38

790 60 1
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział szósty

Okrzyk, jaki wymknął się z jego ust był zbyt nagły, aby mógł go stłumić, gdy ten bachor przedarł się przez jego bariery. Cygnus położył rękę na ustach, samemu go uciszając, podczas gdy Regulus leciał w stronę Zasłony.

Przerażenie Izara nie trwało długo.

Cygnus westchnął zrzędliwie, gdy ciało tego głupca w ostatniej chwili zmieniło kierunek lotu, uderzając ostatecznie w otaczające ich ławy. Regulus opadł ciężko na ziemię. Ktokolwiek uratował tego idiotę, nie wydawał się troszczyć o niego na tyle, by zapewnić mu łagodne lądowanie. Cygnus rozejrzał się czujnym okiem po otoczeniu. To nie zdrajca krwi powstrzymał śmierć swojego brata, tak samo jak nie zrobiła tego szlama, więc… kto uratował szczeniaka?

Uniósł wzrok, próbując przejrzeć ciemność. Wykorzystał wrażliwość na magię swojego potomka i w końcu stał się świadomy kuszącej energii dochodzącej ze wznoszących się nad nimi cieni. Wydawała się być wszędzie i zarazem nigdzie, zupełnie jakby mężczyzna, który jest jej źródłem, krążył nad nimi na krawędzi wgłębienia.

Cygnus odchylił do tyłu głowę i roześmiał się.

A to dopiero! Czarny Pan ratował jakiegoś bezwartościowego sługę? Czarny Pan bronił człowieka, który nie mógł nawet ochronić się przed zwykłym napływem magii?

To było po prostu…

- Klasyczne – wydumał z rozbawieniem. – Po prostu klasyczne – mruknął, otwierając szeroko ramiona. Obserwujące go oczy były przecudownym źródłem rozrywki. Schodził dalej po ustawionych na różnych poziomach ławach, kierując się w stronę najniższej części pomieszczenia.

Ochoczo przyglądał się temu, jak Regulus gramoli się na nogi, ściskając w ręce w gotowości różdżkę. Także różdżka Syriusza i szlamy wskazywała teraz na niego, ale, jako że byli głupcami, nie rzucali żadnych zaklęć. Zwolnił nieco, czekając, aż również Czarny Pan ujawni swoją obecność i spróbuje przeszkodzić mu w dojściu do Zasłony. Tego brudnego, półkrwistego czarodzieja nie było jednak nigdzie widać. Nawet Czarny Pan bał się podnieść na niego różdżkę!

Zachichotał, dostrzegając spojrzenie Regulusa. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a ręka, w której ściskał wskazaną na Cygnusa różdżkę - pewna.

- Nie możecie mnie powstrzymać – wyszeptał z radością. – Wiecie, że nie możecie mnie powstrzymać.

Przybliżył się do nich jeszcze trochę i, o dziwo, to Regulus jako pierwszy zrobił krok w jego kierunku. Wyglądał na niespełna rozumu, gdy pochylił się w jego stronę z rozszerzonymi ze wściekłości oczami.

- Nawet na to nie licz, Cygnusie. Nie zawaham się zranić Izara, jeśli to będzie oznaczało, że cię powstrzymam.

- Jak szlachetnie – wycedził Cygnus. – To niesamowite, że w końcu uświadomiłeś sobie, że twój syn został opętany. Powiedz mi, co do tego doprowadziło? Czarny Pan? Człowiek, którego nie było nawet w pobliżu, gdy pojawiło się to… dziedzictwo? A może gobelin rodu Blacków? Tak czy inaczej, to trochę poniżające, nie sądzisz? – Cygnus wzruszył nonszalancko ramionami i odwrócił wzrok od zaczerwienionej twarzy Regulusa. – Zastanawiam się, co dokładnie zamierzasz zrobić, aby wypędzić mnie z ciała swojego syna. Obawiam się, że legilimencja nie zadziała.

Gdy Umiera Dzisiaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz