58

982 43 5
                                    

Słowniczek: wężomowa

Ostrzeżenia: W rozdziale pojawia się graficzna scena erotyczna – jeśli nie masz ochoty jej czytać bądź jesteś po prostu zbyt młody/a, przerwij po zrzuceniu ubrań przez obie postaci i poszukaj „kreski" oznaczającej zmianę sceny.

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział dwudziesty szósty

- Nie możesz mnie do tego zmusić – warknął Izar, spojrzawszy na pudełko leżące niewinnie na stalowym stole.

Kiedy uporał się już z ciągnącą go brutalnie poza Nokturn nieustępliwą ręką, przetransportowano go z powrotem do rezydencji Malfoyów. Początkowo miał nadzieję, że uda mu się porozmawiać najpierw z Daphne i Draco – uspokoić ich oraz ostrzec, by nie pracowali już nad Szafką Zniknięć. Wszystkie jego plany zostały jednak doszczętnie zniszczone, gdy Voldemort wlókł go brutalnie korytarzami dworku w stronę tego… laboratorium.

Bardzo imponującego laboratorium, jeśli miał być szczery. W jego kącie, naprzeciwko szafki ze składnikami do eliksirów, które nawet na Snapie wywarłyby piorunujące wrażenie, równo poustawiane były nieużywane kociołki. Na sterylnym stole natomiast umieszczono pudełko z przedmiotami, które, jak wiedział Izar, miały być fałszywymi horkruksami Voldemorta.

Czarny Pan chciał, aby stworzył teraz kolejnego horkruksa, być może nawet dwa, i w wyniku tego pozostał w jego rękach słaby i bezbronny. Była to w zasadzie nieźle przemyślana kara. Izar nienawidził bycia od kogoś zależnym, a już zwłaszcza gdy tym kimś był Voldemort. Tak właściwie nie mógł znieść tego, że po zaatakowaniu go w czasie Turnieju Trójmagicznego Voldemort opiekował się nim, póki nie powrócił do zdrowia. Tej samej bezradności doświadczył również, gdy po opętaniu go przez Cygnusa został przemieniony w nieśmiertelne magiczne stworzenie.

Voldemort wiedział, co Izar myślał o byciu tak bezbronnym i z tego powodu wybrał dla niego taką właśnie karę. Młodzieniec nie miał nic przeciwko stworzeniu kolejnych horkruksów, ale nie miał zamiaru robić tego w ramach kary lub pod presją. Nie chciał być zmuszany do ich ukończenia. To, kiedy je zrobi i jak wiele na raz, powinno być jego własną decyzją.

Pomimo swojej ciekawości wobec tego, jakie przedmioty wybrał Voldemort na horkruksy, uparcie trzymał się od pudełka z daleka. Czarny Pan zatrzasnął za jego plecami ciężkie drzwi i nałożył na nie bariery oraz zaklęcia zamykające, które zabezpieczały ich przed czyimś niechcianym wtargnięciem.

Black stał sztywno i wsłuchiwał się w dźwięk skórzanych butów Voldemorta, który krążył wokół niego z gracją drapieżnika – powoli i spokojnie, choć z nutą nikczemnej przyjemności.

- Och, ależ mogę cię zmusić, dziecko.

Głos spowodował, że włoski na jego karku zjeżyły się, jednak nie pozwolił sobie na okazanie choćby krztyny niepokoju.

- Twój wypad na ulicę Pokątną i Nokturn był nie tylko wbrew moim rozkazom, ale również wywołał wśród moich śmierciożerców niepotrzebny zamęt. To nie ich zadaniem jest niańczenie cię, gdy tak uparcie…

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – wszedł mu niedbale w słowo Izar. – Zakazałeś mi wybrania się na Nokturn z Draco oraz Daphne. I dostosowałem się do tego, nie było ich przy mnie. Właściwie w ogóle nie planowałem się nawet tam udawać, póki nie zdałem sobie sprawy, że zostało mi jeszcze trochę czasu.

Gdy Umiera Dzisiaj Donde viven las historias. Descúbrelo ahora