45

876 52 1
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział trzynasty

W poniedziałkowy poranek Ministerstwo wydawało się być pogrążone w zorganizowanym chaosie. Pracownicy kręcili się w pośpiechu po korytarzach oraz biegali w tą i z powrotem po schodach, nawet nie zatrzymując się, gdy na kogoś wpadli bądź stracili obcas. Pomiędzy piętrami mieszczącymi różne Departamenty latały papierowe, jasnofioletowe samolociki, przenoszące ze sobą międzydziałowe notatki. Większość z nich śmigało szybko ponad głowami pracowników oraz między nimi i tylko niektórzy nieszczęśnicy musieli zrobić szybki unik, aby nie dostać nimi w twarz.

Izar wciągnął kaptur, obserwując to zamieszanie z brakiem zainteresowania. Wszyscy ci ludzie byli dla niego nieistotni, a ich niepokój wywoływał u niego tylko irytację. O północy zeszłej nocy wybrany został nowy Minister Magii i teraz w całym Ministerstwie dosłownie wrzało. Następowało wiele zmian, wiele departamentów przekształcano, sprawunków załatwiano, a wszyscy starali się wykonać rozkazy Rufusa Scrimgeoura.

Według "Proroka Codziennego" Rufus wyraził pragnienie wprowadzenia zmian i stworzenia bezpieczniejszego rządu. Izar przeanalizował krytycznie jego mowę, szybko czytając między wierszami i zdając sobie sprawę, że Rufus pragnął odrobaczyć Ministerstwo z nadużyć i oszustw. Black nie mógł nie podziwiać jego gorliwego pragnienia oczyszczenia Ministerstwa, ale był też realistą.

To miejsce było pełne polityków. A politycy zawsze używać będą podstępu i władzy w celu osiągnięcia własnych korzyści. Zapobiegnięcie temu będzie mniej lub bardziej niemożliwe. Politycy wykorzystywali warstwy rąk i marionetek, aby zyskać to, czego chcieli. Sami nigdy nie dopuściliby się oszustwa, bo to z łatwością mogłoby się kiedyś na nich odbić.

Sądząc jednak po rozgardiaszu, jaki panował tego ranka w Ministerstwie, Izar domyślił się, że Rufus Scrimgeour będzie próbował ze wszystkich cholernych sił osiągnąć postawione sobie cele.

Młodzieniec zszedł po ostatnich schodach prowadzących do Departamentu Tajemnic. Przynajmniej w nim pozostała namiastka spokoju i ciszy. Była niemal ósma, co znaczyło, że dzięki Riddle'owi i jego uporowi przybył do pracy na czas. Sam mężczyzna wyszedł niewiarygodnie wcześnie, ale był na tyle hojny, aby zostawić mu nieznośnego skrzata domowego, który nie przestał go szturchać, póki się wystarczająco wcześnie nie obudził.

Gdy tylko Izar wkroczył na czarną podłogę Departamentu Tajemnic, rozwiały się wszystkie jego nadzieje na spokojny poranek wśród Niewymownych.

W oddali dostrzegł zgromadzonych na korytarzu, odzianych na czarno współpracowników. Ogólnie nie było ich zbyt wielu, może tak po pięciu do dziecięciu na każdy dział. Sama Komnata Śmierci mieściła w sobie jedynie Lily i jej współpracownika. Również Sala Przepowiedni i Sala Przestrzeni nie zatrudniały tylu Niewymownych, co inne. Ostatecznie więc ich liczba oscylowała gdzieś w granicach pięćdziesięciu.

I wyglądało na to, że większość z nich zebrało się tutaj dzisiejszego ranka.

Izar zbliżył się do grupy, mrużąc oczy na wiele stojących mu na drodze ciał.

- Ministerstwo nas przejmuje – mruknął mu do ucha męski głos.

Odwrócił się, spostrzegając wystające spod kaptura zepsute zęby i tłuste włosy. Dopiero wtedy udało mu się zidentyfikować stojącą obok niego wysoką postać.

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now