W skrócie:
WAKACJE W KRAKOWIE SIĘ SKOŃCZYŁY, ROBOTA W DOMU, OGRANICZENIE DOSTĘPU DO LAPTOPA, TORTY NA ZAMÓWIENIE, PRZEDAWKOWANIE SŁODYCZY, ZAKWASZENIE ORGANIZMU, ODWYK BEZCUKROWY ;-; + praca.
UWAGA: ŻEBY NIE ROBIĆ ZNÓW TAKIEJ PRZERWY, ZAMIAST KILKU NA RAZ BĘDE WRZUCAĆ PO JEDNYM ROZDZIALE NA DZIEŃ PRZEZ KILKA DNI Z PRZERWAMI, ŻEBY MIEĆ CZAS NA PISANIE. (+ normalne rozdziały.. obym się wyrobiła ;-;) módlcie się, żeby rodzinka nie zabrała mi laptopa bo będzie klops
****************************************
(Peggy)
Spojrzałam na ekran telefonu, chcąc sprawdzić godzinę i wyliczyć ile minut pozostało do przedstawienia, które z każdą minutą widziałam w coraz czarniejszych barwach. Z resztą, nie tyko ja. Zapewne tak samo odbierali to obecni ze mną Kastiel, Iris, Kim, Melania, Wioletta, oraz... dobra, Klementyna nie wyglądała na zbyt przejętą.
- Sofi, błagam! Nie teraz! - Poprosiłam, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje słowa są nic nie warte, nie wspominając o zmianie w tej sytuacji czegokolwiek. Stało się, i nic nie mogliśmy na to poradzić.
- I co teraz? - Zapytał Kentin, obejmując blondynkę która oparła głowę o jego tors z męczeńskim wyrazem twarzy. - Odwołamy przedstawienie?
- Tak, pewnie. Od początku mówiłem, że to beznadziejny pomysł!
- Kastiel, o czym ty w ogóle mówisz? - Oburzyła się Melania. - Nie możemy odwołać przedstawiania, o czym ty w ogóle mówisz?!
- I czego się boisz? Dyrektorka chwilę na nas pokrzyczy, a później nagada coś rodzicom i po krzyku.
- Tak. Szczególnie po tym, jak musieliśmy płacić za kostiumy! Jak sobie to wyobrażasz?!
- Możecie przestać ją stresować?! - Zapytał Kentin, mocniej przytulając do siebie blondynkę. - To nie jej wina!
- CO TU SIĘ DZIEJE?! - Drzwi od sali otworzyły się, i do sali wpadła zdyszana Rozalia.
- Sofi złapała migrena. - Poinformowała dziewczynę Iris, za co osobiście byłam jej wdzięczna. Gdyby to musiał zrobić ktoś inny, skończyłoby się jedynie na krzykach i wytykaniu dziewczyny palcami.
- ŻE JAK?! WŁAŚNIE TERAZ, GDY NIEDŁUGO MAMY WEJŚĆ NA SCENĘ?!
- Może to lepiej? Nie była zbyt dobrą aktorką. - Wtrąciła swoje trzy grosze Klementyna, która w przeciwieństwie do reszty była całkiem zadowolona, i niespecjalnie się z tym kryła. - Skoro ona nie może nic zrobić, rolę powinna przejąć za nią Amber.
- Zapomnij mała! Nie mam zamiaru grać z barbie dłużej, niż to koniecznie.
- Kim ma rację, to nie jest najlepszy pomysł... - Poparła dziewczynę Wioletta, której również nie podobał się ten pomysł.
- Ach tak? Jeszcze zobaczymy! - Dziewczyna tupnęła nogą, i z impetem wyszła z gabinetu pielęgniarki.
- Kto jeszcze obstawia, że poszła szukać blondi? - Zapytałam, na co odpowiedziało mi zbiorowe westchnięcie przepełnione ludzką irytacją. - Więc? Co robimy? Jakby nie patrzeć, Klementyna ma rację. Skoro Sofi jest niedyspozycyjna, a Amber nie gra żadnej znaczącej roli...
- NIE-MA-TAKIEJ-OPCJI! - Wyraziła się dobitnie Rozalia. - Przecież to będzie większa katastrofa, niż Sofi grająca w tym stanie na scenie!
- Ale co-
- WIEM! - Przerwała mi, a w jej głosie dało się słyszeć dziwny entuzjazm. - Dajcie mi 10 minut, zaraz wracam!
Nie uraczywszy nas żadną więcej informacją wybiegła na korytarz, a mój dziennikarski instynkt w lot wychwycił, że niedługo może zrobić się dosyć ciekawie. Nie wiedziałam co takiego Rozalia planuje, jednak coś podpowiadało mi, że będzie to warte mojej cennej uwagi.
