27. She was my woman, I loved her so, but it's too late now, I've let her go

1.7K 94 17
                                    

Leżeli nieruchomo wśród rozburzonej pościeli, wśród dreszczu, parującego ciepła i wygasającego szczęścia, gdzie milczenie było czymś pożądanym, a dookoła kłębiła się ciemność, przesycona zapachem upojnej nocy obojga kochanków.

- Tom? - Blondynka poruszyła się i próbowała obudzić śpiącego obok niej szatyna. Ułożyła dłonie na jego klatce piersiowej, delikatnie zataczając palcem kółka. Przetarła oczy, po czym ucałowała go w jego gorące usta, z nadzieją, że go to ocuci. Położyła głowę na jego torsie i czekała na jakąkolwiek reakcję.

- Mmmmh... - Mężczyzna obrócił się tylko na drugi bok, wyżej pociągając kołdrę na nagie zziębnięte ciało, przy okazji niezgrabnie spychając z siebie Lauren. Blondynka westchnęła z lekkim zdenerwowaniem i poczekała jeszcze chwilę na jakąkolwiek reakcję. Nic. Naciągnęła na siebie jego niebieską koszulę, bo tylko ona znalazła się w zasięgu jej ręki i podeszła do okna. W pokoju było dość jasno, pomimo godziny 4 nad ranem, księżyc przeciskał się przez zasłony, jak tylko mógł, uwydatniając każdy nagi skrawek jej ciała. Miała nadzieję, że choć teraz zaśnie, bo pomimo drobnego grzeszku, który parę godzin temu popełniła, czuła się wolna i szczęśliwa. W końcu nikt nie mówił jej co powinna z kim i kiedy. Z Tonym było zupełnie inaczej. Poznała go, gdy była jeszcze młoda i bardzo naiwna, a co najgorsze podatna na manipulację. Wystarczyło, by najlepsza przyjaciółka i siostra wmówiły jej wielką miłość, której nie zazna już nigdy więcej. Bo to się zdarza tylko raz w życiu, później już tylko sama siebie okłamujesz.
Każdy, dosłownie każdy jej radził, by trzymała się tego zaradnego i poczciwego chłopaka. Bo w końcu studia skończył, ambitny, pracuje w banku, jest taki mądry, przystojny, idealny kandydat na męża i ojca.

Czego chcesz więcej od życia Lauren? On jest idealny.
Nie każdy jest perfekcyjny, to jest prawdziwe życie.
Życie nie jest perfekcyjne.
Ty nie jesteś perfekcyjna.

Jedną ręką burzyła w zamyśleniu swoje poplątane blond włosy, a w drugiej zaciskała rąbek niebieskiego materiału. Była wściekła, kiedy w końcu pojęła jakim kłamstwem otoczyła siebie samą. To nawet już nie chodziło o jej wybór miłosny, bo owszem może mogła poszukać lepiej, a nie przygarniać pierwszego chłopaka, który wyznał jej miłość. Problem tkwił w najbliższych osobach, które za wszelką cenę trzymały ją w tej brudnej bańce bez perspektyw. Już nawet nie zliczy ile razy ojciec, stał po jego stronie, zresztą teraz ma kolejny gorący przykład. Nie słyszała go już od dłuższego czasu, bo jest wściekły i urażony jej postawą. Może gdyby nie był zagorzałym brytyjskim konserwatystą, to życie z nim byłoby prostsze? Zaśmiała się cicho pod nosem, gdy przypomniała sobie o swojej przysiędze z młodości, że nigdy nawet się nie zaprzyjaźni z żadnym Brytyjczykiem. Oczywiście sądząc po tym, kto w tym momencie leży nagi w jej łóżku, zasada została jednoznacznie złamana. Po jakimś czasie poczuła jak jej powieki, stają się coraz cięższe, dlatego wróciła pod ciepłą kołdrę i przysunęła się bliżej Toma. Nie wiedziała, czy to, co robi, jest w porządku, ale z drugiej strony, gdyby miała nad tym rozmyślać, to nigdy by jej tu nawet nie było.

Z momentem nastania poranka, przyszedł też etap wstydu i lekkiego niezrozumienia. Lauren obudziła się po raz drugi, tym razem już na dobre. Czuła na swoich plecach powolny i spokojny oddech mężczyzny. Mruknęła, oznajmiając swoją świadomość i lekko podniosła głowę, by móc na niego spojrzeć.

-Dzień dobry - zamruczał niskim głosem i niby przypadkiem zsunął z jej pleców koszulę. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, zupełnie tak jakby próbował zamknąć w swoich ramionach wspomnienie całego poprzedniego wieczoru.

- Hej - powiedziała z niewinnym uśmieszkiem i przejechała dłońmi po jego nagim torsie. Po ostatniej ilości alkoholu czuła, że jednak wcale nie wytrzeźwiała do końca. Dodatkowo w tym momencie ich rozmowa się skończyła, bo nikt nie chciał psuć tego dziwnego nastroju. Spędzili w tej błogiej ciszy jeszcze co najmniej godzinę, dopóki zdrowy rozsadek nie uderzył obojga z nich.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLWhere stories live. Discover now