43

936 61 5
                                    

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział jedenasty

Była niedziela – dzień odpoczynku i relaksu. Dzień, który większość mugoli uznałaby za święty, a także dzień, po którym w czarodziejskim świecie ogłoszony zostanie nowy Minister Magii. Dla nieświadomych niczego mieszkańców Wielkiej Brytanii ta niedziela była również dniem, po którym Czarny Pan zdobędzie władzę i zacznie siać spustoszenie w całym kraju.

Izar był w stanie niemal fizycznie wyczuć zniecierpliwienie Voldemorta, okrutny i pikantny smak jego sadystycznej radości. Mroczny czarodziej ukrył ją doskonale, ale Izar znał go zbyt dobrze, aby się na to nabrać. Zabawne było patrzenie, jak Voldemort jest czymś tak bardzo podekscytowany. Chociaż może nie był to najlepszy dobór słów. „Oczekujący" i „zadowolony" lepiej opisywałyby jego uczucia.

Izar doskonale go rozumiał, bo sam czuł to samo.

W bazie Czarnego Pana było gwarniej niż kiedykolwiek wcześniej, jeśli nie liczyć nocy, gdy odbywały się inicjacje. Izar pamiętał, jak sam w wieku piętnastu lat stał się śmierciożercą. Zastanawiał się wtedy, w co dokładnie się wpakował. To dziwne, a zarazem okrutne, jak wiele rzeczy może się zmienić w tak krótkim czasie.

- Muszę z tobą porozmawiać – oznajmił czyjś głos, zwracając jego uwagę i zatrzymując go w pół kroku.

Odwrócił się spokojnie. Glamour pokryło jego twarz, gdy tylko opuścił prywatne skrzydło Czarnego Pana. Wkrótce miało odbyć się spotkanie śmierciożerców. Wszystkich śmierciożerców. Voldemort poinformuje na nim swoich popleczników o jutrzejszym rajdzie, ale do poniedziałkowego wieczoru ukryje przed nimi jego lokalizację. Był bardzo ostrożny wobec swoich sług. I słusznie. Izar byłby rozczarowany, gdyby mężczyzna za bardzo na nich polegał.

Jego usta wygięły się ku górze, gdy spostrzegł opartego o ciemną wnękę w korytarzu, cuchnącego drogą wodą kolońską Draco Malfoya. Obaj ubrani byli w czarne szaty śmierciożerców i trzymali swoje maski leniwie między palcami – Izar srebrną, a Draco grafitową.

- Draco – przywitał go cicho Izar. Zbliżył się do blondyna, używając panującej wokół ciemności, aby ukryć ich przed ciekawskim wzrokiem innych ludzi. – O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – Choć było to niepotrzebne, podszedł jeszcze bliżej, spoglądając z góry na niższego czarodzieja.

Dziedzic Malfoyów skrzywił się lekko, zanim znów nałożył na swoją twarz czystokrwistą maskę.

- Chciałbym wyjaśnić kilka spraw. – Draco uniósł wyniośle brodę, ignorując szyderczy uśmieszek Izara. – Zeszłego roku, podczas Świąt, ten nasz pocałunek nic dla mnie nie znaczył.

Izar zachichotał nisko, a następnie pochylił się bliżej, drażniąc twarz Draco swoim chłodnym oddechem.

- To dobrze – tchnął. – Bo dla mnie również nie był istotny. Czy to wszystko?

Gdy miał się już odwrócić, ręka chwyciła nagle jego ramię, zatrzymując go.

- Chcę być pewien, że rozumiesz, dlaczego się o ciebie w taki sposób ubiegałem. – Blade, srebrne oczy Draco przesunęły się po jego pozbawionej wyrazu twarzy. – Nie jestem gejem – wypalił cicho. – Mój ojciec wykazywał tobą zainteresowanie i pomyślałem, że gdybym… cię złapał, spojrzałby na mnie z pewnym szacunkiem.

Gdy Umiera Dzisiaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz