19. Maybe you want to go out with me?

1.6K 122 25
                                    


- Hej! - szatyn przywitał ją ciepłym uśmiechem i jak zawsze zaprosił do środka. - Coś do picia?

Tom puścił blondynkę przodem, przy okazji zgarniając z jedynej szafki w pomieszczeniu parę papierów wraz z laptopem. Przeszli do pseudo salonu, który wciąż składał się jedynie z prowizorycznej sofy, małego, zużytego stoliczka i wiszącej żarówki bez klosza.

- Picia? - spytała z lekkim zdziwieniem. - Tutaj jest coś więcej niż kanapa?

- Widzisz, kimże bym był bez czajnika i dwóch filiżanek? - odparł z podobnie sarkastycznym tonem i odłożył najważniejsze rzeczy na stoliczku, niedaleko miejsca, gdzie się znajdowała. Jego nozdrza podrażnił zapach wyjątkowo eleganckich kobiecych perfum. Wanilia w połączeniu z czarna kawa, jaśminem oraz lawenda, bardzo mu przypasowały, przez co miał wrażenie, że zapach ten zagościł w całym pomieszczeniu. Tom natychmiast się opamiętał i bez większego zawahania, ruszył w stronę innego pokoju, gdzie trzymał rzeczy takie jak właśnie czajnik, herbata, czy jakieś drobne przekąski.

- No tak, racja. - Jak zwykle usiadła na brązowej sofie i założyła nogę na kolano. - Dostałam twojego maila i...- Przerwała, widząc, że Tom oddalił się w bliżej nieznanym jej kierunku. Spojrzała niepewnie za siebie, jednak nigdzie nie było widać nawet kawałka jego obecności. Wzruszyła ramionami i postanowiła siedzieć spokojnie, do momentu aż nie wróci. Postanowiła wyciągnąć swój telefon z torebki i aby zająć czymś nudę, przeglądnęła wiadomości wraz ze swoją pocztą. Niestety nie natrafiła na nic nowego, chociaż bardzo by tego chciała. Nim się obejrzała, szatyn wrócił z dwoma filiżankami, pełnymi parującego napoju.

- Wybacz, nie wiem, czy słodzisz, ale... - przerwał, by ostrożnie postawić je na małym, prowizorycznym stoliczku. - Zapomniałem wziąć tu jakikolwiek cukier, więc mogę iść do sklepu, żeby...

- Nie trzeba na prawdę - przerwała mu, gdy jego ton zaczął być coraz bardziej przesiąknięty poczuciem winy.- I tak powinnam go ograniczyć, więc tym lepiej dla mnie.

- O rany chorujesz na cukrzycę? Wybacz, że w ogóle spytałem, głupio mi teraz...

- Nie, nie - zaśmiała się niezręcznie. - Przydałoby się zdrowiej żyć i tyle, nie ma w tym większej filozofii.

- Polecam sport, poranne świeże powietrze w Londynie i... - uniósł lekko brew, widząc jej wymowną minę. - No co?

- Nie nazwałabym tego świeżym powietrzem, ale nie żebym narzekała. - odparła rozbawiona, przekładając nogę na drugie kolano.

- Nie jesteś stąd, prawda? - spytał widocznie skonsternowany.

- Akcent mnie wydał? - zażartowała. - Nie, przeprowadziłam się niedawno z Nowego Jorku. - Zauważyła, jego jeszcze bardziej zdezorientowaną minę i dodała. - Nie, nie jestem Amerykanką, jeżeli to ci chodzi po głowie.

- Trochę akcentów poznałem, dlatego właśnie jestem pewien, że jesteś Australijką.

- Brawo. - odparła z uznaniem.

- Co cię właściwie skłoniło do opuszczenia tak pięknego miejsca? - spytał jednak od razu się zreflektował - Wybacz mi, chyba jestem dziś zbyt wścibski.

- Praca, to raczej oczywiste. - popatrzyła przed siebie i założyła włosy za ucho. - I dosyć typowe, więc nie zaskoczę żadną ciekawą historią.

- Hm. Zmiana kontynentu i życie w Europie to już jest dosyć ciekawa historia. - odparł przekonująco, zupełnie tak jakby jego słowa były najświętszą prawdą, ogłoszoną przez papieża w Watykanie. Na moment zapadła między nimi cisza, która spowodowała u Lauren zbyt duży dyskomfort. Stwierdziła, że jak najszybciej musi zmienić temat, na ten właściwy, czyli praca.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz