25. Date night

1.7K 108 77
                                    

Sobota po południu.

To dzień wręcz idealny i stworzony po to, by odpoczywać. Nie przejmować się kompletnie niczym, po prostu egzystować gdzieś na kanapie przed telewizorem z kawą w ręku i towarzystwem swojej nowej bliskiej koleżanki. Oglądanie od trzech godzin miasteczka Twin Peaks może być męczące, jednak nie dla tych najtrwalszych, zaprawionych w boju serialowiczów. Lauren niestety czuła jak jej powieki stają się coraz cięższe, a mózg powoli przestawał odpowiednio komunikować się z jej ciałem. Kobieta siedząca obok szturchnęła w niedelikatny sposób swoją towarzyszkę i spojrzała na nią z wyrzutem.

- Nie no błagam, będziesz teraz zasypiać?

- No... - mruknęła, wciąż nie otwierając oczu. - W jaki inny sposób mam trawić obiad?

- Zachowujesz się jak stara baba, ogarnij... - Niestety niedane jej było dokończyć.

- Słucham? Ja stara? Wypraszam sobie, wciąż potrafię zrobić szpagat - oburzyła się, jednak po krótkim namyśle dodała - kiedyś umiałam. W podstawówce na pewno.

- L. - Zaśmiała się - nie wiem, po co zjadłaś tyle tego makaronu.

- Wiem, wyglądam teraz jak w ciąży.

- Chcesz go odstraszyć? - Spojrzała na nią z zawadiackim uśmieszkiem, który przerodził się w lekkie zakłopotanie. Mina Lauren ani odrobinę nie odwzajemniała humoru swojej koleżanki. - No przecież żartuję, nie będziesz się z nim pieprzyć.

- Jesteś... - Zgarnęła poduszkę zza swoich pleców i uderzyła nią Esther - Okropna!

- Kochana jest godzina 17, a ty nawet nie wzięłaś prysznica, więc zakładam, że raczej nici z...

- Esther!

- Dobra, dobra - mruknęła, uspokajając sytuację - Pomalujesz się?

- No... raczej tak? Zawsze coś nakładam - wzruszyła ramionami - to chyba nie grzech?

- Naprawdę muszę ci tłumaczyć takie podstawy, czy tylko udajesz?

- Okej, naucz mnie w takim razie. Idę na kawę z moim klientem, porozmawiać o pracy.

- W którego się wpiłaś jakiś czas temu.

- No dobrze, ale to było...

- Hmm?

- Dobra wyłącz ten serial - westchnęła i spojrzała ze zmieszaniem na Esther. - Wyszło głupio, dlatego wolę iść, żeby naprawić tę sytuację.

- Chociaż tyle, że to on cię zaprosił.

- Mógł sobie darować - zaczęła uciekając wzrokiem w bok.

- Proszę cię - wywróciła oczami - przestań w końcu udawać pokrzywdzoną. - Lauren wytrzeszczyła na nią oczy i zaniemówiła. - Tak o tobie mówię!

- Nie udaję? Po prostu to wszystko nie jest mi na rękę. - blondynka dalej szła w zaparte.

- Ale pierdolisz głupoty dziewczyno.

- Niby czemu? - jej dobry humor zgasł, a neutralny wyraz twarzy zmienił się w dziwny grymas zdezorientowania.

- Lou jesteśmy dorosłe, nie będziemy się teraz bawić w podstawówkę i zgadywanie czy mu się podobasz na podstawie jego znaku zodiaku. - zwróciła jej uwagę - chodzi mi o to, że oboje jesteście dorośli. Facet albo jest zdesperowany, albo po prostu mu się podobasz i tyle.

- Dzięki - mruknęła smętnie - to nie zmienia faktu, że nie jest zwykłym szarym człowiekiem i nie powinien tak...

- Dobra już bez przesady to nie jest żaden książę William, nie sra złotem i nie pije codziennie dwustuletniego burbonu - odparła patrząc na nią uważnie. -  Więc przestań mnie wkurwiać, ubierz się zajebiście jak zwykle i korzystaj z życia. Zanim się obejrzysz, będziesz mieć 40 lat i sześć kotów.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLWhere stories live. Discover now