Lauren poczuła na swojej skórze delikatne promienie słońca, które przebijały się przez szare zasłony. Pierwszy raz od bardzo dawna, naprawdę chciała wstać z łóżka, zjeść porządne śniadanie, włożyć na siebie coś ładnego i iść do pracy. Obudziła się już przy pierwszym alarmie, a nie tak jak zazwyczaj - dziesiątym. Przeciągnęła się i z sennym uśmiechem podążyła do łazienki. Nawet poranna rutyna zdawała się być inna, mniej wymuszona, a przede wszystkim w dziwny sposób przyjemna. Pierwszy raz czuła, jakby życie nabrało sensu. Zrzuciła ze swoich barków wszystkie problemy, pozbyła się ich i starała o nich zapomnieć. Czuła jakby nowe życie, którym teraz się rozkoszuje, sprawiało jej więcej radości niż cokolwiek innego w przeszłości. Potrafiła przestać się zadręczać i zasypiać z potwornym poczuciem winy, które nie dawało jej spokoju, odkąd postanowiła się tutaj przeprowadzić. Duchy przeszłości w końcu ją opuściły i dały ulżyć zszarganym nerwom. Śniadanie także smakowało lepiej. Zwykły tost z owocami i najtańsza zielona herbata smakowały jakby, przed chwilą kupiła to wszystko w popularnej kawiarni. Spojrzała na swój telefon, który przypominał jej o tym, aby udała się na fitness wieczorem. Westchnęła na tę myśl, jednak uznała, że skoro chce poprawić swoją kondycję i wyładować w jakiś sposób złe emocje, to musi być konsekwentna. Poza tym Esther byłaby w stanie przyjechać pod jej dom i czekać pod drzwiami, dopóki nie wyjdzie i razem nie pójdą wyzionąć ducha na siłowni. Lauren uśmiechnęła się sama do siebie na myśl o Esther. Znała ją niesamowicie krótko, bo tylko półtora miesiąca, a czuła jakby spędziła z nią semestr na studiach. Esther miała w sobie tyle młodzieńczej pasji i zapału, który niesamowicie jej imponował, a także motywował do wielu działań. To dzięki niej ruszyła się z miejsca i zaczęła akceptować położenie, w jakim się znajduje, choć tak naprawdę nigdy nie zdradziła jej konkretnych powodów swojego stanu. Bała się ufać, byle komu i choć czuła, że ją całkiem dobrze poznała, to dalej odczuwała wewnętrzny lęk. Stwierdziła, że jeszcze poczeka i odkryje swoje karty, kiedy uzna, że właśnie nadszedł ten odpowiedni moment. Blondynka skończyła swoje śniadanie i migiem skompletowała wymyślony wczoraj strój do pracy. Założyła białą koszulę z bufiastymi rękawami, a do tego błękitny dopasowany garnitur oraz białe szpilki z kwadratowym zakończeniem. Włosy spięła w kok, a dodatki wybrała tym razem srebrne. Choć czuła, że złoto to materiał stworzony dla niej, uznała, że mała odmiana nikomu nigdy jeszcze nie zaszkodziła. Zabrała drobną torebkę oraz teczkę ze szkicami i ruszyła w stronę metra. Tak to dziś nastał ten dzień, w którym poczuła wyjątkową potrzebę przejścia się ulicami Londynu. Stacja Earl's Court nie znajdowała się jakoś niebotycznie daleko, dlatego drobny spacerek, w żadnym wypadku by jej nie zaszkodził. Dzisiaj mijając ludzi, Lauren czuła jakby była kimś zupełnie innym. Wysłała drobnego smsa swojej mamie, informując ją o tym, że idzie jej coraz lepiej oraz że w prawdopodobnie będzie za niedługo odpowiedzialna za dosyć spory projekt w pracy. Schowała telefon z powrotem do torebki i zajęła wolne miejsce w metrze. Ogarnęła wzrokiem ludzi, którzy nadawali temu miastu wyjątkowego uroku. Nie czuła czegoś takiego w Nowym Jorku, który zazwyczaj jest określany jako najlepsze miasto na świecie. Owszem, wciąż miała wrażenie, że jest kimś obcym, jednak tutaj o wiele szybciej potrafiła przyzwyczaić się do stylu, w jakim to miasto żyje. Z zamyślenia wyrwał ją komunikat, że właśnie dotarła na swoją stację. Lauren wdzięcznym krokiem skierowała się do wyjścia, a następnie do odpowiedniego wieżowca. Nie trwało to jakoś specjalnie długo, dlatego cieszyła się, że jej stopy jeszcze w jakiś sposób żyją i nie sprawiają wielkiego bólu. Skarciła samą siebie w myślach, bo kto normalny ubiera szpilki, idąc na nogach do pracy, a następnie spędzając w nich praktycznie cały dzień. Blondynka weszła do windy, która jak zwykle była przepełniona ludźmi. Wcisnęła odpowiednie piętro i ze zmieszaniem wpatrywała się w srebrne drzwi. Lauren spojrzała za swoje ramię i zauważyła Margot, która z widocznymi oznakami zmęczenia wpatrywała się w czubki swoich butów. Niestety, ale nie darzyły się większą sympatią, głównie dlatego, że Margot posiada dziwną tendencję do ciągłego użalania się nad sobą i poniżania.
YOU ARE READING
london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PL
FanfictionKiedy Tom kończy swój kolejny nieudany związek w wieku 35 lat, zaczyna wątpić w to, czy kiedykolwiek uda mu się znów być szczęśliwym. Kiedy Lauren po raz kolejny przeprowadza się na nowy kontynent w pogoni za własną karierą, nie spodziewa się tego...