6. You need to calm down

2.2K 153 29
                                    

Londyn, 2016

Koniec związku to zazwyczaj dla każdego człowieka dosyć przykra sytuacja, a w szczególności, gdy nie jest się zwykłą, szarą osobą. Tom nie potrafił już nawet spojrzeć na swój profil na instagramie, czy Twitterze, bo z każdej strony zalewała go fala pytań, a nawet chorych oskarżeń. Stał się „byłym Taylor Swift", który znalazł się w środku nienormalnej wojny, między fanami ich związku a typowymi sfrustrowanymi ludźmi. Tom naprawdę nie wiedział, co ma dalej zrobić. Nie potrafił tak po prostu zapomnieć o ich burzliwym romansie , bo z każdej strony był atakowany ich relacją, nawet w głupim wywiadzie, który dotyczył jego roli, a nie cholernej miłości do Taylor. Nie potrafił o niej zapomnieć, zwłaszcza gdy świat nie dawał mu takiej możliwości.

Szatyn leżał w swoim łóżku już dobre pół godziny po przebudzeniu. Sprawdzał tylko co jakiś czas wiadomości w telefonie, ale niestety - zapanowała wielka i denerwująca cisza. Westchnął boleśnie na myśl, że jest sam. Każdy z jego bliższych znajomych posiadał już rodzinę, swoje zajęcia i obowiązki, więc nie chciał nikomu się narzucać. Jednak teraz nie miał z kim spędzić poranka, południa, czy wieczoru. Siedział praktycznie cały czas w swoim apartamencie, czytając skrypt do nowego serialu, w którym dostał rolę, ale wciąż  było to dla niego za mało. Nienawidził miejsca, w którym jego kariera boleśnie się zatrzymała. Nie potrafił się wykazać, a w tym, czym grał, nikt nie pozwalał mu na artystyczny popis. W tym momencie żałował, że obrał komercyjną ścieżkę, zamiast posłuchać rady swojej bardziej doświadczonej znajomej z branży. Tildy Swinton. Przez długi moment nie rozumiał jej wyborów i uważał, że są kompletnie nietrafne - bo w końcu nie grała w typowych, oscarowych filmach. Owszem zdobywała pewne nagrody i nominacje, lecz wciąż to Nagroda Akademii Filmowej jest powszechnie uważana, za zwieńczenie pracy aktorskiej.

Tom miał wrażenie, jakby zatrzymał się na jakimś rozdrożu. Z jednej strony pałał wielkim zapałem do rozwoju w teatrze, a z drugiej bardzo chciał dostać satysfakcjonującą go rolę. Chciał grać pod okiem mistrza, tak jak udało mu się to zrobić trzy lata temu przy Jarmuschu, a jednak ugrzązł w roli złoczyńcy, który nawet nie ma szansy na solowy film. Szatyn spojrzał na skrypt leżący nieopodal łóżka i ze wściekłością rzucił w niego poduszką. Chciał zapomnieć o tym, co się dzieje, znaleźć wreszcie szczęście i zmienić coś w swoim życiu na lepsze, ale czuł, że to dalej nie jest jego moment. Tak jakby to życie wcale nie należało do niego, a on  tylko musiał wcielać się w pewną pokręconą rolę.

Wstał niechętnie z łóżka i podążył w stronę kuchni, która wyglądała na opuszczoną. Zresztą całe to mieszkanie wydawało się być martwe. Wszędzie surowy wygląd - białe, szpitalne ściany bez żadnych ozdób, drogie, ale niekomfortowe meble, które wcale nie dodawały mu „tego czegoś". Dopiero teraz to wszystko zauważył. Temu mieszkaniu i całemu jego życiu brakowało „tego czegoś". Jakiejś drobnej iskierki kreatywności, która rozpaliłaby w nim ogień. Miał nadzieje, że to Taylor nią będzie, gdyż niezaprzeczalnie wprowadzała do jego życia mnóstwo energii i radości, na tyle, że znów poczuł się , jakby był dwudziestoletnim, zakochanym chłopcem. Nawet nie zdążył zjeść śniadania i już załapał samego siebie na rozmyślaniu o niej.

Musisz się kurwa wreszcie uspokoić - przeklął sam na siebie w swojej głowie i kontynuował
przygotowywanie byle jakiego tosta. Zresztą wszystko teraz stało się byle jakie - kawa, herbata, każdy deser, a nawet jego ulubione danie w Enoteca Turi. Zresztą i tak nie miał kogo tam zabrać, a sam nie chciał  przesiadywać w tak drogiej restauracji, bo w końcu nie był aż takim snobem.
Poczuł, jak godziny przepływają mu przez palce, a w trakcie ich przemijania, nie robił praktycznie nic. Siedział w swoim domu, czytając niesatysfakcjonujący go skrypt i próbował wmówić sobie i wszystkim na około, że właśnie tego chce. Nagle w salonie rozbrzmiał dźwięk jego dzwonka, Tom od razu spojrzał na ekran i z lekkim zdezorientowaniem odebrał.

- Halo?

- Oh, Tom już się bałem, że nie odbierzesz zastrzeżonego. - mężczyzna usłyszał, zirytowany głos swojego asystenta po drugiej stronie. Na początku ciężko mu było go w ogóle zrozumieć, ze względu na szum, który im przeszkadzał.

- Coś się...stało? - szatyn uniósł brwi, gdy usłyszał okropny pisk opon.

- Dzwonię kurwa z budki telefonicznej. - mężczyzna fuknął z ogromnym naburmuszeniem, które spowodowało u Toma delikatny chichot. - Mój telefon nie działa, a tamci architekci to są kurwa oszuści i nic więcej.

- Jacy architekci? - szatyn odłożył na bok skrypt i ze zdumieniem próbował przewertować swoją pamięć.

- Ach świetnie, czyli pomysł z przeprowadzką już Ci minął?

- Nie, nie! Pamiętam przecież...- przetarł twarz dłonią i spojrzał na zimną ścianę przed nim. - Czytałem skrypt i trochę się zdezorientowałem, wybacz.

- Chociaż tyle, że coś robisz. - wymruczał pod nosem i rozejrzał się dookoła. - Firma, którą znaleźliśmy, nie sprawdziła się, czyli mam iść do tej drugiej, czy jednak dać sobie spokój?

- Dlaczego niby byś miał? - spytał, po czym wstał aby nalać sobie odrobinę zimnej wody.

- Nie wiem Tom, może dlatego, że zmieniasz zdanie, częściej niż kobieta w ciąży.

- Ej, myślę, że kobiety w ciąży nie zmieniają wcale tak często zdania, to głupi stereotyp, który został...

- Dobra, zanim rozpędzisz się ze swoim feminizmem, powiedz mi, czy mam iść się męczyć z inną firmą. - brunet wywrócił oczami i ze złością spojrzał na starszą kobietę, niecierpliwie czekającą w kolejce do telefonu.

- Szukaj, póki nie znajdziesz najlepszej. - odparł. - To chyba oczywiste?

- A dom? Po co nam firma, jak domu nie masz? - W Luke'u zagotowało się, gdy usłyszał pukanie w szybkę. - Wybrałeś coś wreszcie?

- Pracuję nad tym aktualnie - Tom szybko wklepał w wyszukiwarkę agencję nieruchomości, z której korzystał ostatnio i zapisał numer na kartce. - Umówię się dziś z agentem, nie martw się.

- Każda zmiana w Twoim życiu to drobny powód do martwienia dla mnie. - odparł, przy okazji gestykulując niezrozumiałe znaki, do siwej staruszki, która zaczęła uderzać swoją laską w drzwi, przeszkadzając im w rozmowie.

- Wiem Luke, dla mnie trochę też. - westchnął delikatnie i przetarł twarz dłonią. Nagle usłyszał, jak jego asystent kłóci się z kimś i postanowił przed krótki moment pozostać cicho, aby cieszyć się jak najdłużej jego zirytowaniem. Oczywiście byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, jednak nie mógł udawać, że sceny złości Luke'a nie są dla niego przekomiczne.

- Będę u Ciebie o -

- Luke? Halo? - zaśmiał się i pokręcił głową z niedowierzaniem. Pokonany przez staruszkę? - pomyślał, po czym postanowił zająć się sprawami z wyborem nowego domu.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLWhere stories live. Discover now