14. It's a pleasure to meet you Mr.H

1.8K 134 56
                                    

Lauren zmierzała właśnie do nowego, pozyskanego klienta, który ku jej uciesze, zamieszkiwał naprawdę wyjątkowo piękną okolicę. Kobieta nie mogła napatrzeć się na te wszystkie białe i utrzymane w dosyć szlacheckim stylu domy. W pewnym sensie czuła, że dokładnie tutaj pasuje i gdyby ktoś kazał jej teraz dokonać wyboru, to Nowy Jork, czy Australia mogłyby dla niej nawet przestać istnieć. Londyn w całym swoim uroku nieodwracalnie skradł serce Lauren. Ostatnie dni pomimo paru niepowodzeń, zdawały się rozświetlać jej życie i nadawać mu większego sensu.

Kobieta poczuła, jak wibruje jej telefon i zmarszczyła brwi, widząc, że dzwoni jej ojciec. Odebrała bez zawahania z lekkim niepokojem, bo zdawała sobie sprawę, że u niego jest już grubo po północy i w żadnym wypadku nie spodziewałaby się z jego strony kontaktu.

- Hej... wszystko w porządku? - spytała kompletnie zbita z tropu.

- Lou matka Tony'ego dzwonił do twojego ojca... - odsapnęła, kiedy usłyszała głos swojej mamy po drugiej stronie - Podobno coś się stało. - Ava odparła półszeptem.

- Och... - zdziwiła się lekko, jednak uznała, że musi zachować spokój. - Okej, zadzwonię do niego później mamo.

- Może zrób to teraz, wiesz, jednak byliście zaręczeni i wszystko...

- Naprawdę musisz mi o tym teraz przypominać? - przerwała jej ostro i kontynuowała. - Nie mogę teraz rozmawiać. - spojrzała na godzinę w swoim zegarku - Spieszę się, idę do klienta, a jak go stracę, to pozostanie mi praca w sklepie spożywczym.

- No dobrze Lou to chociaż mi prześlij, jak wrócisz ten twój rysunek sypialni! - powiedziała na jednym wdechu. - Zadzwoń za jakieś siedem godzin, okej?

- Mhm, jasne zadzwonię i tak prześle ci ten p r o j e k t pokoju. - poprawiła ją i spojrzała na drzwi z numerem, który zgadzał się z tym otrzymanym od jej szefa i zgrabnie wspięła się po białych schodkach. - Wykorzystujecie moje dobre serce po prostu i...

Nagle ni stąd, ni zowąd, otworzyły się drzwi, a w nich stanął wysoki mężczyzna, który przyprawił ją o największy zawał serca w całym jej dwudziestodziewięcioletnim życiu. Rozłączyła się momentalnie, bez żadnego pożegnania i stanęła jak wryta, próbując wydusić z siebie chociaż jedno słowo.

- Eee... - zawahała się, spoglądając prosto w jego równie zaskoczoną twarz. - Ja chyba... To jest.... To chyba zły adres, przepraszam. - Jezu Chryste, pomyślała i momentalnie odwróciła się, by rozpocząć ucieczkę.

- Hej, zaczekaj. - mężczyzna zaczął niepewnie. - Może to wcale nie jest pomyłka?

- Umm... - Lauren zatrzymała się w połowie schodków i odwróciła na pięcie. - Ja... jestem...

- Czekam na architekta wnętrz, który zajmie się tym domem. - posłał jej przyjemny uśmiech i poczekał na odpowiedź.

- Tak, tak to ja! - odparła ze zbyt wielkim entuzjazmem, za który momentalnie się skarciła. - To znaczy... Lauren Harrods. - podeszła bliżej i podała mu rękę.

- Tom. - delikatnie ścisnął jej dłoń, a ona próbowała w jakikolwiek efektywny sposób uspokoić swoje rozszalałe serce i uchronić siebie od zawału.

- Wiem. - uśmiechnęła się, po czym zalała momentalną falą wstydu, i szybko poprawiła. - To znaczy, teraz już wiem.

- Może wejdźmy do środka? - zaśmiał się na widok jej uroczej nieporadności, która była wynikiem jego osoby i przepuścił ją w drzwiach. - Jak widać, nie ma tu zbyt wiele, ale liczę na...

- Projekt będzie na pewno idealnie odwzorowywać pana gust! - podeszła do sprawy zbyt entuzjastycznie, gdyż mężczyzna uniósł lekko brew i spojrzał na nią ze zmieszaniem. Lauren spuściła głowę w dół, by jak najbardziej zminimalizować kontakt wzrokowy. Musisz mu przerywać za każdym razem? Zacisnęła palce u stóp i spojrzała na niego z okropnym zawstydzeniem.

london callιng | тoм нιddleѕтon opowiadanie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz