28. And there's no one to blame but the drink and my wandering hands

1.9K 112 93
                                    

Wybaczcie, że tak długo mi to zajęło, ale sesja w czasie wirusa jest strasznie czasochłonna. 

Mam nadzieję, że ten wyjątkowo długi rozdział umili wam dzień!
Yup +18, więc kto chce niech pominie ostatni wątek. Miłej soboty ❤️

Czasem przychodzą dni, w których człowiek ma wrażenie, że czas zwolnił, a życie się zatrzymało

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.

Czasem przychodzą dni, w których człowiek ma wrażenie, że czas zwolnił, a życie się zatrzymało. Lauren ostatnie tygodnie spędziła na bezczynnym dryfowaniu w swojej własnej przestrzeni. Praca, rachunki, krótkie rozmowy z rodziną tylko po to by nikt przypadkiem nie uznał, że coś złego się z nią stało, a nijakie, nudne dni spędzone w ciepłym pomieszczeniu przerodziły się w smutną powinność. W dodatku zima w tym roku wcale nie zamierzała odpuścić i kompletnie różniła się od ostatniej spędzonej w Nowym Jorku.

Strasznie dziwne czasy.

Blondynka spojrzała na zegarek w swoim telefonie, który jednoznacznie wskazywał, że za niedługo będzie musiała się zbierać z domu. Impreza firmowa to ten typ spotkań, na których jako świeżak musisz być, żeby sprawić dobre wrażenie na reszcie managerów i ich szefów, ale niekoniecznie jest to twoje największe marzenie. Zupełnie jak w przypadku Lauren, te wszystkie sztuczne uśmiechy i pijane spoufalanie się kompletnie nie pasują do jej charakteru. Oczywiście lubiła ludzi, nie miała też nic do imprez samych w sobie, ale cholera dobrze wiedziała, że przez następne tygodnie po takim wydarzeniu, nikt się do siebie w biurze nie chce odzywać, a na światło dzienne wychodzą istne dramaty jak w hiszpańskich telenowelach.

Po chwili wyrwała się w końcu z tych myśli i spróbowała skupić swoje ostatki uwagi na pracy, którą koniecznie musiała wykonać. Laptop może i nie umarł, tylko wymagał konkretniejszej naprawy, jednak większość rzeczy zapisanych w nim przepadła, a w tym ten jeden najgorszy projekt, który przysporzył więcej kłopotów niż to warte.

Nagle dzwonek do drzwi przeszył jej myśli, nie dając skończyć aktualnej czynności projektowania na nowo łazienki. Przez niedopatrzenie i rozkojarzenie blondynki na ekranie pojawił się jakiś niezgrabny bohomaz, który jednoznacznie zniszczył aktualny zapis. Z lekkim zdenerwowaniem zamknęła klapę laptopa i z ciężkim westchnieniem wstała sprzed biurka. Na śmierć zapomniała, że to razem z Esther miały jechać do klubu. Szatynka za drzwiami jednoznacznie się niecierpliwiła, przez co dzwonek w mieszkaniu rozbrzmiewał jak w jakimś kościele. Kobieta szybko pobiegła, aby otworzyć jej drzwi i pierwsze co napotkała to wielka butelka wina.

- No co tak się patrzysz? Ja tam trzeźwa nogi nie postawię - Esther wkroczyła do mieszkania zupełnie tak jakby była u siebie, po czym ruszyła w stronę kuchni po dwa duże kieliszki - co ty taka zmieszana dzisiaj? - Mruknęła w stronę lekko zdziwionej Lauren - spodziewałaś się kogoś innego?

- Co? - Spytała zaskoczona - nie. Przynajmniej nie dzisiaj.

- To już ten etap? Kochana nie sądziłam, że... - Przerwała, by zająć się odkorkowaniem wysokoprocentowego napoju - ... Mogłaś chociaż mnie ostrzec.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLМесто, где живут истории. Откройте их для себя