52

771 44 1
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział dwudziesty

Jego kolana płonęły, co całkowicie sprzeciwiało się prawom natury. Podłoga, na której klęczał, była lodowato zimna, a jednak palący, gorący ból ogarnął jego uda, dając mu odrobinę komfortu. Chociaż, gdy klęczało się przed Czarnym Panem, komfort był ostatnią deską ratunku.

Augustus Rookwood pochylił do przodu głowę, zaczynając odczuwać lekkie szczypanie łopatek. Pokój, w którym przebywał, wypełniali także inni śmierciożercy, ale duma tylko niewielu z nich pozostała nienaruszona – jako że Czarny Pan gromił ich wszystkich zarówno słowami, jak i temperamentem. Ostatnimi czasy był niesłychanie niespokojny. Nic nie potrafiło go zadowolić. Już wcześniej nie posiadał zbyt wiele litości, jednak teraz zamienił się w absolutnie zimnego niczym kamień Czarnego Pana.

Rookwood byłby głupcem, gdyby zaprzeczał, iż obawia się skupienia na sobie jego uwagi. Zza jego maski wydobywały się słabe, ale widoczne obłoczki oddechu. Pojawiały się w niewielkich odstępach, synchronizując z jego bijącym szaleńczo pulsem.

Jego dzisiejszym celem było uniknięcie klątwy Cruciatus – czego nie udało się osiągnąć większości Wewnętrznego Kręgu.

- Masz coś do zgłoszenia, Rookwoodzie?

Czarny Pan ujął to tak, jakby Augustus pozostał w tyle po zakończeniu oficjalnego spotkania z własnej woli. W rzeczywistości jednak zdecydowanie tak nie było. Czarny Pan zażądał jego obecności i zadał mu to pytanie wydawałoby się znikąd. Gdyby Rookwood nie był tak inteligentny, nie miałby pojęcia, o czym poinformować swojego Mistrza. Na szczęście miał jednak swoje podejrzenia wobec tego, czego ten mógł chcieć.

- Tak, mój Panie. – Ukłonił się jeszcze niżej, opierając ciężar swojego ciała na mocnej dłoni, która spoczywała na zimnej, betonowej podłodze. – Jestem świadomy, że między pewną grupą Niewymownych odbywają się prywatne spotkania. W Departamencie coś się kroi, ale nie wiadomo mi nic na temat żadnych planów, podobnie jak większości moich współpracowników.

- Och tak?

Rookwood spuścił głowę, wbijając wzrok w ziemię, ale wcześniej zdołał dostrzec w szkarłatnych oczach swojego Mistrza coś przerażająco złowieszczego.

- Mój Panie, nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale Izar Black znajduje się pośród tych kilku wybranych, którzy potajemnie się spotykają. Wierzę, że konstruuje coś, co skutecznie zniszczy naszą armię. – Rookwood uniósł wzrok na Czarnego Pana. – Czy konsultował się z tobą w sprawie tego wynalazku?

Chyba nie było to z jego strony najlepsze pytanie, bo oczy Czarnego Pana rozbłysły okrutnie. Rookwood ponownie pochylił szybko głowę, mając nadzieję, że skurczy się na tyle, by ten mroczny czarodziej go nie zauważył.

- Miej na niego oko – rozkazał mu chrapliwym głosem Czarny Pan. – Chciałbyś coś jeszcze dodać, Rookwoodzie?

Augustus zamknął na chwilę oczy. Nawet lubił dość młodego Blacka, jednak bardziej interesowało go, by Ciemna Strona zwyciężyła tę wojnę.

- Nie, niczego więcej nie chcę zgłosić, mój Panie. O wszystkim wspomnieli już inni szpiedzy. W ciągu ostatniego tygodnia spotkał się kilka razy z Lily Potter w jej domu. Podejrzewam, że powoli ucieka w Jasną Stronę.

Gdy Umiera Dzisiaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz