49

668 46 6
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział siedemnasty

Izar wylądował z głośnym hukiem na chłodnej ziemi. Zmrużył oczy, próbując pobyć się zawrotów głowy. W pobliskim, zamarzniętym strumyku dostrzegł swoje odbicie. Ze wszystkich stron otaczał go las, z czego wywnioskował, że nie znajdowali się wcale tak daleko od mającej właśnie miejsce bitwy. Chociaż może „bitwa" nie była odpowiednim określeniem. W końcu niemal w pojedynkę, tylko z Bellatriks, Bartym i Lucjuszem u boku, załatwił armię Morela.

Zza jego pleców rzucone zostało zaklęcie i Izar uniósł swoje ciało ponad ziemię na opuszkach palców, szybko się podnosząc. Jego kolana pozostały ugięte, gdy przykucnął, gotowy do ataku.

Ogarnęło go lekkie rozbawienie, gdy ujrzał, jak Acelin leczy otwartą ranę na swojej twarzy. Wyglądało na to, że Voldemortowi udało się trafić w niego klątwą, zanim się deportowali. Nie potrafił jednak stwierdzić, jakiego dokładnie zaklęcia użył Riddle, bo rana zniknęła w ciągu kilku sekund.

- Nigdy ich nie pieprzyłeś – wyszeptał Izar, wpatrując się poprzez opuszczone rzęsy w Acelina. – Tych blondynów, których ponoć zabierałeś do domu. Nigdy ich nie pieprzyłeś. Piłeś z nich. To jakiś dziwny fetysz, tak? Pożywanie się i zabijanie ludzi o blond włosach. Młodych. Chociaż… - Izar urwał, spoglądając prosto w ciemne oczy Acelina. – Jestem pewien, że młodsi smakują lepiej.

Morel zamrugał, wciąż skrzywiony z powodu ataku Voldemorta. Chwilę później się uśmiechnął.

- No, no, no… no proszę, taki z ciebie mądrala? – Acelin podniósł się z ośnieżonej ziemi i zaczął go okrążać. Zupełnie jakby w świetle leżącej przed nim nagrody zupełnie zapomniał o Voldemorcie. – Mam bardzo konkretne upodobania. Blondyni mają zwykle słodszą i bogatszą krew.

Izar odwrócony był do Morela plecami, ale wszystkie jego zmysły napięte były do granic możliwości.

- Jednak ty… ty masz w sobie krew magicznego stworzenia – kontynuował Morel. – Nigdy wcześniej niczego takiego nie czułem, ale to nie zmienia faktu, że nie jesteś człowiekiem. Jad wewnątrz twojego krwioobiegu sprawia, że masz strasznie ostry zapach. A twoja krew najprawdopodobniej okazałaby się rzadka. Niezbyt atrakcyjna dla kogokolwiek poza twoim partnerem.

- Nie wiem, czy powinienem czuć się urażony, czy uspokojony tym, że sądzisz, iż mój zapach jest ostry – wycedził nisko Izar, ignorując jego komentarz dotyczący „partnera". Był pewien, że Morel nie ma pojęcia, iż Riddle jest magicznym stworzeniem. Był to przynajmniej jeden plus całej tej sytuacji. Nie miał jednak pojęcia, dlaczego Acelin nie potrafił wyczuć nieludzkiej krwi Voldemorta, tak jak zrobił to w przypadku Izara. Chyba że, oczywiście, został wampirem już po tym, jak spotkał Riddle'a. – Kiedy zostałeś przemieniony?

Acelin uniósł brwi.

- A kiedy ty zostałeś przemieniony?

- Przynajmniej tydzień temu, plus minus kilka dni – odpowiedział szczerze, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Tak wiele rzeczy wydarzyło się już od tamtego czasu…

- Ach – zaczął Acelin, okrążając równym tempem kucającego Izara. – A czym jesteś? Jakiego to zabawkowego żołnierzyka stworzył sobie Riddle'a do zabijania swoich wrogów? Nie jesteś wampirem, ale czymś podobnym, mam rację?

Gdy Umiera Dzisiaj Where stories live. Discover now