam się, sama nie wiem czemu.

- Tak...dobra, ja lecę, bo spóźnię się lekcje i tobie też bym to radził - uśmiechnął się.

- Tylko, że ja nie mam skrzydeł - zażartowałam. Chłopak zaśmiał się odszedł. Jeszcze chwilę wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę, po czym poszłam w swoim kierunku.

Przez całą lekcję myślałam o Leondre, nie mogłam przestać zastanawiać się nad jego pytaniem. A co jeśli chce się umówić na randkę? Nie, wątpię w to i to bardzo. Nie znamy się najdłużej. Tak mi się wydaje...

- Brooklyn, o czym tak myślisz? - usłyszałam. Natychmiast wróciłam myślami do świata rzeczywistego i spojrzałam na nauczycielkę.

- Ymm...-

- Pewnie o swoim chłopaczku, Leo - powiedział jakiś chłopak. Większość klasy wybuchnęła śmiechem. Czyli jednak jeszcze im nie przeszło.

- W porównaniu do ciebie, ona potrafi myśleć - odezwał się jakiś głos.

- Zamknij się, Harry! -

- Dosyć! - kobieta odeszła od mojej ławki i wróciła do biurka.

- Zapiszcie pracę domową, zaraz będzie dzwonek -

Westchnęłam z ulgą. Spojrzałak w stronę rzekomego Harry'ego. Był to wysoki chłopak z postawionymi na żel włosami, miał na sobie czarną bluzę. Był przystojny.

Chłopak spojrzał w moim kierunku i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i zapisałam pracę domową. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek.

Teraz muszę odnaleźć Leo. Tylko nie mam pojęcia, gdzie może być. Postanowiłam pójść w stronę szkolnego sklepiku, może tam go znajdę.

Jednak, zanim dotarłam, Leo wyskoczył zza rogu.

- Szukałem cię -

- Ja ciebie też - posłałam mu uśmiech. Chłopak złapał mój nadgarstek i pociągnął w stronę sali gimnastycznej.

-Ej! To boli - powiedziałam, krzywiąc się. Chłopak puścił i zatrzymał się.

- Przepraszam. Po prostu stresuję się i...- podrapał się po karku.

- Aż takie to ważne? Gadaj -

- No więc...- wypuścił powietrze z ust - Musimy się spotkać. To bardzo ważne i...najlepiej dzisiaj. Masz czas? - powiedział szybko

- Tak, tylko o której? - zapytałam.

- Tak o...dziewiętnastej? -

- Może być -

- Super, to...do wieczora. A i spotkajmy się przy domku na drzewie - powiedział i odszedł.

- Okej...- powiedziałam bardziej do siebie i udałam się pod salę.

love not lovely | L.DWhere stories live. Discover now