9

1.1K 80 7
                                    

Tłumaczyła Panna Mi. Natomiast za zbetowanie dziękuję Himitsu, bo dzięki jej pracy tekst jest z całą pewnością milszy w odbiorze.

Gdy umiera dzisiaj

Część pierwsza

Rozdział dziewiąty

Gwar głosów roznosił się po Wielkiej Sali, kiedy znajdujący się w niej uczniowie mówili jeszcze głośniej i bardziej entuzjastycznie niż zwykle.

Daphne zmarszczyła nos, patrząc szyderczo na okropne zachowanie swoich kolegów. No naprawdę, przecież istniały pewne granice dotyczące okazywania ekscytacji wywołanej całym tym wydarzeniem. Oni z pewnością je przekraczali. Rówieśnicy ucichli, zauważając jej krzywe spojrzenie, spoglądając na siebie z powagą.

Czasami zastanawiała się, po co w ogóle jeszcze zawraca sobie głowę utrzymywaniem pozorów. Jej ojciec, niech Merlin ma go w swojej opiece, zawsze oczekiwał od niej, by w towarzystwie zachowywała etykietę obowiązującą wśród czystokrwistych czarodziejów. Kochała go całym swoim sercem, ale z czasem znudziło ją reprezentowanie długiej i starej linii rodu Greengrassów. A ponieważ jej matka i ojciec nigdy nie spłodzili męskiego potomka, presja kontynuowania dobrego imienia Rodu spoczęła właśnie na niej.

Jej ciemnozielone oczy przesunęły się wzdłuż stołu Slytherinu i skierowały na młodszą, czternastoletnią siostrę – Astorię. Daphne poczuła ogarniającą ją zazdrość. Astoria była bardzo piękną, młodą damą. Blond włosy na jej głowie były platynowe, a nie złotawe, jak u Daphne. Jej oczy miały oszałamiającą, błękitną barwę, podczas gdy Daphne były ciemnozielone, kolorem niemal przypominające pleśń. Astoria miała w sobie wiele naturalnego piękna, Daphne natomiast musiała zapracować na swój wygląd.

Przede wszystkim jednak, Daphne zazdrościła swojej młodszej siostrze tego, że mogła ona czerpać radość ze swojego życia. Nie ograniczały jej żadne czystokrwiste oczekiwania. Ojciec rozpieszczał Astorię i pozwalał jej na bycie sobą w miejscu publicznym, o ile tylko nie niszczyła przy tym dobrego imienia ich rodziny.

Nie musiała ona również wżenić się w czystokrwistą rodzinę, bo to Daphne była tą starszą, która musiałapoślubić mężczyznę z jakiegoś cieszącego się szacunkiem rodu.

Pomimo tego wszystkiego, Daphne szczerze kochała Astorię i była względem niej bardzo opiekuńcza.

Odwróciła się od swojej siostry, kiedy ta roześmiała się z czegoś, co powiedzieli jej przyjaciele, i skierowała swój wzrok w stronę stołu Ravenclawu. Czasami pragnęła, by Izar Harrison był czarodziejem czystej krwi.

Mimo tego, że spojrzała w stronę stołu Krukonów, wiedziała, że nie zobaczy przy nim swojego przyjaciela. Krukon siedział teraz w bibliotece, chociaż od ich przyjazdu do szkoły minęło dopiero kilka dni. Nie powinna być tym zaskoczona. I właściwie nie była. Zamiast tego, czuła zmartwienie. Nawet ona była w stanie zauważyć, że na ramionach Harrisona spoczywa ciężar różnych problemów. Chłopiec oczywiście nigdy tego nie okazał, ale Daphne była bardzo spostrzegawcza, jeżeli chodziło o tego konkretnego Krukona.

Panujący w Wielkiej Sali hałas zmniejszył się nieznacznie i, jeśli to w ogóle możliwe, znajdujące się w niej świece lekko przygasły.

Oczy obecnych skierowały się na Czarę i wszyscy wstrzymali oddech, kiedy kolor jej płomieni zmienił się na oślepiająco bladoniebieski. Można by nawet powiedzieć, że spoglądanie na nie, ze względu na te wszystkie przyciemnione świece, było teraz trudne.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now