22. Tom there's no turning back...

1.8K 116 133
                                    

Nadchodząca zima zaczęła coraz szybciej zabierać długie i ciepłe dni, co odczuć mógł właściwie każdy mieszkaniec Londynu. Godzina 16 zwiastowała praktycznie noc, która od jakiegoś czasu wcale nie była ulubioną porą dnia dla Lauren. Miała wtedy zbyt dużo czasu na myślenie, a teraz to była ostatnia rzecz, której potrzebowała.

Blondynka spojrzała na swój zegarek i uznała, że skoro zostało jej ponad półtorej godziny do wyjścia, to może pozwolić sobie na jednego, drobnego papierosa. Związała włosy, wzięła paczkę oraz swój telefon i usiadła na białym siedzisku przy parapecie. Otworzyła okno i od razu poczuła na swojej twarzy zimne londyńskie powietrze. Spojrzała w dół na tych wszystkich zabieganych, rozmawiających, śmiejących się ludzi i zaciągnęła się dymem z papierosa. Miała wrażenie, że wszystkie chwile teraz ciągną i dłużą się w nieskończoność.  Całkiem niedawno zrozumiała, że jej własne plany na życie odebrały jej każdego znajomego i nawet narzeczonego. W Australii miała wiele przyjaciół, ale po skończeniu studiów i transferze do Nowego Jorku, utraciła kontakt z większością. Zostały jej właściwie tylko siostry i parę koleżanek ze starej pracy, które liczyły na dobre słowa ze strony Lauren do nowego szefostwa. W Stanach nie miała nawet czasu zawiązać jakichś głębszych relacji, bo ciągle musiała zajmować się swoim narzeczonym i robić wszystko, aby odpokutować przeprowadzkę. Tęskniła za Tonym. Zrobiłaby wszystko, żeby znów móc położyć się z nim wieczorem i oglądać głupi serial na Netflixie, a tak teraz pozostało jej jedynie oglądanie samej od nowa Muminków, bo w sumie kto jej zabroni?

Wyciągnęła swój telefon, który wciąż boleśnie milczał. Miała zawracać głowę rodzicom, rodzeństwu, czy może Esther? Wydała z siebie zduszony jęk, gdy jej palec nieświadomie zawędrował obok kontaktu Tony'ego. W jej głowie zrodziło się milion pytań bez odpowiedzi i wątpliwości czy może przypadkiem nie napisać do niego albo próbować się dodzwonić. Spojrzała na datę, która jak na ironię losu bezwzględnie wskazywała, że za dwa dni mieliby rocznicę zaręczyn. Gdyby nie Nowy Jork miałaby męża i może nawet dziecko.
Dzień, w którym wcisnął jej srebrny pierścionek z małym brylantem, był jednym z tych dziwniejszych, który nieodwracalnie odcisnął piętno na w życiu.

Kłócili się od jakichś paru godzin, poszło o zupełną drobnostkę. Lauren chciała wyprowadzić się do innego miasta i wynająć razem mieszkanie, jednak Tony uznał to za niezbędny wydatek. Wolał mieszkać z rodzicami i odkładać pieniądze na coś zupełnie innego, niż zapełniać kieszeń najemcy. Blondynka zupełnie nie rozumiała czemu tak bardzo, upierał się na swoim zdaniu, skoro oboje stwierdzili, że ich związek jest poważny. Przerwę w kłótni postanowiła spędzić na plaży nieopodal. Tony dobrze wiedział o jej ulubionym miejscu, więc pojawił się tam po jakiejś godzinie. Poszło nawet szybko, dziesięć minut kłótni i oświadczyny w przeprosiny.

Lauren szybko odwróciła wzrok, aby jej oczy nie zdradziły Tony'emu, jak bardzo niekomfortowo się czuje. Po kilku minutach, które dłużyły jej się niemiłosiernie, zauważyła, że chłopak niecierpliwie wpatruje się w górę. Będąc przyzwyczajoną do przystosowywania się do niego, zrobiła to samo. Nagle na niebie ukazała się gwiazda. Błyszczała jak najjaśniejsza bombka na choince bożonarodzeniowej. Mignęła szybko na firmamencie i zniknęła jak sen. I tak jak sen zostawiła po sobie wspomnienie ciepła i radości, uśmiechu i żalu, że to już koniec i trzeba czekać jeszcze długi czas, aż przybędzie znowu... Oznajmiając co? Kolejną falę szczęścia? Raczej nie. Twarz dziewczyny ściągnęła się w maskę, z której nie dało odczytać się żadnych emocji. Mężczyzna spojrzał na nią kątem oka i z wielką trudnością objął ją ramieniem.

I tak zrobi dla mnie wszystko - stwierdził z lekkim uśmieszkiem, jednak wtedy nie wiedział jeszcze jak bardzo się myli.

Ze wspomnień wyrwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz, który wyjątkowo ją zdziwił, gdyż ujrzała kontakt Toma, próbujący się do niej dodzwonić. Po co dzwoni, przecież już się umówiliśmy, rzuciła sama do siebie w myślach i niechętnie odebrała.
Z każdym jego słowem czuła coraz większy stres i zdenerwowanie, miała specjalnie jechać do niego? Aktualnego domu? Wpadła w lekką panikę, gdyż taka sytuacja kompletnie wykraczała poza jej strefę komfortu, ale cóż miała zrobić? W końcu to jej praca i czasem trzeba się dostosować do innych, a jedyną pozytywną rzeczą jest to, że chociaż zadzwonił. Lauren zerknęła na swoją szafę i postanowiła ubrać skórzaną ołówkową spódnicę z wysokim stanem, a na górę założyć białą koszulę z bufiastymi rękawami. Poprawiła w lustrze swój delikatny makijaż i związała włosy w niski kucyk. Uznała, że ubranie szpilek będzie dobrym rozwiązaniem, bo może wtedy nikt nie każe jej ściągać butów w pomieszczeniu. Wzięła ze sobą wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do pracy i do przeżycia, po czym zamówiła ubera. Jak zwykle udostępniła swoje położenie Esther, która niemal natychmiast spytała, gdzie się wybiera, jednak blondynka zignorowała to pytanie. Stres zżerał ją od środka.
Kobieta zatrzymała samochód przy bardzo eleganckiej kamienicy, a stojący nieopodal czarny Jaguar mówił sam za siebie. Brunetka uśmiechnęła się do Lauren ciepło i podziękowała za przejazd. Blondynka odwzajemniła gest i ruszyła w niezbyt znanym jej kierunku. Stanęła przed brązowymi drzwiami i zadzwoniła niechętnie dzwonkiem. Po chwili usłyszała głośne szczekanie, co mimowolnie wywołało u niej uśmiech na twarzy. Tom szybko podszedł do drzwi i z trudem je otworzył, gdyż jego szczeniak wyrywał się jak szalony.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLWhere stories live. Discover now